Jeśli w [url=http://shutr.bz/1e8HUSE]związku[/url] dochodzi do szantażu, to znaczy, że coś jest naprawdę nie w porządku
Jeśli w [url=http://shutr.bz/1e8HUSE]związku[/url] dochodzi do szantażu, to znaczy, że coś jest naprawdę nie w porządku Fot. shutterstock.com

Znana prezenterka TVP Beata Tadla rzuciła jedzenie mięsa dla swojego partnera, Jarosława Kreta. Wiele osób zmienia się, by sprostać oczekiwaniom lub przypodobać się ukochanej osobie, ale jednoczesnie powstaje pytanie: czy naprawdę tak powinno być? A może udany związek to ten, w którym w 100 proc. obie osoby akceptują się wzajemnie?

REKLAMA
Niewątpliwie niejedna para rozstała się, bo partner oczekiwał niemożliwego. Litanie narzekań, szantaże, oczekiwanie, że zaraz ktoś zmieni się w ideał. Może to dotyczyć wszystkiego: spotkań z kolegami, imprez, sposobu ubierania, picia piwa albo jedzenia mięsa. Prezenterka TVP Beata Tadla zdecydowała się zostać wegetarianką dla swojego partnera – ale czy w związkach nie powinniśmy akceptować się w 100 proc. tak, by nie musieć się diametralnie zmieniać?
Psycholog i terapeuta pomagający parom Piotr Mosak zaznacza, że w przypadku opisanym na początku – prezenterki TVP i jej partnera – nie wiemy, czy kobieta sama chciała przejść na wegetarianizm, czy została do tego zmuszona. Dlatego też nie należy tego oceniać. Można jednak przyjrzeć się kilku sytuacjom w związkach: kiedy jedna osoba szantażem zmusza drugą do zmiany, kiedy zmieniamy się sami z siebie i kiedy mamy do czynienia ze zmianami małymi, z pozoru nieistotnymi, których wymaga od nas partner.
Szantaż? Uciekaj od tyrana
Lubomira Szawdyn, psycholog i psychoterapeuta, która zagadnieniami związków i małżeństw zajmuje się od 50 lat, mówi jasno: zmuszanie partnera do tego, by diametralnie coś w sobie zmieniał, jest tyranią. – W małżeństwie i każdej poważnej relacji, gdzie na kimś nam zależy, nie powinno być kompromisu, a konsensus. Trzeba dążyć do tego, by drugiej osobie coś od siebie ofiarować, ale nie chodzi o zmianę trybu życia. Ofiarować należy swoją uwagę, cierpliwość, tolerancję, zrozumienie – przekonuje psycholog.
Co jednak zrobić, kiedy partner oczekuje od nas chociażby zmiany trybu jedzenia, naszych przyzwyczajeń? Wówczas, jak radzi Lubomira Szawdyn, należy wysłuchać go, spróbować zrozumieć, dlaczego w ogóle takiej zmiany od nas wymaga. – Chociaż już sam fakt, że ktoś nie akceptuje nas takimi, jakimi jesteśmy, oznacza że w związku "dzieje się coś niedobrego" – ocenia nasza rozmówczyni.
Nie ścigaj się na uczynki, nie licytuj
Oczywiście, może zdarzyć się tak, że jeden z partnerów chce zmienić się dla drugiego. Zostaje wegetarianinem, przestaje wychodzić na piwko z kolegami albo kobieta przestaje ganiać po imprezach. Teoretycznie więc, skoro to ktoś chce coś diametralnie zmienić dla drugiej osoby, wszystko powinno być w porządku. Ale Lubomira Szawdyn przestrzega przed takimi decyzjami.
– Jeśli ta osoba potem nie wybuchnie z powodu zmiany, to wszystko w porządku. Ale najczęściej myślenie jest takie, że skoro ja coś zrobiłam, to on też powinien. Zaczyna się taka wojna na punkty, kto dał od siebie więcej. Rzadko się zdarza, by tej wojny nie było – wyjaśnia psycholog.
