Jak wyglądają nauki przedmałżeńskie?
Jak wyglądają nauki przedmałżeńskie? Fot. andrewmalone / Flickr tinyurl.com/nefaggq / CC BY tinyurl.com/dtuu3

Chcesz ślubu kościelnego? Najpierw musisz odbyć nauki przedmałżeńskie. Ile będą trwały? To już zależy od księdza i od parafii. Czasami to trzy miesiące, a czasami tylko weekend. Z rozmów z młodymi, którzy już je odbyli wynika, że z tymi kursami bywa naprawdę różnie. Jak? Przekonajcie się sami.

REKLAMA
Nauki przedmałżeńskie – jak sama nazwa wskazuje – służą przygotowaniu narzeczonych do życia małżeńskiego. Niektóre parafie organizują wieczory dla zakochanych, gdzie podczas serii spotkań trwających godzinę lub dłużej opowiada się o wspólnym pożyciu. Gdzie indziej można taki kurs zaliczyć wyjeżdżając na weekendowe rekolekcje. Jeszcze gdzieś indziej trzeba chodzić tam miesiącami.
Zapowiadało się nieźle...
– Na pierwszym spotkaniu było naprawdę fajnie. Byliśmy u Dominikanów na Freta. Opowiadano nam o tym, że małżeństwo nie może być przymusem. Wszystko było takie fajne i piękne. Naprawdę byliśmy pod wrażeniem – opowiada nam świeżo upieczony mąż Janek. Jednak zaraz potem dodaje, że na drugim spotkaniu zaczęły się schody. Część z tych katechez wydawała się być robiona na siłę. Inne po prostu były dla nich obrzydzające.

W wielu parafiach nauki przedmałżeńskie są bezpłatne. W innych zapłacić trzeba od 40 do 100 złotych. Drożej, czyli około 200 zł mogą kosztować „skrócone” nauki przedmałżeńskie, czyli kursy weekendowe. CZYTAJ WIĘCEJ


źródło: planowaniewesela.pl

– Na kolejnym spotkaniu pojawiło się takie nawiedzone małżeństwo z trójką lub czwórką dzieci, które miało opowiadać o swoich doświadczeniach. Kobieta mówiła, że kiedyś pracowała, ale teraz skupia się na rodzinie. Natomiast ze wszystkim czeka, aż mąż wróci z pracy, bo on jest głową rodziny. Opat dodał, że z tego powodu tylko ojciec może dzieci prowadzić do kościoła. Nikt inny poza głową rodziny. A także, że najlepiej, by z dziećmi stać z tyłu, bo drażnią księży. Następnie ta para znowu się wtrąciła i powiedziała tak: jak nie masz dzieci to nie masz życia, jak masz jedno to słabo, dwójka to egoizm. Dopiero od trójki dzieci zaczyna się prawdziwa rodzina – mówi nam Janek.
...skończyło gorzej
Na kolejnych spotkaniach musiał wysłuchiwać rozmów o termometrach, czy śluzie w pochwie. Przyznał, że było to obrzydliwe. W podobnym tonie wypowiedziała się jedna z naszych czytelniczek z Białegostoku. Judyta Kokoszkiewicz, która przesłała nam wpis ze swojego bloga, gdzie opisuje jak wyglądał jeden z wykładów księdza podczas nauk przedmałżeńskich.
Judyta Kokoszkiewicz
o wykładzie podczas nauk przedmałżeńskich

