Piotr Gliński jako prezydent Warszawy pozbyłby się "nieuzasadnionych imprez" w mieście. Jego zdaniem ważniejsza też, niż Karta Warszawiaka, jest karta dla dużych rodzin. O "słoikach" zaś profesor mówi: – Kto dzieli warszawiaków, robi źle.
Prof. Piotr Gliński najpierw był kandydatem na premiera technicznego, prezydenta Polski, a teraz - na prezydenta Warszawy. Gdy Bogdan Rymanowski wytknął mu na antenie TVN24, że to już trzecie stanowisko, do którego Gliński jest kandydatem i że staje się PiS-wskim kandydatem do wszystkiego, profesor stwierdził, że to "raptem trzy" funkcje.
- Wszystkie wymagają podobnych kompetencji, ale póki co to tylko hipotetyczne rozważania - podkreślił Gliński. I dodał, że poprzez takie kpiny i szyderstwa, że jest kandydatem do wszystkiego, oponenci polityczni chcą go dewaluować. Na dodatek, jak twierdzi, manipuluje się jego wypowiedziami.
Profesor stwierdził również w programie "Kawa na ławę", że "skandaliczne są oskarżenia" pod adresem PiS-u, jakoby za prezydentury Lecha Kaczyńskiego w Warszawie doszło do "zapaści inwestycyjnej". - Lech Kaczyński zrealizował i przygotował bardzo wiele inwestycji: Centrum Kopernika, Muzeum Żydów Polskich, Most Północny - wymieniał Gliński. - Wszystko to zrobił Lech Kaczyński. Obecna ekipa jest od 7 lat i oprócz jednej, nie zrealizowała żadnej ze swoich kluczowych obietnic - podkreślał.
Gliński odniósł się też do słynnego już "W" w kampanii PiS. Jak tłumaczył, było to nawiązanie do przemówienia Starzyńskiego z września 1939 roku, nawiązanie do "pięknej tradycji tego miasta". Profesor przyznał, że można mieć w tym przypadku skojarzenia z godziną W, ale że wielu polityków w Europie "odwołuje się do mocnych symboli", ale nie oznacza to "przenoszenia daniny krwi". - Dzisiaj zaangażowanie w życie publiczne nie wymaga daniny krwi - zaznaczał.
Kandydat techniczny odniósł się też do kwestii "słoików" w stolicy. Jak stwierdził krótko, kto dzieli warszawiaków, ten robi źle. Z kolei jeśli chodzi o kartę warszawiaka, to zdaniem profesora ważniejsze jest teraz utworzenie karty dla dużych rodzin. - One powinny mieć wygodniejsze życie i łatwiejszy dostęp do wielu usług - stwierdził profesor.
Piotr Gliński mówił również o "nieuzasadnionych imprezach", które ukróciłby w Warszawie. Jak przypomniał, popularne "wianki" czy sylwester są w porządku, ale "w wielu krajach i miastach zabronione jest nadużywanie tego rodzaju środków", które uniemożliwiają ludziom spokojny sen na szóstą rano do pracy.
Zapytany o to, jakie imprezy są "nieuzasadnione", Gliński wskazał np. pokazy sztucznych ogni organizowane dla prywatnych firm po godzinie 22.00. - To nieuzasadnione w mieście, gdzie tysiące ludzi chce odpocząć - mówił. Jak podkreślił, niektóre koncerty na Stadionie Narodowym również były zbyt głośne, co odbijało się na okolicznych mieszkańcach.