Według lokalnych mediów w Kaliszu 36-letnia nauczycielka urodziła córeczkę swojemu 14-letniemu uczniowi. To oczywiście godne potępienia złamanie prawa. Ale nie każdy romans w szkole narusza przepisy. Ale co z obyczajami? Mający za sobą takie związki nauczyciele i uczniowie, z którymi rozmawiamy nie mają nic przeciwko. Pewnie inaczej niż rodzice.
Tłum nastolatków odkrywających swoją seksualność, będących w środku burzy hormonów. Z drugiej strony młodzi nauczyciele, zaledwie 5-6 lat starsi od swoich uczniów. W takim środowisku nietrudno, by zaiskrzyło między młodymi ludźmi. I rzeczywiście takie związki nie należą do rzadkości.
14-letni tata
Mieszkańcy Kalisza od kilku dni żyją sprawą nauczycielki, która urodziła córeczkę swojemu uczniowi. Chłopak miał być nawet przy porodzie w szpitalu. Wzburzenie budzi różnica wieku między kochankami – uczeń ma 15 lat (jeśli to rzeczywiście jego dziecko, to w czasie kontaktu miał 14 lat), a kobieta 36 lat. O związku mieli wiedzieć rodzice chłopaka oraz dyrekcja szkoły.
Zgodnie z polskim prawem stosunek seksualny z osobą poniżej 15. roku życia to przestępstwo, za które grozi nawet 12 lat więzienia. Dlatego odpowiedzialność nauczycielki, rodziców i szkoły badać będzie teraz prokuratura. – "Taka osoba nie ma prawa pracować dalej z dziećmi" – już teraz komentuje szefowa kaliskiej prokuratury Elżbieta Fingas-Waliszewska.
Kilka lat temu głośno było o podobnej aferze z Wągrowca. Tam co prawda nie było potomstwa, ale wątpliwości budziło zachowanie nauczycielki i ucznia. O ile w Kaliszu nie dali poznać otoczeniu, że łączy ich coś więcej niż praca, to w Wągrowcu nie kryli się z uczuciami. Co więcej nauczycielka wykorzystywała pracę, by pomagać swojemu kochankowi. Tutaj nie było wątpliwości natury prawnej, ale moralnej.
Sidła na nauczycieli
Nie zawsze jednak to uczniowie są słabszą, czy pokrzywdzoną stroną. Sam pamiętam z liceum, że koleżanki nie wahały się wykorzystywać swoich atutów na niektórych lekcjach. Nie mam pojęcia, czy to rzeczywiście było skuteczne, ale faktem jest, że w niektóre dni tygodnia ich dekolty były znacznie głębsze. A one same nie ukrywały, że chcą dzięki temu uniknąć odpytywania. W tym przypadku kończyło się na kokietowaniu.
Inaczej, niż u Mateusza i jego nauczycielki Anny. Uczucie między nimi zaczęło się rodzić, jeszcze kiedy chłopak uczył się w szkole. Rozwój wydarzeń wyglądał standardowo – dodatkowe zajęcia, wyjazdy na konkursy.
Początkowo nic nie zapowiadało takiego finału – przecież często nauczyciele mają swoich ulubionych uczniów, z którymi spędzają więcej czasu niż z resztą. Ale tym razem tak nie było. I po pewnym czasie uczniowie zaczęli plotkować. Całe szczęście Mateusz akurat kończył szkołę. Po rozdaniu świadectw nic już nie przeszkadzało w kontynuowaniu znajomości. Opinie na temat ich związku dzielą lokalną społeczność.
Czasami takie związki nie kończą się dobrze. Jedna z autorek "The Daily Telegraph" opisała historię swojego romansu z kilkanaście lat starszym nauczycielem. Zaczął się, kiedy miała 14 lat. Uczennica okłamywała rodziców do momentu, aż zaszła w ciążę. Zdecydowała się na usunięcie dziecka, ale nadal kontynuowała znajomość. Przez to na lata zniszczyła relację z rodzicami, a na studia poszła mając dopiero 27 lat.
Zakazane związki
Bo związki między uczniami a nauczycielami to bardzo delikatny temat. – Takie związki są wykluczone – zastrzega dyrektor jednej ze szkół średnich. Prosi o anonimowość, tłumacząc, że sam nie ma nic przeciwko wypowiadaniu się w tej kwestii pod nazwiskiem, ale boi się, że czytelnicy mogą na siłę dopatrywać się takich związków w jego szkole. – Przez całą karierę nie spotkałem się z takimi związkami. Wiem jedynie, że było kilka przypadków małżeństw między byłymi nauczycielami a ich uczniami, ale to kilka lat po zakończeniu nauki u nas – zapewnia.
I cieszy się, że nigdy nie musiał korzystać z zasad przygotowanych na okoliczność zakazanego związku. – Jeśli zaczęłyby docierać do nas takie sygnały, interwencja powinna być natychmiastowa. Oczywiście wiele zależy od tego, jaki jest charakter tego związku, jak daleko to zaszło, czy to ma już jakieś swoje konsekwencje. Ale trzeba przede wszystkim porozmawiać z takim nauczycielem i wyjaśnić co się stało – relacjonuje.
Ale także dla dyrektora taka rozmowa nie jest łatwa. – Dotykamy intymnej sfery, bardzo wrażliwej. Warto zachować pewien element wstrzemięźliwości w ocenach, bo to jednak dotyczy uczucia dwojga ludzi, często już dorosłych – zauważa nasz rozmówca.