Dotarliśmy do informacji, że Ministerstwo Zdrowia chce ograniczyć dostęp pacjentów do niektórych popularnych leków na przeziębienie. Powodem jest narastający problem odurzania się nimi przez młodych ludzi oraz używanie ich do produkcji metaamfetaminy. Terapeuci uzależnień krytykują pomysł recept na leki przeziębieniowe. – To wylewanie dziecka z kąpielą – twierdzą.
To początek jednego z wielu dostępnych w internecie “trip raportów”, w których młodzi najczęściej ludzie opisują swoje doświadczenia związane z substancjami psychoaktywnymi, także tymi, które zawarte są w dostępnych bez recepty lekach. Odurzanie się z ich pomocą jest ostatnio coraz popularniejsze (problemem o którym pisaliśmy, jest także zażywanie mieszanki alkoholu, leków takich jak benzodiazepiny i kokainy).
Amfetamina dla biednych
W cieniu dyskusji o szkodliwości marihuany, która wybuchła po samobójczej śmierci 16-letniego Stasia i na obrzeżach trwającej wciąż “wojny z dopalaczami”, niedostrzegalnie dla większości z nas narasta kolejne groźne zjawisko. Terapeuci uzależnień mówią już o wyraźnym trendzie: mniej więcej od kilkunastu miesięcy w poradniach pojawia się coraz więcej młodych ludzi uzależnionych od spożywanych w ogromnych ilościach farmaceutyków. Dodajmy, że farmaceutyków całkowicie legalnych, reklamowanych w telewizji, tanich i dostępnych bez recepty (przeczytaj też o niebezpiecznym połączeniu: UroFuraginum i alkoholu).
Niestety, są coraz młodsi: mają po 13, 14, 15 lat. Zażywają po kilka opakowań wybranych leków, które w takiej ilości mają działanie euforyzujące. Tak działa pseudoefedryna, “amfetamina dla biednych”. Zawierają ją w niewielkich dawkach popularne środki przeciwkaszlowe i przeziębieniowe. Na rynku jest ich co najmniej kilkanaście: w tabletkach, kroplach, syropach. Oczywiście są przyjmowane inaczej, niż zaleca lekarz lub głosi ulotka.
– Nie dalej jak wczoraj mieliśmy pacjenta, którego przyprowadzili rodzice. Od roku pali marihuanę, ostatnio zaczął dziennie brać po 20-30 tabletek jednego z tych specyfików – mówi Adam Nyk, kierownik Rodzinnej Poradni Profilaktyki i Terapii Uzależnień w Warszawie.
Nyk tłumaczy, że młodzi ludzie zaczęli unikać narkotyków, które są nielegalne, ale nie przestali brać. – Zażywają jednorazowo trzy opakowania leku i popijają najtańszym energetykiem. Osiągają w ten sposób stan zbliżony do tego, co czuje się po amfetaminie. Jeśli farmaceuta nie chce sprzedać im dużej ilości któregoś z leków, wystarczy skrzyknąć się w kilka osób i zrobić rundkę po okolicznych aptekach – tłumaczy.
Z punktu widzenia młodych ludzi zażywanie leków ma też tę zaletę, że niemal nie wzbudza podejrzeń. – Rodzice nie mają pojęcia o rynku narkotyków. Szukają u dzieci pokłutych rąk. Nawet jeśli znajdą paczkę leków, nie podejrzewają, że coś jest nie tak – mówi terapeuta.
Domorośli chemicy i toksyczny mangan
Nyk przyznaje, że poradnia nie prowadzi statystyk, które pozwoliłyby powiedzieć dokładnie, o jaką liczbę osób chodzi. Poziom finansowania ośrodka ledwo pozwala na realizowanie jego podstawowych celów. Jest jednak pewien, że mamy do czynienia z trendem: w ostatnich kilkunastu miesiącach do poradni trafia coraz więcej uzależnionych od leków. – Potwierdzają to osoby z innych poradni, z którymi jestem w kontakcie. Co drugi, co trzeci terapeuta spotyka się ostatnio z tym problemem – mówi Nyk.