Również Piotr Mosak przyznaje: jeśli partner nas szantażuje – zmienisz się albo to koniec – to jest to po prostu szkodliwe. – Należy wówczas sobie zadać pytanie o jakość uczuć tej drugiej osoby: czy na przykład wegetarianizm nie jest dla niej ważniejszy niż związek. Jeśli ktoś szantażuje, to znaczy, że zależy mu bardziej na danej sprawie niż na związku – przekonuje Mosak.
Za szkodliwe Mosak uważa także licytowanie: ja zrobiłem dla Ciebie tyle, a ty o tyle mniej. – Licytacji w związku w ogóle być nie powinno – podkreśla psycholog. Jeśli więc zmieniamy coś sami z siebie – chcąc ulżyć, pomóc, sprawić przyjemność partnerowi – nie powinniśmy potem tego wykorzystywać jako karty przetargowej.
Zrozumieć partnera, dopiero się zmienić
Nasz rozmówca podkreśla jednak, że w sytuacji, kiedy rozumiemy potrzeby drugiej osoby i chcemy się dla niej zmienić, a nie zostajemy do tego zmuszeni, nie ma nic złego. Piotr Mosak wyjaśnia, że podczas terapii dla par nawet stosuje taki zabieg: obie osoby przychodzą z listą potrzeb i oczekiwań od partnera. Partnerzy mogą wówczas jasno wyartykułować, czego oczekują i od razu zadeklarować, co mogą w sobie zmienić.
Przy czym nie jest to metoda do stosowania samemu w domu, bo jak wyjaśnia Piotr Mosak: – Ja dokonuję tego w bezpiecznym miejscu, moim gabinecie. Takie zestawienie oczekiwań i potrzeb może doprowadzić do kłótni, a ja wtedy jestem osobą, która do tej kłótni nie dopuszcza, a wywołuje konstruktywną rozmowę.
Drobne sprawy i tresura
Co jednak w sytuacji, kiedy w związku jeden z partnerów oczekuje drobnych, pozornie nieważnych zmian w zachowaniu, a nie wielkich rewolucji? Na przykład: ja wolę niekolorowe ręczniki, bo kolorowe mi przeszkadzają. Albo w łazience ma być urządzone tak i tak, a nie inaczej.
Jak tłumaczy Piotr Mosak, jedna osoba może zmieniać swoje drobne zachowania i nie ma w tym nic złego. Wszystko ma jednak swoje granice. – Jeśli nagle się okazuje, że przez ostatnie kilka miesięcy partner zwrócił nam uwagę na 30 drobnostek, z których zmieniliśmy dla świętego spokoju 15, a teraz czujemy się potraktowani niesprawiedliwie, tresowani, to nie jest to dobry znak – przestrzega psycholog.
Jeśli jednak poczucia tresury i niesprawiedliwości nie ma, wówczas wszystko jest w porządku. Jak wyjaśnia, często zdarza się, że np. kobiety chcą urządzać mieszkanie według własnej wizji, a mężczyznom jest to... obojętne. I zgadzają się na różne rzeczy. W tym też, jak przekonuje Mosak, nie ma nic szkodliwego. – Ale warto zachować sobie prawo weta, na sytuacje, kiedy coś nas naprawdę zaboli. Chcesz urządzać mieszkanie: nie ma sprawy, ufam ci, zrób to tak, jak chcesz. Ale kiedy coś mi się naprawdę nie spodoba, to muszę mieć prawo się nie zgodzić – radzi nasz rozmówca.
Warto w takim przypadku rozmawiać o wzajemnych potrzebach i dochodzić do tego, w których obszarach możemy się zmieniać lub wręcz powierzać decyzje drugiej osobie. Na przykład: Ty ustalasz kolor farby do mieszkania, ale to ja decyduję jaki jej rodzaj wybrać, bo lepiej się na tym znam. – To także fajny sposób okazywania zaufania: znamy się, rozumiemy i ufamy sobie na tyle, że pozwalam ci podejmować decyzje za nas oboje – podkreśla psycholog.
Natomiast jeśli zamiast rozmów, omawiania potrzeb i wzajemnego zrozumienia jest tylko ślepy szantaż... cóż, wtedy zdecydowanie lepiej poszukać innego partnera. Albo wybrać się na terapię.