Skandal pedofilski w warszawskim Kościele wydaje się niczym przy tym, jak do problemu pedofilii podchodzi kuria we Wrocławiu. Hierarchowie z Dolnego Śląska uznali bowiem, że proboszczem w Brożcu może zostać ks. Edward P., który przed dekadą... został prawomocnie skazany za molestowanie 11-latków. - Ten wyrok uległ już zatarciu – oznajmił kanclerz archidiecezji wrocławskiej ks. Stanisław Jóźwiak. - Jeśli ktoś jest uzależniony od alkoholu, to naprawdę nie powinien pracować w sklepie monopolowym - odpowiada seksuolog Aleksandra Jodko.
Skala problemu pedofilii w polskim Kościele zaczyna przerażać. W ostatnich tygodniach co kilka dni ujawniane były kolejne bulwersujące przypadki molestowania najmłodszych przez duchowny z różnych części kraju. A także tych, którzy polski Kościół reprezentowali na świecie, jak abp Józef Wesołowski i ks. Wojciech Gil, którymi interesuje się dominikański wymiar sprawiedliwości. Ostatnio cała Polska żyła jednak przypadkiem ks. Grzegorza K., który został - co prawda nieprawomocnie - skazany za molestowanie ministranta, ale kuria warszawsko-praska nadal pozwoliła mu pełnić funkcję proboszcza na stołecznym Tarchominie.
Pedofil może zostać proboszczem
Gdy abp Henryk Hoser publicznie przeprosił za to skandaliczne zaniechanie, ujawnił też kolejny przypadek pedofilii w swojej diecezji, a kilkanaście godzin później media doniosły o... następnych dwóch sprawach, w których wobec duchownych wytoczono poważne podejrzenia związane z pedofilią. Nie inaczej było niestety i w piątek. Tym razem na jaw wyszedł skandal pedofilski w diecezji wrocławskiej. Kolejny przypadek, w którym wydaje się, że hierarchowie zrobili wszystko, by sprawę zatuszować. Zupełnie nie dbając o bezpieczeństwo najmłodszych wiernych.
Obecny proboszcz z Brożca w archidiecezji wrocławskiej dziesięć lat temu został prawomocnie skazany za molestowanie seksualne swych ministrantów. Działał wówczas jednak w parafii w Pszennej. Po wyroku sądu decyzją swego biskupa trafił więc za karę do... domu dla emerytowanych duchownych. Zastanawiające jest już to, czy takie miejsce jest najlepsze, by ukarać księdza-pedofila. Dziś o wiele bardziej bulwersują jednak dalsze decyzje kurii we Wrocławiu, która niedawno postanowiła znowu uczynić go proboszczem. Tym razem w Brożcu.
Wyrok zatarty, biskup daje drugą szansę
Kogoś zdziwiło, gdy ks. Wojciech Lipka z kurii warszawsko-praskiej przekonywał, że jasne dla prawników pojęcie "innych czynności seksualnych" dla Kościoła jest "rzeczą podlegającą interpretacji"? Za tę wypowiedź ks. Lipka musiał pożegnać się z funkcją kanclerza kurii. Tymczasem jego kolega po fachu z Wrocławia przywrócenie prawomocnie skazanego pedofila do funkcji proboszcza uzasadnia jeszcze bardziej kuriozalnie. – Ten wyrok uległ już zatarciu – tłumaczył w rozmowie z TVP Info ks. Stanisław Jóźwiak, kanclerz archidiecezji wrocławskiej.
Tego nie wytrzymał już nawet zwykle bezkrytyczny dla Kościoła w Polsce Tomasz Terlikowski. "Tyle tylko, że normalnych rodziców w ogóle to nie obchodzi. Oni chcą mieć pewność, że ich proboszcz nie dobiera się do chłopców, i to nawet jeśli jego wyrok jest zatarty" - komentował skandal we Wrocławiu naczelny "Frondy".
