Nie każdy kaszel leczy się syropem i nie każda gorączka oznacza grypę. Niestety wśród Polaków nie brakuje samozwańczych lekarzy i magistrów farmacji. Wielu chorych leczy się na własną rękę, wykorzystuje zapasy zgromadzone w domowych apteczkach i metodę leczenia z poprzedniej choroby. To bardzo ryzykowne - te same objawy mogą oznaczać dwie różne choroby, a zasada "zadziałało wtedy, zadziała i dziś" może mieć poważne konsekwencje. O skutkach frywolnego leczenia rozmawiamy z doktorem n. med. Krzysztofem Piwowarczykiem, lekarzem i autorem książek o lekach.
Często spotyka się pan z podejściem pacjentów: zadziałało wtedy, zadziała i dziś?
Dr n. med. Krzysztof Piwowarczyk: Pacjenci coraz śmielej postępują w zakresie działań zarezerwowanych dotychczas dla lekarzy, m.in. dość często zdarza się, że rozpoczynają leczenie samodzielnie, lekami które były im kiedyś przepisane. W mojej specjalności (pediatria) najczęściej są to sterydy stosowane miejscowo w infekcjach dróg oddechowych np. nadużywany, popularny steryd z dodatkiem dwóch antybiotyków wykorzystywany na każdy katar oraz sterydy w aerozolach do nosa na każdy katar, i sterydy w inhalacjach stosowane przy infekcjach górnych dróg oddechowych.
We wszystkich wymienionych przypadkach są to zastosowania błędne. Prowadzą do niepotrzebnego narażania się na działania niepożądane sterydów, które występują również w przypadku ich stosowania miejscowego.
Na jakie działania niepożądane się narażamy?
Działania niepożądane musimy mieć wkalkulowane w przypadku stosowania każdego leku. Oczywiście korzyść zawsze musy być większa niż skutki uboczne. Jeżeli łykamy leki na pamięć z przekonaniem, że nam pomogą, możemy nie tylko się nie wyleczyć, ale nabawić dodatkowych dolegliwości. Jeżeli krwawienie z nosa, albo grzybica gardła wystąpi jako powikłanie leczenia ciężkiego zapalenia zatok albo ciężkiego zapalenia oskrzeli z dusznością, to przyjmujemy to z pokorą. Szczególnie, że zdarza się to statystycznie rzadko. Natomiast, jeśli te same powikłania będą wynikiem niewłaściwego leczenia banalnego kataru, albo kaszlu z podrażnienia górnych dróg oddechowych, to są one nieproporcjonalne do przyczyny zastosowania leku. Poza tym w wielu przypadkach samodzielnego leczenia lek po prostu nie zadziała.
Zła diagnoza?
Tak. Pacjenci zapamiętują objawy, ale nie mają właściwej wiedzy, żeby poprawnie zaobserwować grupę objawów. Tymczasem przyczyna podobnych objawów jest wielokrotnie inna. Steryd z dodatkiem antybiotyków zastosowany w leczeniu zapalenia ucha zewnętrznego pomoże, ale w ropnym zapaleniu ucha środkowego już nie. W obu przypadkach objawy się nieco różnią, ale wrażliwość pacjentów jest różna i dla niektórych oba przypadki opisywane są w gabinecie jako "boli mnie ucho”.
Leki dzielą się na:
- leki przepisywane przez lekarza na receptę (bardzo rygorystyczne są przepisy regulujące drogę ordynacji i dystrybucji leków)
- leki dostępne bez recepty (są to produkty zarejestrowane jako leki)
- suplementy diety, które z definicji są dodatkiem do żywności
Czy któreś leki możemy bezpiecznie stosować opierając się na doświadczeniu poprzedniej choroby? Przeziębienie? Ból brzucha? Biegunka?
Absolutnie żadnych stosowanych na receptę. W leczeniu pospolitych dolegliwości asortyment leków bez recepty jest bardzo szeroki i polityka lekowa jest nakierowana na analizę kolejnych leków pod kątem zmiany ich kategorii dostępności na "bez recepty". Żeby pacjent mógł zastosować samodzielnie lek, dotychczas uznany za silnie działający, musi mieć 100 proc. pewności, że jest to bezpieczne w zakresie właściwego stosowania. Niedawne regulacje unijne rozszerzyły to jeszcze - lek musi być bezpieczny nawet w zakresie niewłaściwego zastosowania.
