
Szwajcaria wydaje się być rajem na Ziemi. Średni majątek obywatela wynosi prawie 1,5 mln złotych. Szwajcarom jednak mało, chcą żeby każdy pełnoletni obywatel otrzymywał 2,5 tys. franków miesięcznie za nicnierobienie. To około 8,5 tys. zł. Jak wygląda kraj, w którym obywatele nie chcą wydłużenia płatnych urlopów, a pracodawcy organizują szkolenia, podczas których zachęcają podwładnych do brania wolnego?
Największą siłą kraju są jego obywatele: zorganizowani, pracowici i uczynni. Wystarczy wspomnieć decyzję, jaką podjęli w jednym z referendów w ubiegłym roku odrzucili inicjatywę wydłużenia przysługującego im w roku czterotygodniowego płatnego urlopu do sześciu tygodni.
Pracuje się tam na luzie. Kiedy chcesz załatwić jakąś sprawę wszyscy podchodzą do zadania w spokoju. Nas Polaków może nawet takie podejście denerwować, bo my chcemy wszystko zrobić szybko.
Firmy wspierają swoich pracowników. W Bazylei istnieją dwa duże kampusy należące do dwóch koncernów farmaceutycznych, które są jak miasta w mieście. Wszystko jest tam dostosowane do potrzeb pracowników. Na terenie kampusów znajdują się przedszkola, szkoły, nawet basen.
Zrelaksowani ludzie, to szczęśliwi ludzie. Widać to na ulicy, albo w komunikacji miejskiej. – Wszyscy się szanują. Jest o wiele większa miłość do bliźniego niż w Polsce. Chociaż w Szwajcarii kościoły są niemal puste, niektóre są przerabiana na muzea, w innych msza odbywa się raz dziennie, wartości chrześcijańskie widać na ulicy. Nikt na nikogo nie warczy – mówi Reklewska.
Bardzo ciekawy jest sposób transportu w Bazylei. Ludzie noszą ze sobą takie jednoosobowe pontony, które się pompuje, rzuca na wodę, a później do nich wskakuje. Potem spływa się w nich w dół rzeki, a jak się dotrze do celu to trzeba złapać linę i wyjść na brzeg. Pływają tak dorośli i dzieci, np. do szkoły.
Jakieś minusy? Dla Polaka, który przyjechał do Szwajcarii na wycieczka, jest na pewno drogo. A poza tym? Reklewska zastanawia się chwile. Może pogoda jest brzydka? – Nie, teraz w Bazylei jest 20 stopni Celsjusza – odpowiada.

