"Przestań się upijać" – czy to właściwa recepta na uniknięcie gwałtu?
"Przestań się upijać" – czy to właściwa recepta na uniknięcie gwałtu? Fot. slate.com/AgataGrzybowska/AG

Wypijesz mniej, będziesz bezpieczniejsza – takie rady wszystkim kobietom przedstawia dziennikarka magazynu "Slate" Emily Yoffe, która uważa alkoholową wstrzemięźliwość za receptę na uniknięcie seksualnej napaści Jej tekst wywołał gorącą dyskusję, której uczestnicy podzielili się na krzyczących o "obwinianiu ofiar" i tych, którzy tezę uznali za prawdziwą, ale niesłusznie otoczoną tabu.

REKLAMA
Choć Emily Yoffe (wcześniej pisała m.in. dla "New York Timesa" i "Washington Post") w swoim artykule jasno zaznacza, że jedyną osobą, którą trzeba winić za gwałt, jest napastnik, mówiące o tym zdanie ginie w kontrowersyjnej analizie dotyczącej sposobów na minimalizowanie ryzyka ataku. Główną metodą ma być po prostu samokontrola na suto zakrapianych imprezach. Wpijesz mniej, będziesz mniej narażona na gwałt – radzi młodym kobietom dziennikarka.
Jak nie zostać ofiarą
"Zawodzimy w uświadamianiu kobietom, że jeśli same uczynią się bezbronnymi, mogą się im przytrafić okropne rzeczy. (…) To nie jest obwinianie ofiar gwałtu. To próba zapobiegania wzrostowi liczby ofiar" – pisze.
Yoffe nie tylko przywołuje własne obserwacje, ale powołuje się też na statystyki i opinie ekspertów. Z badania przeprowadzonego w 2009 roku wśród uczennic szkół średnich wynika na przykład, że w 80 proc. przypadków napaści seksualnych "obecny" był alkohol. Zazwyczaj pijani są oboje: ofiara i sprawca.
Z kolei cytowani przez nią uczeni podkreślają dyskomfort, jaki odczuwają, kiedy ostrzegają nastolatki, że ich zachowanie może mieć wpływ na rozwój sytuacji. "Nie mówię, że kobieta ponosi odpowiedzialność za bycie seksualnie wykorzystaną. Jednak kiedy twój osąd jest zaburzony, wzrasta ryzyko, że staniesz się ofiarą przemocy seksualnej" – przekonuje Christopher Krebs, jeden z autorów raportu na temat gwałtów z 2007 roku, który także podpiera tezę o relacji między alkoholem a liczbą gwałtów.
"Powiedziałam swojej córce, że jej obowiązkiem jest podjęcie kroków, które pomogą ją ochronić. Biologiczna rzeczywistość jest taka, że kobiety nie metabolizują alkoholu tak samo jak mężczyźni, więc szybciej się upijają. Powiedziałam jej, że wiem, że alkohol będzie dostępny, ale jeśli ograniczy się do dwóch drinków, będzie mogła kontrolować, co dzieje się dookoła" – przyznaje w końcu sama Yoffe.
"Kobiecie każe się nie być zgwałconą"
Czytając tekst na stronie magazynu "Slate" już po kilku zdaniach można dojść do wniosku, że autorka stąpa po bardzo kruchym lodzie. Jak ryzykowny to temat, dowodzi zresztą historia podobnych publikacji. Kiedy w 2005 roku brytyjski "Guardian" napisał o raporcie, z którego wynikało, że kobiety będące pod wpływem alkoholu częściej stają się obiektem napaści seksualnej, rozpętała się prawdziwa awantura. "Nie ma zgody na rozmywanie odpowiedzialności sprawców" – komentowano.
W przypadku tekstu amerykańskiej dziennikarki jest podobnie. Większość komentujących oburza się takim podejściem do tematu. "Kolejny toksyczny artykuł przedstawiający punkt widzenia, zgodnie z którym kobiecie każe się nie być zgwałconą zamiast mężczyźnie nie gwałcić. Przecież kobieta, niezależnie od tego, pijana czy nie, nie może kontrolować zachowania wszystkich wokół" – pisze internautka podpisana jako "KeighCee Welsch". "
