Wyjazd do ciepłych krajów, lampy antydepresyjne czy słuchawki z diodami zamiast głośników - to sposoby na walkę z jesienną apatią. Sprawdziliśmy, jak Polacy – od Krakowa, przez Warszawę, aż po Spitsbergen – radzą sobie z niedoborem światła.
– Chce mi się spać, mniej optymistycznie podchodzę do ludzi, bo i oni są nieuśmiechnięci, narzekam – wylicza objawy jesiennej apatii Iza. Młoda warszawianka nie jest jedyna osobą, która źle znosi krótkie dni i brak słońca.
Od kilku tygodni słońca zaczyna ubywać, dni są krótsze, a chmury odcinają dostęp do poprawiających nastrój promieni słonecznych. Ani się obejrzymy, będziemy żyć w niemal całkowitych ciemnościach - wstawać rano do pracy, kiedy na dworze panuje jeszcze szarówka i wracać, kiedy słońce już dawno zniknie za horyzontem. Obecnie słońce wschodzi o 7:05, a zachodzi o 17:46. Najkrótszy dzień mamy więc jeszcze przed sobą. 22 grudnia będzie trwał zaledwie 8 godzin i 7 minut.
Naukowcy z Instytutu Psychiatrii i Neurologii w Warszawie zbadali czy ilość światła ma wpływ na ilość przyjmowanych pacjentów z podejrzeniami depresji. Po przeanalizowaniu materiału z 10 lat okazało się, że rzeczywiście w okresach, w których natężenie światła spadało, lekarze przyjmowali zdecydowanie więcej osób.
Tak samo jak powietrza czy jedzenia, do życia potrzebujemy także słońca. Ludzki gatunek pochodzi przecież z gorącej Afryki, gdzie przez cały rok jest ciepło, a promieni słonecznych nie brakuje.
Iza z Warszawy, jak sama przyznaje, próbuje sobie dodać energii filiżanką kawy i stara się patrzeć na świat optymistycznie. Ale co zrobić, kiedy domowe sposoby na jesienną szarówkę nie sprawdzają się?
Świetlne gadżety
– Najłatwiej kupić lampy, które imitują efekt światła słonecznego – radzi dr Łukasz Święcicki Oddziału Chorób Afektywnych II Kliniki Psychiatrii Instytutu Psychiatrii i Neurologii w Warszawie. – Są też urządzenia, które wkłada się do uszu jak słuchawki. One na końcu mają diody emitujące światło i poprzez kanały słuchowe, które są przeźroczyste, to światło trafia do mózgu – opowiada doktor.
Możemy wymienić zwykły budzik na budzik świetlny. To urządzenie nie wyrwie nas ze snu dźwiękiem, ale światłem, które najpierw będzie się tylko tlić, żeby po kilku minutach w wyznaczonym czasie rozbłysnąć w całej sypialni.
– Ja to wszystko wypróbowałem i to działa – zapewnia doktor Święcicki. Jak tłumaczy w rozmowie z naTemat.pl, za jesienną apatię czy depresje odpowiedzialna jest melatonina, a dokładnie zaburzony rytm wydzielania tego hormonu. Nasz organizm wydziela go więcej kiedy nie ma światła. Mózg zaprogramowany jest tak, że kiedy oczy widzą ciemność, uwalnia się melatonina, która jest jak lek nasenny. Pojawienie się słońca hamuje wydzielanie melatoniny. Jesienią i zimą powinniśmy zatem oszukać nasz mózg i dostarczyć mu więcej światła.
Wycieczka pod palmy
Kilka lat temu w środku listopada Darek z Krakowa razem ze swoją dziewczyną pojechał na wycieczkę na południe ciągle słonecznej Hiszpanii. – Mieliśmy jeszcze kilka dni niewykorzystanego urlopu i postanowiliśmy złapać trochę słońca przed zimą – opowiada. Jak sam przyznaje, po powrocie do Polski czuł się bardzo dobrze, choć kiedy podróż planował, nie myślał wcale o tym, że wpłynie ona pozytywnie na jego samopoczucie po powrocie. – Ogólnie czułem się bardzo dobrze, może rzeczywiście ta podróż mi coś dała – mówi.
Jak tłumaczy dr Święcicki, taki wyjazd to bardzo dobra sprawa, bo wtedy organizm w naturalny sposób czerpie ze słońca to, co najlepsze. Okazało się również, że pora, jaką Darek przypadkowo wybrał na podróż do Hiszpanii była idealna. – Najlepiej na taki wyjazd udać się późną jesienią. Pozytywny efekt takiej wycieczki może nie utrzyma się całą zimę, ale będzie trwał przez duża jej część – tłumaczy dr Święcicki.
Jeżeli jednak nie możemy nigdzie wyjechać, pomóc mogą spacery. Jesienią niebo jest zwykle zasnute chmurami, więc żeby złapać odpowiednią dawkę słońca taka przechadzka powinna trwać przynajmniej dwie godziny.
Ciemno przez pół roku
Długie wieczory i szare poranki mogą być naprawdę dołujące, ale w Polsce nie jest jeszcze tak źle. Są miejsca na świecie, gdzie zima trwa pół roku, a słońce nie pokazuje się na horyzoncie miesiącami. Jednym z tych miejsc jest Spitsbergen.
– Spędziłem tam 5 miesięcy, to była zima, noc polarna. Przez cały czas było ciemno, ale to nawet dobrze, bo taka sytuacja sprzyjała moim badaniom – opowiada dr Grzegorz Karasiński z Instytutu Geofizyki Polskiej Akademii Nauk, który zajmował się badaniem atmosfery.
Mimo że na Spitsbergenie jest ciemno przez pół roku, naukowcy tam mieszkający ani nie naświetlają się specjalnymi lampami, ani nie używają świetlnych słuchawek. W polskiej bazie korzysta się z takiego samego światła, jakie znamy z naszych domów. – Czasami zwracam uwagę, czy światło żarówki jest bardziej żółte czy niebieskie, ale raczej z powodów zawodowych – mówi dr Karasiński, który zajmuje się optyką.
Przyznaje też, że nigdy nie doświadcza jesiennych depresji. – Kiedyś, już w Polsce, pracowałem tak, że budziłem się rano, gdy słońce jeszcze nie wstało. Pracowałem w ciemnym pokoju cały dzień i wychodziłem, kiedy było już ciemno. Pracowałem tak przez miesiąc i nie miałem żadnych objawów depresji – opowiada. Jak zauważa, ważne jest, żeby otaczać się fajnymi ludźmi, pracować w dobrej atmosferze i samemu nie starać się myśleć o depresji.