
Matt Schlicht za pomocą sieci społecznościowych poznał wiele ważnych osób. Wystarczyło, że odezwał się do nich na Facebooku czy Twitterze i z miejsca posypała się lawina korzyści. Jakich dokładnie? Nowe interesy, darmowe bilety na koncerty, zaproszenia na luksusowe gale. Uchylając rąbka tajemnicy dodał, że często kontaktował się z tymi osobami, kiedy siedział... na toalecie.
Dlaczego według Schlichta warto odezwać się do celebrytów?
Fakt #1: O ile osoba, lub marka nie zalicza się do kategorii nadcelebryty, czyli kogoś pokroju Justina Biebera, to prawdopodobnie nie otrzymuje aż tak wielu wiadomości w mediach społecznościowych.
Fakt #2: Tak jak ty, ważne osobistości uwielbiają otrzymywać wiadomości. Trzeba pogłaskać ich ego! Sam widziałem, jak celebryci siedzieli gdzieś w rogu i sprawdzali wiadomości przychodzące od fanów. Czytają wszystko.
Schlicht radzi, żeby przed odezwaniem się do danej gwiazdy/marki upewnić się, że nie są oni obiektem zainteresowań wielu osób. Najłatwiej można sprawdzić to na Twitterze, gdzie wpisując @nazwaużytkownika wyświetli się liczba wysłanych do tej osoby tweetów lub wzmianek o niej. Jeśli liczba jest niższa niż 10 na godzinę, to – zdaniem Amerykanina – masz szczęście i warto spróbować się odezwać.
Następnym krokiem jest stworzenie ciekawej, intrygującej, a także dotyczącej danej osoby, wiadomości. Na pewno nie odpiszą na wiadomość niespersonalizowaną.
Według Schlichta najlepiej postępować według określonego schematu:
Młody Amerykanin ma także dodatkową radę. Jeżeli dana firma/osoba jest zbyt popularna, by zwrócić na ciebie uwagę, warto odezwać się do kogoś z ich zespołu! Bardzo możliwe, że nikt nie pisze do szefa działu social media lub – w przypadku gwiazd – do ich asystentów. Trzeba być kreatywnym.
Jeśli za pomocą tych metod uda ci się nawiązać kontakt z kimś znanym, nie zapomnij poinformować o tym Matta Schlichta. Jest on stale dostępny na Twitterze i chętnie pochwali się światu waszymi doświadczeniami. Wystarczy do niego napisać @MattPRD.
źródło: Medium.com