"Dlaczego to kobiety mają zmieniać swoje zachowanie? Powinny móc pić, bawić się, nie będąc narażonymi na przemoc seksualną. Jeśli pijana kobieta zostaje zgwałcona, to wciąż nie jest jej wina" – ocenia "The_Doctor".
Na tekst Yoffe odpowiedziała też inna dziennikarka "Slate", Amanda Hess. "Gwałty to problem społeczny, a nie kwestia samopomocy. Rodzice mogą mówić swoim córkom, by się nie upijały, ale nawet jeśli posłuchają,to przecież dzieci innych rodziców już nie będą bezpieczne. Gwałciciel po prostu poszuka innego celu" – zauważa. Jak wskazuje, dla zapobiegania tego typu przestępstwom kluczowe jest, by rozprawić się z założeniem, że "pijaństwo rozmywa przestępstwo". A jej zdaniem tekst Yoffe wzmacnia właśnie takie przekonanie.
Trzeźwość jak zamek na klucz
Dziennikarka ma też spore grono obrońców, którzy protestują przeciwko nazywaniu tego typu rad "usprawiedliwieniem" dla gwałcicieli. "Jestem feministką i zgadzam się z tym artykułem. Edukowanie kobiet, jak się chronić, by nie zostać ofiarą, to nie jest 'oskarżanie ofiar'. Pamiętam kłótnię z przyjaciółką ze szkoły, kiedy ta wracała do domu w środku nocy przez niebezpieczną dzielnicę. Powiedziałam, że powinna wziąć taksówkę, ale stwierdziła, że ma prawo chodzić, gdzie chce i o której chce" – pisze jedna z komentatorek.
Dodaje, że ludzie nie powinni kraść sobie samochodów, ale przecież nikt nie zostawi kluczyków w stacyjce, bo to bardziej wygodne i "wyzwala spod opresji złodzieja".
Właśnie ten argument pojawia się najczęściej. Jak przekonują niektórzy, poza dyskusją jest to, że gwałt to wina napastnika, ale warto zdać sobie sprawę, że kobieta przez swoje zachowanie może zmniejszyć zagrożenie. "Na tej samej zasadzie zakładanie zamków w drzwiach zmniejsza ryzyko włamania, a przebywanie w towarzystwie zmniejsza ryzyko obrabowania" – czytamy w opisie filmu na YouTube, który promuje takie stanowisko.
Autor filmu dziwi się, że feministki używają hasła "Nauczcie mężczyzn nie gwałcić" ("Tech men not to rape"). I stawia pytanie: dlaczego w takim razie ludzie zamykają drzwi na zamek? Może lepiej powiedzieć: "Nauczcie swoje dzieci nie kraść?".

Kwestia stylu
– Nie znajdzie pan jakieś jednej konkluzji w tej dyskusji. To jest tak trudny temat, tak głęboki, a jednocześnie śliski, że te dwie strony raczej nie mogą tutaj dojść do wspólnych wniosków – mówi mi w odpowiedzi na pytanie o tekst Emily Yoffe seksuolog prof. Zbigniew Izdebski.
Rzeczywiście, z jednej strony bardzo łatwo narazić się na oskarżenie o rozmywanie odpowiedzialności za gwałt, z drugiej – trudno odrzucić argumenty o samokontroli i odpowiedzialności. A może to po prostu kwestia języka, doboru odpowiednich określeń? – W dużej mierze tak, bo możemy mówić o "ryzykownych zachowaniach", gdzie wymieniamy alkohol czy narkotyki jako czynniki, które powodują zmniejszanie kontroli zachowań, ale to nie oznacza, że kobieta ponosi "winę" czy "odpowiedzialność" – ocenia prof. Izdebski.
– Generalnie według mnie takie teksty jak wspomniany mogą powstawać, bo wywołują emocje i dyskusję, a ta zawsze uwrażliwia na problem – podkreśla.