Jagoda Władoń, specjalistka terapii uzależnień, wieloletnia współpracowniczka Marka Kotańskiego, kierująca ośrodkiem Monaru w Wyszkowie, przytakuje obserwacji Nyka. – To bardzo wyraźna tendencja. Niestety, dotyczy coraz młodszych osób – mówi.
Trzeba pamiętać, że łykanie garściami popularnych tabletek to tylko wierzchołek góry lodowej. Sposobów odurzania się legalnie dostępnymi substancjami jest znacznie więcej. Terapeuci wspominają np. o dożylnym przyjmowaniu benzydaminy zawartej w popularnym środku do higieny intymnej. Ci, którym nie wystarczą już leki oparte na pseudoefedrynie, w poszukiwaniu mocniejszych doznań domowymi sposobami syntetyzują z nich narkotyki, takie jak metkatynon (efedron), nazywany “katem”, “jeffem” lub “marcepanem”. Opisy procesu syntezy tego, i wielu innych specyfików, można bez najmniejszego problemu odnaleźć w internecie.
– Skutki zażywania metkatynonu bywają bardzo poważne. Poza uzależnieniem prowadzi on też do uszkodzenia organów wewnętrznych, mózgu, a także porażenia kończyń. Powoduje trwałe problemy z mówieniem i chodzeniem – mówi Jagoda Władoń. Dlaczego substancja ta jest tak niebezpieczna? Jerzy Vetulani, psychofarmakolog i neurobiolog na swoim blogu tłumaczy, że domowe sposoby syntezowania metkatynonu opierają się na użyciu nadmanganianu potasu, który zawiera mangan. W dużej ilości jest on zabójczy dla organizmu, zwłaszcza dla tkanki nerwowej, powodując liczne powikłania przypominające objawy choroby Parkinsona.
Dylematy aptekarzy: zarobić, czy nie sprzedać?
Igor Radziewicz-Winnicki, podsekretarz Stanu w Ministerstwie Zdrowia, zapytany o kwestię pseudoefedryny przyznaje, że resort monitoruje to zjawisko: – Problem z pseudoefedryną dotyczy nie tylko młodzieży, która może odurzać się za jej pomocą. Znacznie poważniejszym wyzwaniem jest fakt, że tej substancji używa się do produkcji metamfetaminy. Dlatego leki, które zawierają pseudoefedrynę są masowo kupowane przez grupy przestępcze, głównie z zagranicy. Zjawisko dotyka zwłaszcza terenów leżących przy granicy z Czechami – mówi Radziewicz-Winnicki. W Republice Czeskiej dostęp do pseudoefedryny jest ograniczony, dlatego tamtejsi przestępcy kupują w Polsce ogromne ilości leków.
Sprawa hurtowego niemal handlu lekami dostępnymi w aptekach na południu Polski zainteresowała nie tylko media, ale i Izbę Aptekarską.
– Mimo że czeska polityka narkotykowa jest znacznie bardziej postępowa od obowiązującej u nas, obrót narkotykami wciąż uznaje się za przestępstwo. Zakup substancji wiąże się z pewnym ryzykiem karnym, a także winduje w górę ceny. Dlatego wiele osób woli zadać sobie trud przyjazdu do Polski, gdzie tanio i bez recepty można kupić leki używane jako substytut narkotyków – mówi Marcin Chałupka, publicysta “Krytyki Politycznej” zajmujący się zagadnieniem polityki narkotykowej.
– Przykład przygranicznego handlu lekami pokazuje, że najlepszym rozwiązaniem jest prowadzenie spójnej, międzynarodowej polityki antynarkotykowej, nie tej spod znaku wojny z narkotykami. Mogłaby ona obejmować np. wszystkie kraje Europy Środkowej i w perspektywie zmierzać ku legalnemu obrotowi niektórymi narkotykami pod nadzorem państwowym – mówi Chałupka. Wydaje się bowiem, że polityka “wojny z narkotykami” nie rozwiązuje problemu, skłaniając tylko młodych do sięgania po inne subsstancje i stymuując rozwój czarnego rynku.
