Jarosław Kaczyński stara się jak najbardziej podnieść temperaturę politycznego sporu. Zaczyna od Warszawy, gdzie chce zmobilizować jak najwięcej mieszkańców do pójścia na referendum. Nie przebiera w środkach i oskarża Hannę Gronkiewicz-Waltz oraz jej urzędników nie tylko o niekompetencję, ale i łamanie prawa oraz korupcję. Byliśmy na spotkaniu prezesa PiS z sympatykami na jego rodzinnym Żoliborzu.
Chociaż to środek tygodnia, sala żoliborskiego Kina Wisła szybko wypełnia się sympatykami Jarosława Kaczyńskiego. Prezes PiS będzie zagrzewał do wytężonego wysiłku w ostatnich dniach walki o Warszawę. A docelowo pewnie i o całą Polskę, bo jak przekonywał w środę Aleksander Kwaśniewski, bardzo możliwe, że partia Kaczyńskiego będzie miała konstytucyjną większość.
– Chyba nie będzie kompletu – mówi jedna z organizatorek na kilkanaście minut przed rozpoczęciem spotkania.
Okazuje się, że jest w błędzie, bo kiedy na salę wejdzie spóźniony o kilka minut Kaczyński nie będzie już żadnego miejsca siedzącego. Bo prezes, jak sam mówi, jest tutaj u siebie. Większość widzów wie, gdzie jest jego dom, do której szkoły bracia chodzili.
Warszawskie referendum to najważniejsza rozgrywka polityczna od wyborów parlamentarnych w 2011 roku. Dlatego jeśli nie uda się zachęcić co najmniej 29 proc. warszawiaków do pójścia do urn, w niepamięć odejdą sukcesy wyborcze z Rybnika, Elbląga i Podkarpacia. Z drugiej strony będzie miał szereg wymówek, które pomogą wytłumaczyć zwycięstwo Hanny Gronkiewicz-Waltz. Znowu usłyszymy o szerokim froncie medialnym, o wykorzystywaniu urzędów prezydenta i premiera do walki politycznej.
Mało prawdopodobne jest też osłabienie pozycji Adama Hofmana, który odpowiada za kilka ostatnich kampanii Prawa i Sprawiedliwości. Widać wyraźnie, że zapomniał mu już wybryki z Mielca i o jego przyszłości zdecydują wyniki kampanii. A dotychczasowe sondaże przemawiają na korzyść PiS-u. Hofman może się z takiego stanu rzeczy cieszyć, bo oczywiste jest, że to bitwa o Warszawę przesądzi o jego pozycji do czasu kampanijnego maratonu 2014-2015. Dlatego można się spodziewać wzmożonej aktywności prezesa do ostatnich chwil kampanii. Rzecznik PiS już na pewno się o to postara.
Przykład tego mieliśmy podczas ostrego przemówienia Kaczyńskiego na Żoliborzu. Sprowadzało się ono do ciągłych sugestii, że urzędnicy Hanny Gronkiewicz-Waltz (a może i ona sama) są nie tylko niekompetentni, ale i skorumpowani. Jednym z zarzutów był brak obwieszczeń o obwodach wyborczych. Prezes PiS zarzucił urzędnikom stołecznego ratusza niedopełnienie obowiązków i złamanie prawa. Ale kiedy spytaliśmy Jarosława Kaczyńskiego, czy w takim razie złoży doniesienie do prokuratury, był już mniej stanowczy.
Na spotkaniu w Kinie Wisła Kaczyński był mocno skupiony na sprawach warszawskich. Sam nie poruszał innych kwestii niż tych związanych ze stolicą. Kiedy w pytaniach (zadawanych na kartkach) pojawiły się inne wątki, mówił o nich bardzo zwięźle. Zupełnie przemilczany został temat Smoleńska. Dopiero kiedy Kaczyński wychodził, ktoś spytał go o szanse na zbudowanie pomnika upamiętniającego ofiary. Ale to było już poza sceną.
Bo eksponowanie wątków katastrofy, Antoniego Macierewicza i jego ekspertów nie pomoże w dobiciu do wymaganego poziomu frekwencji. Pomysł na wyrwanie z letargu anty PiS-owskich wyborców rzucony przez Michała Kamińskiego, posła do Parlamentu Europejskiego, który przygotowywał kampanie wyborcze dla PiS okazał się skuteczny. Politycy PO mówią dzisiaj nie o Piotrze Guziale, nawet nie o Jarosławie Kaczyńskim, ale o Antonim Macierewiczu i Tadeuszu Rydzyku jako o tych, którzy mieliby zyskać najwięcej na obaleniu Hanny Gronkiewicz-Waltz.
Z drugiej strony na środowym spotkaniu raczej nie trzeba było nikogo przekonywać. Wystąpienie prezesa było co chwilę przerywane oklaskami, a z sali dało się słyszeć “Trzeba ją obalić”,”Oni nie mogą dłużej rządzić” itp. – Bardzo nam się podobało – mówi po spotkaniu starsze małżeństwo. – I tak już byliśmy zdecydowani, że pójdziemy na referendum, to nas tylko utwierdziło – dodają.
Pan Andrzej jest z Żoliborza, tak jak prezes. – No tak, wiem gdzie mieszka, gdzie mieszkała jego mama. Będę głosował – zapewnia. Nie przeszkadza mu egzotyczny sojusz, jaki zbudował się wokół inicjatywy Piotra Guziała. PiS krytykuje tylko za jedno. – Niepotrzebnie oddali władzę, jak już ją mieli. Nie powinni się na to godzić – wypomina. Ale poza tym zła jest Gronkiewicz-Waltz i jej ludzie.
Takimi spotkaniami Jarosław Kaczyński powiększa grupę tych, którzy będą podobnie jak pan Andrzej głosowali przeciw obecnym władzom Warszawy. W głosowaniu, gdzie do urn musi pójść co najmniej 389 tys. osób. O powodzeniu akcji “W” będą decydować setki, a nie tysiące głosów.
Dlatego do ostatnich chwil przed ciszą referendalną PiS będzie mobilizował niezadowolonych z rządów PO w stolicy. A że Polacy lubią głośno wyrażać swoje niezadowolenie, PiS-owi może udać się zachęcić do głosowania wystarczającą liczbę wyborców.