Wirtualny spacer po Smoleńsku zaprezentował dziś parlamentarny zespół do sprawy tragedii smoleńskiej Antoniego Macierewicza. Wizualizacja pozwala na przechadzkę po okolicach wypadku. Obejrzeć możemy teren chwilę po samym zdarzeniu. Zobaczyć palące się szczątki samolotu i połamane i powywracane drzewa. O celu stworzenia grafiki rozmawiamy z Antonim Macierewiczem. O sensie z Pawłem Dereszem.
Macierewicz czekał na wielkie media
Wizualizacja zaskakuje. A wręcz szokuje. Niemalże komputerową grafiką, precyzyjnym wykonaniem. Czemu jednak została stworzona i zaprezentowana wiele miesięcy po katastrofie? Antoni Macierewicz opowiada: Wizualizacja ma pomóc badaczom w zdobyciu wiedzy o rzeczywistym kształcie całego zdarzenia, dać także wyobrażenie Polakom o tym, jak to wszystko wyglądało. Czekaliśmy na jakieś wielkie media, poważny gazety, dziennikarzy czy może komisję Millera, aż podejmą się takiej pracy. Nikt jednak nie chciał podjąć się takich działań.
Czemu wirtualnym spacer jest tak dosłowny, że pojawia się w nim ogień na szczątkach wraku czy dojmujący odgłos syren, Macierewicz mówi, że właśnie o realizm przede wszystkim chodziło. Dodaje, że film to rzetelna pomoc techniczna. Można na nim na przykład zobaczyć odwróconą część ogona. Poza tym jest to informacja dla zwykłych ludzi, o tym jak to wszystko w rzeczywistości wyglądało.
Paweł Deresz, mąż tragicznie zmarłej w Smoleńsku posłanki Jolanty Szymanek-Deresz jest zniesmaczony tą wizualizacją: To żerowanie na tragedii rodzin ofiar smoleńskich. Do działań pana Macierewicza nie przywiązywałbym większej wagi. Wszystko co robi ma podtekst polityczny. Takimi wizualizacjami, takimi filmami wyrządza się wielką krzywdę rodzinom ofiar.