Wicepremier Waldemar Pawlak zamiast udzielić odpowiedzi na pytanie jednego z dziennikarzy, bez ogródek uznał je za głupie. To dosyć rzadkie, żeby polityk tak śmiało wyraził swoją opinię w stosunku do przedstawiciela czwartej władzy. A przecież te dwie profesje pracują ze sobą codziennie. Nie brakuje między nimi zgrzytów, sympatii i antypatii. Sprawdziliśmy, jacy są zdaniem polityków polscy dziennikarze.
Większość polityków zachowuje daleko idącą ostrożność w ocenie polskich dziennikarzy, bo jak samo podkreślają, są z tą profesją ściśle związani i pracują razem na co dzień. Mimo to udało nam się "wyciągnąć" kilka ciekawych i szczerych opinii.
Tendencyjni
Polscy dziennikarze są tendencyjni i nie potrafią ukrywać swoich poglądów. To najczęściej padający zarzut.
Elżbieta Jakubiak dzieli ich nawet na dwie grupy: tych, którzy popierają PO i tych, którzy popierają PiS. - Nie ma w tej chwili w Polsce innych dziennikarzy. 70 proc. z nich popiera PO, 90 proc. głosowało na Komorowskiego. To nie są dane z mojej głowy. To wynik badań przeprowadzonych wśród dziennikarzy po wyborach. Jest może kilku, którzy próbują zachować jakąś obiektywną rację, ale oni też pracują w mediach, które utożsamiane są z konkretną grupą poglądów - uważa była posłanka Prawa i Sprawiedliwości, obecnie PJN.
Tę opinię potwierdza europoseł Tadeusz Cymański. - To zawód, jak każdy inni i spotyka się bardzo różnych ludzi. Ja raczej spotykam się z życzliwością. Mam szczęście, ale nie mam też wątpliwości, że nie wszyscy są obiektywni. Nie brakuje tendencyjnych dziennikarzy. To da się wyczuć w trakcie rozmów, z uśmiechów, tonu głosu, mimiki. Większości dziennikarzy nie udaje się ukryć poglądów. Pracują przecież w konkretnych redakcjach. Wiedzą, jakie są wobec nich oczekiwania - uważa polityk Solidarnej Polski. - Chyba nikt nie ma wątpliwości, jaka jest różnica między TV Trwam a TVN. Nie ma w Polsce neutralnych mediów - podkreśla Cymański.
Obiektywni inaczej
Zdaniem polityków, ogromnym nieszczęściem polskich dziennikarzy jest problem z zachowaniem obiektywizmu. - Nie potrafią ukryć swoich poglądów. Idąc do jakiegoś programu czy na wywiad, wiedziałam, jak będę traktowana. Jeszcze, jak byłam w PiS wiedziałam, że będę bez przerwy atakowana za Jarosława Kaczyńskiego. Rozmowa zawsze wyglądała w jeden sposób: Jarosław Kaczyński powiedział to lub tamto, zrobił to lub tamto i co pani na to? Jeśli nie potwierdziłam, że zrobił lub powiedział dobrze, i że się z tym zgadzam, oznaczało to dla dziennikarzy, że wychodzę z PiS-u - dodaje Jakubiak.
Jej zdaniem PJN media wspierały na początku tylko dlatego, że dziennikarze myśleli, że będzie antypisowskie. - Jak okazało się, że tak nie jest, wsparcie mediów w jeden dzień się skończyło - uważa Jakubiak.
Dla lidera PJN rażącym problemem jest nie tylko tendencyjność, ale i gotowa teza dziennikarzy, którzy tylko czekają na jakieś potknięcie słowne polityka. - Nie mam większych problemów z dziennikarzami. Nie spotkałem się z chamstwem, ale razi mnie tendencyjność. To wyciskanie na siłę skrajnych opinii. Wielu dziennikarzy tylko czyha, żeby wyciągnąć z polityka jakieś przypadkowe zdanie czy słowo, które będzie można użyć, jako mocny i agresywny tytuł. Często podsuwają opinię i oczekują tylko na potwierdzenie, a później cytują to, jako całe wypowiedzi. To bardzo razi. Nagminnie zdarzają się też pytania, mające jedynie potwierdzić postawioną tezę - żali się w rozmowie z naTemat Paweł Poncyljusz.
Nieprzygotowani
Polscy politycy skarżą się również na brak specjalizacji polskich dziennikarzy i brak
przygotowania wielu z nich. - Dziennikarze są najróżniejsi. Nie brakuje etycznych i nietycznych, profesjonalnych i nieprofesjonalnych, głupich i mądrych. Nie ulega jednak wątpliwości, że ich poziom nie jest zachwycający. Tych, którzy znają się na swojej dziedzinie jest niewielu - mówi Jacek Kurski z SP.
Jak przyznaje, jednym z powodów, dla których odszedł z dziennikarstwa do polityki była "usługowość zawodu dziennikarzy". - Taka zależność nie przynosi satysfakcji - podkreśla Kurski.
- W Polsce praktycznie nie ma dziennikarzy specjalizujących się w konkretnej tematyce. Są dziennikarze od wszystkiego, a więc właściwie od niczego. Nie ma co szukać w Polsce kogoś w stylu Oprah Winfrey czy drugiego Daniela Passenta. Jako szefowa gabinetu prezydenta nie miałam kogo zaprosić na rozmowę z prezydentem dotyczącą spraw zagranicznych. W tej chwili nie ma w kraju dziennikarza, który mógłby
przeprowadzić rzeczową rozmowę dotyczącą polskiej polityki zagranicznej. Ci, którzy takie wywiady robią, robią to na tyle ogólnie, że taki wywiad nie ma szansy przebić się poza granice kraju. Na wywiady z prezydentem przysyłane były dwa gołąbki - gołąbek żeński i gołąbek męski - wspomina Elżbieta Jakubiak.
