
Później jednak pień brzozy szoruje po dolnej powierzchni skrzydła i robi w niej dziury (uwaga białe strzałki i napisy dorysowane przeze mnie):
dokładnie tak jak przewiduje wskazany na początku tekst! Widzimy, że Binienda w końcu zrozumiał jak ma wyglądać geometria zderzenia w Smoleńsku.
Prof. Binienda wielokrotnie podkreśla, że zarówno wszystkie dane wejściowe jak i wyniki są publicznie dostępne, chociażby tutaj.
Wszystkie wyniki moich badań były prezentowane na wielu konferencjach, są publicznie dostępne i wręczone prokuraturze przez Antoniego Macierewicza.
Jeśli jednak spróbujecie odszukać opisaną powyżej symulację, napotkacie na duże problemy. Nie ma jej w żadnej oficjalnej publikacji, nie jest wspomniana w artykule w MCFNS, ani wystąpieniu na konferencji w październiku 2012 r., żadnym wystąpieniu dla zespołu parlamentarnego. Nigdzie. Oficjalnie ta symulacja nie istnieje. A prawdopodobnie jest to symulacja najbardziej zbliżona do warunków smoleńskich ze wszystkich zrobionych przez Biniende. Dlaczego tak trudno ją znaleźć? Pan profesor od początku powtarza mantrę:
Z przeprowadzonej w wyniku tych działań symulacji wynika, że drzewo jest przecinane w ciągu dwóch setnych sekundy, zostaje zniszczona krawędź przednia skrzydła, ale pozostała jego część nie ulega uszkodzeniu. Nawet dla kąta natarcia 14 stopni w sytuacji lotu poziomego powierzchnia nośna skrzydła nie jest uszkodzona ponieważ nie następuje kontakt pomiędzy dolną częścią drzewa a spodem skrzydła.
Ten przypadek niestety nie pasuje Biniendzie to jego mantry, stąd symulacja pozostaje w ukryciu. Trzeba by też przyznać rację i zwrócić honor blogerom – laikom, którzy wykazali mu błędy w symulacji.
Jak ważna jest ta symulacja mogą powiedzieć dwa cytaty z przemówienia Richarda Feynmana (tak, tego biorącego udział w badaniu katastrofy Challengera).
If you've made up your mind to test a theory, or you want to explain some idea, you should always decide to publish it whichever way it comes out. If we only publish results of certain kind, we can make the argument look good. We must publish both kinds of results. Details that could throw doubt on your interpretation must by given, if you know them. You must do the best you can – if you know anything at all wrong, or possibly wrong – to explain it. If you make a theory, for example, and advertise it, or put it out, then you must also put down all the facts that disagree with it, as well as those that agree with it.
Te fragmenty z jego przemówienia do studentów o tytule „Cargo cult science” pokazują, że naukowiec, stosujący metodę naukową ma obowiązek pokazywać zarówno to co wspiera jego teorię, jak i to co jej zaprzecza. Jeśli ograniczy się do prezentacji tylko tych fragmentów, które wspierają jego tezę, to przestaje być naukowcem, a zamiast nauki uprawia marketing.
Być może poruszona powyżej kwestia może rzucić nowe światło na treść zeznań Biniendy w prokuraturze, gdzie stwierdził:
[…] nie mam dostępu do wszystkich obliczeń, nie wszystkie były dla mnie wartościowe.
Jak to należy rozumieć? Czy obejmuje wskazaną symulację?
MAGIA WYGINANIA
Ponieważ opisane powyżej problemy uniemożliwiały mu wykonanie symulacji z prawidłowym kątem natarcia, należało poszukać metody na ich ominięcie. O dziwo, podpowiedź znalazła się w komentarzach pod moim tekstem „Skrzydło kontra brzoza – geometria”. Autorem jest Marek Dąbrowski, który oceniał, że skrzydło może uniknąć kontaktu z kikutem pnia brzozy pod warunkiem, że kikut zostanie odpowiednio wygięty. Przedstawił nawet własną interpretację:
Przypuszczenia Pana Marka nie traktowałem zbyt poważnie ze względu na pewien błąd, który popełnił. Mianowicie porównywał położenie brzozy po minięciu jej przez skrzydło z chwilą napierania przez dolne poszycie. Oczywiście w tym drugim przypadku na wyginanie będzie znacznie mniej czasu, co w konsekwencji oznacza, że szczyt pnia musi nabrać znacznie większych prędkości, porównywalnych z prędkością samego skrzydła. Jak wielkim jest to problemem przekonał się sam prof. Binienda, przygotowując swoją symulację na konferencję w październiku 2012r.
Binienda skorzystał z podpowiedzi Marka Dąbrowskiego, jednak dla spełnienia warunku niezniszczenia dolnej powierzchni skrzydła, musiał ją wygiąć tak, że ani ja, ani Marek, ani chyba nikt inny się nie spodziewał.
Przy powyższym ugięciu długość brzozy wystarczyłaby na dwa pełne zwoje.
Zdziwionych obrazem wyginającej się brzozy niczym trawa na wietrze zapewniam, że takie a nie inne właściwości wynikają po prostu z zapotrzebowania. W ten sposób prof. Binienda mógł wprowadzić do swojego modelu kąt natarcia 14 stopni unikając niewygodnej dla niego kolizji pozostałego kikuta z dolną częścią skrzydła. Warto przypomnieć, że oprócz nowego modelu Binienda prezentuje też stary. W ten sposób mając dwa jakoś tam do sytuacji w Smoleńsku podobne modele, próbuje twierdzić, że w ten sposób może wykluczyć zaistnienie sytuacji opisanej w raportach.