
Reklama.
Miejsce Schetyny – po dramatycznym głosowaniu – zajął Jacek Protasiewicz. W pierwszym podejściu Schetyna otrzymał poparcie 199 delegatów, jego rywal dostał jeden głos więcej. Wobec braku bezwzględnej większości (201), głosowanie trzeba było powtórzyć. Protasiewicz przeciągnął na swoją stronę kilku zwolenników rywali i wygrał otrzymując 205 głosów.
"Rzeczpospolita" informuje, że za "przeciąganiem" ludzi na stronę Protasiewicza stoi sam Donald Tusk. Gazeta powołuje się na wypowiedź anonimowego schetynowca. Ten miał powiedzieć: – Do ostatniej chwili delegaci odbierali telefony. Były obietnice miejsc na listach wyborczych stanowisk w administracji, w spółkach Skarbu Państwa.
Premier chciałby bowiem dyskretnie odsunąć Schetynę ze wszystkich najpoważniejszych stanowisk w PO. Mówi się, że będzie próbował usunąć go ze stanowiska wiceszefa PO, a w konsekwencji także z zarządu partii, a najchętniej odesłałby go na "aksamitną emeryturę" do Parlamentu Europejskiego. – To będzie oznaczało wojnę – mówi jeden z ludzi Schetyny.
A sam Schetyna ani myśli rezygnować z walki o wpływowe stanowiska – według "Rz" powalczy on o stanowisko sekretarza generalnego Platformy.
Źródło: "Rzeczpospolita"