Skandal, w tle którego kolejny raz pojawia się wielki znak zapytania nad instytucją zatarcia wyroku. Dziś wielu dziwi się jak to możliwe, że wymiar sprawiedliwości z urzędu zapomina nawet o wyrokach za czyny pedofilskie. To nieprawda. Od 2005 roku w Kodeksie karnym mamy art. 106a, który stanowi, iż "nie podlega zatarciu skazanie na karę pozbawienia wolności bez warunkowego zawieszenia jej wykonania za przestępstwo przeciwko wolności seksualnej i obyczajności, jeżeli pokrzywdzony był małoletnim poniżej lat 15".
Bogu dzięki za "zawiasy"
Pedofil z Pszennej miał jednak szczęście. W roku 2003 świdnicki sąd za molestowanie dwóch 11-latków skazał go jedynie na półtora roku pozbawienia wolności... w zawieszeniu na cztery lata. – Jak tylko dostaniemy wyrok, odwołamy proboszcza z parafii - grzmiał wówczas bp. Edward Janiak. Ten sam wyrok, który zakończył karierę ks. Edwarda P. w Pszennej, dekadę później otworzył przed nim karierę w Brożcu.
Kolejny raz instytucja zatarcia wyroku okazuje się w naszym kraju mocno niedoskonała. Szczególnie w zestawieniu z łagodnymi wyrokami w zawieszeniu, które część sądów nakłada na pedofilów. Linię orzeczniczą nad Wisłą trudno zmienić czasem przez dekady. O wiele łatwiej być może udałoby się przeforsować kolejną nowelizację Kodeksu karnego, po której o zatarciu wyroku mogliby zapomnieć także pedofile, którzy usłyszeli wyrok w zawieszeniu.
Seksuolog Aleksandra Jodko nie ma wątpliwości, że z pedofilami nie radzi sobie nie tylko Kościół, ale i państwo. Sądy niezwykle rzadko analizują bowiem, czy mają do czynienia z jednorazowym czynem pedofilskim (co jest rzadkością), czy też pedofilią, czyli określonym zespołem chorych upodobań seksualnych. - To jednostka chorobowa, która jest dziś nieuleczalna. Medycyna i psychologia nie znają metod, które mogą pedofila wyleczyć, by nagle zaczął interesować się dorosłymi. Zatarciu ulega czyn, preferencje seksualne się natomiast nie zacierają. I sądy muszą to zrozumieć - tłumaczy.
Chore skłonności się nie zacierają
Specjalistka przekonuje, że zacieranie wyroku pedofilom nie może mieć żadnego uzasadnienia. - Te preferencje będą trwały do końca życia. Jeśli zatem mowa o księdzu, czy nauczycielu, to oni zawsze muszą słyszeć wyrok zakładający zakaz pracy z dziećmi - przekonuje. I nie ma wątpliwości, że niewiele może tu zdziałać terapia, do które będzie teraz namawiała proboszcza z Brożca wrocławska kuria. Pedofil może pomóc samemu sobie i nauczyć się panować nad swoimi żądzami. Terapia nie gwarantuje jednak bezpieczeństwa żadnemu dziecku, z którym zostanie sam na sam.
Tymczasem normalna posługa kapłańska często takie sytuacje stwarza. - Jeśli ktoś jest uzależniony od alkoholu, to naprawdę nie powinien pracować w sklepie monopolowym. I tak samo ktoś o skłonnościach pedofilnych nie może pracować z dziećmi - stwierdza Aleksandra Jodko. - Pierwszym elementem terapii jest bowiem uświadomienie sobie problemu. Pedofile, z którymi ja miałam do czynienia na terapii zaczynali rozumieć swój błąd dopiero wówczas, gdy sami uznawali, że muszą unikać dzieci. Niestety tacy księża nie sprawiają wrażenia, by to rozumieli - ocenia seksuolog.