W ostatnią niedzielę ksiądz proboszcz tak oto przygotowywał kilkanaście par do przyszłego pożycia: - „Dziewczyno, jeśli rano leci Ci biały, przezroczysty, ciągliwy śluz, to wiedz, że jesteś płodna. Natomiast, gdy śluz jest ciemny i kruchy, znaczy, że masz dni bezpłodne”; „Wiedzcie, że kobieta w sposób naturalny pragnie spermy mężczyzny”; „Zakładanie spirali domacicznej i stosowanie tabletek hormonalnych zabija płody”; „Te kobiety, które leczą mięśniaki macicy w szpitalu przy Warszawskiej prawdopodobnie poddawały się stosunkom przerywanym!” CZYTAJ WIĘCEJ

pisownia oryginalna

Jednak nie zawsze musi być tak, jak na „lekcji biologii”. Kuba, który cztery lata temu odbywał taki kurs powiedział, że prowadząca szybko i zwięźle wytłumaczyła, jak i dlaczego można stosować pewne metody antykoncepcji.
– Nie naciskała na to, byśmy się do nich dostosowali. Mówiła o tym bardziej w formie alternatywy i tylko wyjaśniła jak działają. Natomiast na koniec ksiądz, który prowadził cały kurs pokazał palcami jakby sprawdzał gęstość wydzieliny i powiedział „lepiej nie grajcie w "watykańską ruletkę". Żadnych nacisków na „kościelne metody”, wręcz przeciwnie. Czułem, jakby sami mówili, że to bzdura – mówi Kuba.
Ksiądz księdzu nierówny
Na takich spotkaniach rozmawia się nie tylko na temat form zabezpieczania. Porusza się także kwestia seksu przedmałżeńskiego. Kokoszkiewicz na swoim blogu opisała, jak to ksiądz miał podczas spotkań, na które uczęszczała wręcz zniechęcać młodych do współżycia przed ślubem.
Judyta Kokoszkiewicz
o wykładzie podczas nauk przedmałżeńskich

Życie w grzechu przed ślubem może potem bardzo źle skutkować. Dam wam przykład: na początku mojej posługi kapłańskiej grzebałem pana młodego, który zginął w wypadku jadąc na własny ślub - konar drzewa, z którym się zderzyli, przebił jego krtań. Na innym weselu pan młody umarł na zawał serca, gdy tylko przestąpił próg sali biesiadnej. Kolejny przykład: para musiała brać ślub w szpitalu, po tym, jak nowożeniec jadąc motocyklem na uroczystość tak się w drodze połamał, że swoje wesele celebrował w gipsie, na szpitalnym łóżku. Kara boża może spotkać też później - niedawno w naszej parafii mieliśmy smutną sytuację pogrzebu noworodka. CZYTAJ WIĘCEJ

pisownia oryginalna

Zdarzają się także księża, którym seks przedmałżeński nie przeszkadza. – Nie słyszałem, by ktokolwiek to potępiał. Podczas moich nauk przedmałżeńskich ksiądz sam przyznał, że jeśli chodzi o "te sprawy", to kościół jest trochę zacofany. Inną sprawą jest to, że zapewniano nam różnych ekspertów. Odnośnie dzieci spotykaliśmy się z położną, czy psychologiem. Natomiast ksiądz mówił o wierze, czy też formalnościach związanych ze ślubem. W sumie chodziłem tam trzy miesiące i byłem bardzo zadowolony – opowiada Tomek, który w ubiegłym roku wziął ślub.
Również bardzo zadowolony z nauk przedmałżeńskich jest Staszek – "świeży absolwent" kursu, który zakończył go zaledwie dwa tygodnie temu. Co ciekawe, do małżeństwa przygotowywał go ksiądz, który miał 40-letnie doświadczenie małżeńskie. W wieku 69 lat został duchownym po tym, jak zmarła jego żona. – Byliśmy u księdza Antoniego Kieniewicza. Naprawdę polecam. Chyba nie można było znaleźć lepszej osoby do prowadzenia takich nauk – zachwalał Staszek.
Jak widać z naukami przedmałżeńskimi bywa, jak z „watykańską ruletką”. Raz się uda, raz nie. Jedni mogą natrafić na „nawiedzonych” nauczycieli, inni na wartościowych. Ale czy tak nie jest wszędzie? Jak wyglądają Wasze doświadczenia w tej sprawie?