Recepty na katar
Ministerstwo Zdrowia ma jednak inny pomysł na rozwiązanie problemu pseudoefedryny. Zamiast legalizacji marihuany, będą dalsze restrykcje. Trwają już prace nad wprowadzeniem ograniczenia dostępności leków zawierających tę substancję. Przy okazji obostrzenia dotkną także przeciwkaszlowych farmaceutyków z dekstrometorfanem, który w dużych ilościach działa euforyzująco i halucynogennie.
– Rozważamy różne pomysły. 29 stycznia spotka się w tej sprawie Prezydium Rady ds. Przeciwdziałania Narkomanii. Możliwości jest kilka. Pierwsze rozwiązanie to przeniesienie leków zawierających pseudoefedrynę lub dekstrometorfan do kategorii farmaceutyków dostępnych tylko na receptę. Drugie, to wprowadzenie ograniczeń wiekowych. Trzeci scenariusz zakłada natomiast, że dostępne bez recepty będą tylko leki zawierające najmniejsze dawki obu substancji. Ostatecznej decyzji jeszcze nie ma. Podejmiemy ją w ciągu najbliższych tygodni, kierując się przede wszystkim bezpieczeństwem pacjentów – zapewnia minister Radziewicz-Winnicki.
Gdy zapowiedź podobnych rozwiązań pojawiła się w 2011 roku, spotkała się z pozytywnym przyjęciem tak z lewa, jak i z prawa.
Czy i tym razem pomysł zyska przychylność opozycji? Nie wiadomo, natomiast Adam Nyk nie pokłada dużych nadziei w politycznych decyzjach: – Nie żartujmy. Zagadnieniem uzależnień na poziomie decydentów w ogóle nie zajmują się eksperci, specjaliści, praktycy. Wszystko odbywa się wedle logiki partyjnej – mówi.
Zdriwy "haj", nie zakazy
Marcin Chałupka krytykuje Ministerstwo, sugerując, że recepty utrudnią chorym dostęp do możliwości leczenia . – Recepty nie są dobrym pomysłem. W sytuacji, w której na przyjęcie do lekarza pierwszego kontaktu trzeba czasem czekać po 2-3 dni, nie można odcinać ludzi od podstawowych leków – mówi. Podobnego zdania jest dr Marek Jędrzejczak, wiceprezes Naczelnej Rady Aptekarskiej: – Wprowadzanie recept na leki przeciw przeziębieniom utrudni życie wszystkim pacjentom. To wylewanie dziecka z kąpielą - ocenia.
Podobnej opinii jest Patryk Długosz, terapeuta z Ośrodka Terapii Uzależnień i Współuzależnienia „Radzimowice” w Szklarskiej Porębie i pracownika fundacji PozyTYwka we Wrocławiu. On rownież ucieka się do metafory "wylewania dziecka z kąpielą" i dodaje: – Nie popadajmy w paranoję, bo idąc dalej tym tokiem rozumowania powinniśmy wkrótce zakazać klejów. Jeśli ktoś będzie chciał się “nawalić”, to i tak to zrobi. Dopalaczy zabroniono, marihuany też. I co? Czarny rynek i tak działa – mówi terapeuta.
Ministerstwo zdrowia zapewnia, że będzie się zajmowało sprawą do skutku. – Zdajemy sobie sprawę, że problem jest skomplikowany. Sposobów odurzania się jest na tyle dużo, że nigdy nie wyeliminujemy wszystkich groźnych substancji. Staramy się jednak ograniczać ich dostępność – odpowiada Radziewicz-Winnicki.
