
Protestujący w Rosji działacze Greenpeace - wśród nich Polak - zostali zatrzymani przez tamtejsze władze, choć znajdowali się na wodach międzynarodowych. Eksperci prawa międzynarodowego twierdzą, że przestępstwa nie było, ale i tak zatrzymanym grozi do 15 lat więzienia. Radosław Sikorski twierdzi, że "wiedzieli, na co się ważą". Greenpeace tymi słowami się nie oburza. - Liczymy, że minister zapozna się ze sprawą - mówi nam rzecznik GP Jacek Winiarski.
Pan minister Sikorski na twitterze swoim chwali się wizytą w "Fakty po faktach" ozdabiając chwalbę dumną cytatą z siebie: "Greenpeace wiedział, na co się waży. W Rosji zapadają bardzo twarde wyroki".
Tak Panie ministrze, podpowiadam kilka równie fajnych na przyszłość:
- gdyby miała krótszą sukienkę to by jej nie zgwałcili
- gdyby nie siadał księdzu na kolanach, to by księdza nie podniecił
- gdyby nie podejmował walki to by nie zginął
- trzeba było lajka wcisnąć a FB a nie wybierać się do Rosji protestować
- mógł na górę nie wchodzić, to by nie spadł
Podpowiadać dalej? Znam kilka osób, które mają podobne kompetencje by zostać ministrem.
Podobnych głosów jest więcej. A co na takie stanowisko szefa MSZ sam Greenpeace? Rzecznik organizacji Jacek Winiarski podchodzi do sprawy spokojnie. - Być może minister nie jest w pełni zorientowany w sytuacji i nie wie, że nie doszło do popełnienia przestępstwa - mówi Winiarski. Jak dodaje, większość ekspertów ds. prawa międzynarodowego zgadza się, że statek Greenpeace'u znajdował się na wodach międzynarodowych i nie było podstawy do zatrzymania. - Zarzut piractwa w tym przypadku jest absurdalny - przypomina Winiarski.

