Tomasz Niewiadomski, syn milionera Tadeusza Niewiadomskiego za 7 mln zł kupił od Grzegorza Hajdarowicza "Przekrój". W powszechnej ocenie nie będzie w stanie zarobić na tej transakcji. Czy media to nowe kluby piłkarskie? Bogaci ludzie kupują je dla prestiżu, ale bez szansy na zwrot inwestycji. A kiedy znudzi im się wydawanie na nową rozrywkę, odetną pieniądze jak Józef Wojciechowski Polonii Warszawa.
Skazany na śmierć tygodnik "Przekrój" ma szansę na nowe życie. Prawa do tytułu kupił od Grzegorza Hajdarowicza fotograf Tomasz Niewiadomski. Zapłacił 7 milionów złotych, ale to pewnie nie koniec wydatków – na razie tygodnik nie będzie się ukazywał, bo wydawca i redaktor naczelna będą pracować nad jego nowym kształtem. A to oznacza brak dochodów i straty. Pytanie, jak długo Niewiadomski będzie je tolerował.
Zastanawiająca jest też cena – za tygodnik, którego sprzedaż spadła do ok. 16 tys. egzemplarzy zapłacono 7 mln zł, w tym 4 mln zł w gotówce. To, w połączeniu z deklaracją dania sobie nieokreślonego czasu na przygotowanie nowej koncepcji pisma każe zastanowić się, czy ważniejszy niż względy biznesowe był sentyment do tytułu.
Jeśli tak, to Niewiadomski wcale nie byłby pierwszym człowiekiem o zasobnym portfelu (jego ojciec sprzedał firmę produkującą soki Fortuna i Łowicz za 250 mln zł), który zainwestował w prasę.
Bogata przeszłość
Jednak warto zwrócić uwagę na zakres transakcji. Niewiadomski kupił nie tylko prawo do wydawania "Przekroju", ale także niemal 70 lat jego przeszłości. – Tygodnik zdigitalizował wszystkie poprzednie wydania – zauważa ks. Kazimierz Sowa, szef Religia.tv. – Nie wiem, czy można to spieniężyć, ale na pewno można to wykorzystać, na przykład udostępniać czytelnikom, prenumeratorom – zauważa.
Oczywiście najgłośniejsze przejęcie ostatnich miesięcy to zakup prestiżowego "The Washington Post" przez Jeffa Bezosa, założyciela internetowego sklepu Amazon. Wykładając na początek 250 mln dol. Bezos zabiera się za ratowanie coraz gorzej radzącej sobie legendy (to dziennikarze "WaPo" ujawnili aferę Watergate, która doprowadziła do rezygnacji prezydenta Richarda Nixona).
Część teorii próbujących wytłumaczyć tę zaskakującą dla wielu transakcję mówi, że Bezos ma rzeczywiście pomysł na wyciągnięcie tytułu z tarapatów i na nowe otwarcie. Inni przekonują, że dla człowieka z fortuną obliczaną na 28 mld dol. zakup dziennika to drobnostka. Według nich Bezos nie chce na "The Washington Post" zarobić, ale wybudować sobie pomnik, kupić miejsce w historii.
"Kupił tygodnik dla przyjemności"
Podobnie sądzono o zakupie amerykańskiego "Newsweeka" przez Sidneya Harmana. "Kupił tygodnik dla przyjemności" – komentowano, kiedy przejął od wydawcy "The Washington Post" zadłużone pismo. Chciał je uratować, ale nie pomogło nawet zatrudnienie Tiny Brown, założycielki popularnego serwisu The Daily Beast. W grudniu 2012 roku pojawiło się ostatnie drukowane wydanie tygodnika.
Także względy ideowe, a nie biznesowe przyświecały Chrisowi Haughesowi, jednemu z współtwórców Facebooka. 28-latek kupił "The New Republic" i zapowiedział, że zrobi z niego zaangażowane, obiektywne pismo na najwyższym poziomie. Obiecał inwestycje i przyciągnięcie do redakcji nowych nazwisk.
Na zakupy wybrał się kilka lat temu także Aleksandr Lebiediew – rosyjski oligarchakupił kilka tytułów w Wielkiej Brytanii. Wcześniej bogaci Rosjanie byli znani raczej z kupowania klubów piłkarskich, które niezmiennie były i są studniami bez dnia. I tutaj porównanie wydaje się w pełni uprawnione, bo na prowadzenie redakcji można wydać nieograniczoną kwotę pieniędzy, bez pewności, że się zwrócą.
Magazyn jak klub piłkarski
I chociaż Roman Abramowicz nadal pompuje pieniądze w Chelsea Londyn, to więcej jest przypadków, gdy znudzony i rozczarowany brakiem wyników biznesmen wycofuje się nagle z inwestycji. Tak było z Polonią Warszawa (Józef Wojciechowski) czy Śląskiem Wrocław (Zygmunt Solorz-Żak). Przecież za taki ruch można uznać sprzedaż "Przekroju" przez Grzegorza Hajdarowicza. Kiedy kupił tytuł w 2009 roku obiecywał uczynienie z niego polskiego "New Yorkera". Po czterech latach zrezygnował.
W przejmowaniu mających kłopoty tytułów prasowych można dostrzec nawiązania do przeszłości. – To mi przypomina ideę mecenatu – mówi prof. Maciej Mrozowski, medioznawca z Uniwersytetu Warszawskiego. – Kiedyś Medyceusze utrzymywali artystów, dzisiaj utrzymywani będą dziennikarze. W Polsce po raz pierwszy od II wojny światowej mamy ludzi, którzy dorobili się i mogą pozwolić sobie, by przepuścić kilka milionów na jakiś tytuł. To dobrze – ocenia.
Współczesny mecenat
Według Mrozowskiego dzięki temu może uda się znaleźć dla "Przekroju" nową formułę. – Mam nadzieję, że nowy właściciel nie traktuje tego jak biznes. W prasie wszystko nie wszystko jest na sprzedaż, nie wszystko może być biznesem. Mam tylko nadzieję, że ci nowi właściciele mediów nie zepsują tego, co przejęli – mówi medioznawca.
Wracając jeszcze do piłkarskiej analogii trzeba mieć nadzieję, że nie skończy się tak jak z Polonią Warszawa. Kiedy przejmował ją Józef Wojciechowski nadzieje były wielkie, ale jeszcze większe było rozczarowanie na koniec jego przygody z klubem. Miejmy nadzieję, że nowi właściciele będą mądrze kierowali swoimi gazetami, nie wykorzystując ich do personalnych i politycznych rozgrywek, a raczej do rozwoju społeczeństwa obywatelskiego. Bo po to jest prasa.