Urzędnik jednoznacznie sprzeciwia się rozumowaniu, które zakłada, że gdyby marihuana była legalna, to młodzi ludzie nie korzystaliby z niebezpiecznych pochodnych leków. – Nie wierzę, że legalizacja marihuany miałaby zmniejszyć konsumpcję leków. Problem narkomanii nie jest w głównej mierze zależny od tego, czy zalegalizujemy, czy zakażemy tzw. miękkich narkotyków. Specjaliści do spraw walki z uzależnieniami od dawna postulują, iż jedyną drogą jest profilaktyka i edukacja zdrowotna – twierdzi Radziewicz-Winnicki.
Trzeba przyznać, że akurat w tej sprawie głos polityków i praktyków jest zbieżny. – Potrzeba szerszego dostępu do terapii, ale i prowadzenia sensownych antynarkotykowych działań w szkołach. Nie można tylko organizować antynarkotykowych pogadanek. Chodzi raczej o to, aby tworzyć dla młodzieży realne, ciekawe alternatywy wobec narkotyków – mówi Nyk.
– Problemem jest brak długofalowych kampanii profilaktycznych – dodaje Patryk Długosz. – I nie chodzi mi o akcje billboardowe, tylko o promocję zdrowia, sportu, kultury. Te dziedziny życia też mogą dawać “haj”, ale w miarę zdrowy – podsumowuje terapeuta.
użytkownik jednego z serwisów poświęconych substancjom psychoaktywnym
Zbytnio nie uśmiechała mi się ekstrakcja kodeiny z Antidolu, więc doszedłem do wniosku, że zakupię po prostu Neoazarinę, która to oprócz samego fosforanu kodeiny zawiera jedynie ziele tymianku i substancje pomocnicze. Niestety już w samej aptece spotkał mnie gorzki zawód. Okazało się bowiem, że w asortymencie apteki zabrakło upragnionego specyfiku. Sytuacja powtórzyła się w kilku kolejnych aptekach. Po krótkiej kalkulacji, w myśl przysłowia - lepszy rydz niż nic, zażyczyłem sobie od niechcenia opakowanie Sudafedu.
eporady24.pl
Jestem farmaceutą. Pracuję w aptece w mieście położonym blisko granicy Polski. Zdarza się, że sąsiedzi z zagranicy przyjeżdżają do naszej apteki, by kupić preparaty z pseudoefedryną. Jest ona pochodną narkotyku; kupują ją tamtejsi narkomani, ponieważ w swoim kraju musieliby na takie środki uzyskać receptę. Czy mnie, jako sprzedającemu, grożą jakieś konsekwencje prawne za sprzedawanie dużej ilości środków z tą substancją? Czy mogę zostać pozbawiony uprawnień? CZYTAJ WIĘCEJ
"dylemat z pseudoefedryną w tle"
za aptekarzpolski.pl
Nakreślona powyżej nienormalna koniunktura dotycząca gwałtownego wzrostu zapotrzebowania na preparaty posiadające w swoim składzie pseudoefedrynę, postawiła wielu kierowników aptek przed dylematem – czy bez względu na wszystko, nie oglądając się za siebie wykorzystać nadarzającą się okazję i w sposób szybki poprawić często nadwątloną kondycję ekonomiczną apteki, czy też może podejść do sprawy „zdroworozsądkowo”, mając na uwadze wszystkie związane z tym zagadnieniem zagrożenia i ograniczać jednostkową sprzedaż do poziomu dającego się wytłumaczyć względami terapeutycznymi. CZYTAJ WIĘCEJ
"Gazeta wyborcza"
artykuł z 2011 roku
Pseudoefedryna powinna być na receptę - mówi Bolesław Piecha (PiS), szef sejmowej komisji zdrowia. Tego samego zdania jest Marek Balicki (SLD): - Ograniczenie sprzedaży mogło sprawdzić się w Wielkiej Brytanii czy Niemczech, tam szanuje się prawo. U nas nie. Pseudoefedryna była już kiedyś na receptę. By to przywrócić, wystarczy decyzja ministra, nie potrzeba nowelizacji ustawy. CZYTAJ WIĘCEJ