– Zgodnie z prawem mieszkańcy powinni być poinformowani w sprawie wyborów, a obwieszczeń nie ma. Czy to jest normalna sytuacja w demokratycznym kraju? Jeśli coś takiego się zdarza, to musimy zakładać, że może dojść do fałszerstw – mówi w "Bez autoryzacji" posłanka PiS Elżbieta Kruk.
Jest pani członkiem parlamentarnego zespołu ds. katastrofy smoleńskiej. Maciej Lasek właśnie oskarżył waszego eksperta o sfałszowanie zdjęcia, które miało być jednym z dowodów na wybuch. Co pani na to?
Elżbieta Kruk: Przede wszystkim nie mam żadnych powodów do tego, by ufać Maciejowi Laskowi. Abstrahując w ogóle od tej sprawy, jedno zdjęcie nie ma żadnego znaczenia w kwestii wyjaśniania i dążenia do prawdy. Prawda jest taka, że obowiązek wyjaśnienia przyczyn katastrofy ciążył na organach państwa, które zamiast wyjaśniać jeszcze mataczą w sprawie.
Prawda jest też taka, że sam prof. Binienda przyznał, że wspomniane zdjęcie wziął z internetu.
Nie rozumiem, po co pan o to pyta. Najważniejsze pytanie jest takie, dlaczego muszą być tworzone zespoły parlamentarne, dlaczego swoich obowiązków nie wykonują organy państwa. Nie wstydzimy się swojej działalności i swoich ekspertów, bo i tak robimy coś, do czego zobowiązani byli inni.
Pojawiają się spekulacje, że w przeddzień referendum PiS próbuje jednak schować Antoniego Macierewicza. Wczoraj odwołano posiedzenie waszego zespołu.
Powodem odwołania posiedzenia były sprawy organizacyjno-techniczne, nad którymi nie będę tutaj się rozwodziła. Dla mnie wszystkie te spekulacje dotyczące wizerunkowego wpływu Antoniego Macierewicza na PiS próbują rozmyć sprawę wyjaśniania katastrofy, upolitycznić ją.
Ale przecież sam zespół jest polityczny.
No a jak pan sobie wyobraża? Jaką inną drogą niż polityczną możemy działać na rzecz wyjaśniania katastrofy? Zespół jest polityczny, bo państwo jest polityczne. Możemy nazwać sobie jakieś akcje "społecznymi", ale to zawsze jest polityka.
Polityka to też warszawskie referendum. Jarosław Kaczyński wzywa, by przypilnować uczciwości głosowania. Obawiacie się fałszerstw?
Żyjemy w określonej rzeczywistości i obecnie w Warszawie jest przedziwna sytuacja. Zgodnie z prawem mieszkańcy powinni być poinformowani w sprawie wyborów, a obwieszczeń nie ma. Czy to jest normalna sytuacja w demokratycznym kraju? Jeśli coś takiego się zdarza, to musimy zakładać, że może dojść do fałszerstw. My staramy się poinformować obywateli, że obserwowanie wyborów i sprawdzanie, czy nie dzieje się nic złego, też leży w ich obowiązkach. Ja uważam, że w Polsce media zbyt mało troski poświęcają temu, że procedury demokratyczne są gwałcone.
A co jeśli Hanna Gronkiewicz-Waltz przegra referendum? Uważa pani, że stolica to ostatni bastion PO?
To będzie oznaczało, że wygra demokracja. Wierzę, że potem rządzący pójdą po rozum do głowy i przypomną sobie, po co funkcjonują. A jest się nad czym zastanawiać, bo dziś w Polsce zagrożone są fundamenty demokracji i zwijane jest państwo.