Czyli coraz częściej stosujemy nawet bezpieczne leki tak, że nam szkodzą?
Niestety. Przykładowo leki "na kaszel" działają różnie. Głównie są to leki rozrzedzające wydzielinę, wykrztuśne i przeciwkaszlowe. Żeby je zastosować trzeba wiedzieć, jaki "ma się" kaszel: wilgotny czy suchy. Wielu pacjentów tego nie rozróżnia, a jest to konieczne nawet przy leczeniu lekami bez recepty. Ordynowanie leków na receptę jest o wiele bardziej skomplikowane. Dr Google tworzy iluzję, że medycyna jest prosta i wystarczy ją zamknąć w nowoczesną bazę danych. To nieprawda. Nawet samodzielne leczenie pospolitych dolegliwości wymaga wiedzy i dystansu do dolegliwości, których często pacjent nie ma. A dostęp do wiedzy sprawił, że wielu Polaków czuje się ekspertami i samodzielnie leczą bliskich, nie zdając sobie sprawy z konsekwencjami.
Niektórzy nie mają też czasu czekać w kolejkach i np. wykorzystują antybiotyki, które zostały z poprzedniej choroby. Antybiotyki przechowywane w odpowiednich warunkach nadają się do powtórnego użycia?
W żadnym wypadku. Powtarzając antybiotyki u tego samego pacjenta w podobnym schorzeniu, nawet zakładając, że je właściwie zdiagnozował, "hodujemy” szczepy oporne. Bakterie "przekazują" sobie informacje genetyczne. Mają większą niż ludzie łatwość przekazywania sobie DNA. To właśnie z tego powodu dziwimy się później, że antybiotyk "nie zadziałał". I do kogo mamy wtedy pretensje? Oczywiście do lekarza. Poza tym dobór antybiotyku nie jest taki prosty, jak to wynika z obiegowej wiedzy. Najlepszym przykładem są powszechne infekcje dróg oddechowych. Mogą być wywołane przez wirusy, bakterie "typowe" i zarazki "atypowe". Objawy są podobne - wszędzie gorączka lub nie, kaszel, katar lub nie - mimo to leczenie jest zupełnie inne. W infekcjach wirusowych leczenie jest objawowe, bez antybiotyku i to też jest decyzja terapeutyczna. W infekcjach bakteryjnych "typowych" stosujemy syntetyczne pochodne penicylin, natomiast w "atypowych" - antybiotyki makrolidowe. Syntetyczne pochodne penicyliny w tym przypadku na pewno nie zadziałają, a tylko obciążą żołądek i narażą nas na działanie niepożądane.
Czym grozi łykanie leków przeterminowanych? Nie zadziałają, czy mogą zaszkodzić?
Po prostu nie mamy zupełnie kontroli nad ich działaniem. Nie ma badań nad lekami przeterminowanymi, więc nie wiemy ani czy działają, ani czy szkodzą. Oczywiście wielu pacjentów w domowych apteczkach trzyma leki miesiącami i jak przychodzi choroba biorą je odruchowo, nie sprawdzając terminu ważności - wydaje im się, że dopiero, co je kupili. To bardzo nierozsądne, tym bardziej, że można w ten sposób podać lek dziecku. W markecie nie kupujemy przeterminowanego jedzenie i nie mamy problemu z tym, żeby to kontrolować, zacznijmy więc przestrzegać tego również w przypadku leków, bo konsekwencje mogą być nawet poważniejsze niż zatrucie żołądkowe.
Które leki możemy brać bez konsultacji z lekarzem?
Tylko i wyłącznie leki dostępne bez recepty. Do tego należy jednak posiąść pewną wiedzę na temat tego, co nam dolega i koniecznie przeczytać ulotkę leku. Bez recepty dostępna jest większość leków przeciwbólowych, również leki przeciwzapalne, aerozole do nosa, niektóre witaminy. Łykając nawet zwykłe tabletki przeciwbólowe dostępne w kiosku w dawce większej niż dopuszczana dla naszej wagi na dobę może na trwałe uszkodzi nerki, wątrobę. Patrząc na niepokojące podejście pacjentów w zakresie łykania leków dochodzę do wniosku, że edukacja w tym kierunku powinna być przeprowadzana już na poziomie gimnazjalnym, i to na równi z edukacją seksualną.