Czarna lista
Tak, jak dziennikarze mają polityków, do których lubią dzwonić, bo chętnie komentują i zawsze odbierają telefony, tak i politycy mają swoich ulubionych i mniej ulubionych dziennikarzy. Chociaż niewielu chce o nich mówić po nazwisku.
- Dziennikarze są bardzo różni. Nie brakuje tych przygotowanych, bardzo kulturalnych i profesjonalnych. Taka jest np. Brygida Grysiak. Nie brakuje też dziennikarzy tendencyjnych, obrażających, nieprzygotowanych. Np. o tych z Gazety Polskiej i Uważam Rze myślę jak najgorzej. Są i tacy, którzy często dzwonią i zapraszają do
programu na jakiś temat, a później okazuje się, że chcą rozmawiać o czymś zupełnie innym. To bardzo irytujące. Tak postąpił ze mną Sekielski, który zaprosił mnie na dyskusję polityczną, a przeprowadził nade mną jakiś sąd. To niebywale irytujące i obrzydliwe. Z tym panem nie chcę mieć już nic wspólnego - irytuje się Stefan Niesiołowski, poseł PO. - Do tej samej grupy należy pani Czubaszek. Co to za skrajna obrzydliwość chełpić się tym, że zabiło się dwoje dzieci. Aż brak słów. Wyjątkowy stek obrzydliwości - dodaje Niesiołowski.
Nieprzychylną opinią wśród polityków cieszy się np. Tomasz Lis, a to dlatego, że zdaniem polityków, nie potrafi ukryć swojej opcji politycznej. Tak samo, jak Monika Olejnik. Politycy wolą zachowywać wobec niej dystans, bo słynie nie tylko z ostrego języka, ale i jawnej niechęci do środowisk prawicowych.
Są jednak dziennikarze, których poglądy polityków nie dziwią. Wśród nich wymieniana jest Janina Paradowska. - Ma poglądy zgodne z obowiązującymi. Nigdy ich nie kryła. Ale to jest złe dla polskiej demokracji. Media mainstreamowe dyktują nam sposób myślenia. Przestaliśmy płakać za Smoleńskiem, bo przestały nad nim płakać najpopularniejsze media w kraju. Nie wypada już zatem płakać, bo nie będziemy w tej fajnej grupie - uważa Jakubiak.
Elżbieta Jakubiak ma również problem z Tomaszem Wołkiem. - Chyba nigdy go nie zrozumiem. Myślałam, że jest dojrzały, bo wyrażanie racji jest kwestią dojrzałości. W jego przypadku jednak chodzi o wielką osobistą urazę, której nie rozumiem - przyznaje Jakubiak. - Warto przypomnieć jeszcze słynny wywiad Tomasza Lisa z Jarosławem Kaczyńskim. Każdy obiektywny człowiek, widział, że Jaro był przygotowany, a Lis nie. Mimo to, cały następny dzień udowadniano, że było na odwrót i to Jaro przyszedł nie przygotowany - przypomina Jakubiak.
Jak przyznają politycy, z którymi rozmawialiśmy, mają świadomość, że idąc na niektóre wywiady idą w tzw. "paszczę lwa czy lwicy". Ich zdaniem jest to jednak wpisane w charakter zwodu polityka - często musi bronić prawdy i poglądów niezależnie od tego, czy całe otoczenie jest innego zdania. - Zaproszenie na wywiad jest podarunkiem, a podarków się nie ocenia i nie krytykuje - podkreśla Tadeusz Cymański.
Jak to można podsumować? Zdaniem polityków, polscy dziennikarze popierają albo PiS albo PO, w większości są tendencyjni, często nieprzygotowani. Utrzymują też prywatne kontakty z politykami, co wyklucza ich obiektywizm. Najbardziej nielubiani są Lis i Olejnik, bo mają cięty język i nie potrafią ukryć poglądów.
To nie jest wina dziennikarzy. Za wspieranie polityków się płaci. To politycy rządzą mediami. Jak dziennikarze popierają rząd dostają stanowiska.
Elżbieta Jakubiak
Bycie na "Ty" polityków z dziennikarzami jest chore. Prywatne kontakty są tu nie na miejscu i niszczą polską demokrację. Wykluczają obiektywizm. My politycy mamy zawód i wy dziennikarze macie zawód. Powinniśmy być profesjonalni.
Włodzimierz Czarzasty
były członek Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji
Dziennikarzy podzieliłbym na pięć grup:
1. Nadmiernie eksponujący swoje poglądy, co jest bardzo nieznośne. Niezależnie od tego co powiem, oni i tak zawsze wiedzą lepiej.
2. Reprezentujący linię swojego właściciela. Nie ma, co liczyć na obiektywizm dziennikarza, który ma akcje Gazety Wyborczej i w tej Wyborczej pisze.
3. Przychodzący na wywiad totalnie nieprzygotowani. Jest ich bardzo wielu. Człowiek siedzi i słucha debila, który nie ma pojęcia, o czym mówi.
4. Szukający jedynie potwierdzenia postawionej tezy.
5. Profesjonalni, niezależni i przygotowani