W Niemczech, Francji i Hiszpanii trwa medialna burza wokół inwigilacji przez USA polityków i zwykłych obywateli tych krajów. Tymczasem nad Wisłą o kolejnych rewelacjach Edwarda Snowdena jest cicho. Premier i minister sprawa zagranicznych zdają się mówić: "nic się nie stało", przedkładając sojusz z Ameryką nad ochronę prawa obywateli do prywatności. – Jesteśmy rozczarowani. Władze bagatelizują problem – komentują jednym głosem obrońcy praw człowieka.
Powołując się na dokumenty ujawnione przez Edwarda Snowdena dziennik “El Mundo” opublikował w poniedziałek artykuł z którego wynika, że NSA na przełomie 2012 i 2013 roku mogła miesięcznie monitorować nawet 60 mln rozmów telefonicznych prowadzonych przez Hiszpanów. Kraj ogarnęło oburzenie podobne do tego, które wybuchło niedawno w Niemczech, kiedy wyszło na jaw, że Amerykanie najprawdopodobniej przez 10 lat podsłuchiwali kanclerz Angelę Merkel.
I choć podsłuchy w dyplomacji oraz inwigilacja zwykłych obywateli to dwie różne sprawy, przedstawiciele kolejnych krajów Unii coraz głośniej mówią o tym, że sytuacja dojrzała do tego, by uderzyć pięścią w stół. Reprezentanci Parlamentu Europejskiego i takich krajów jak Szwecja, Niemcy, Francja, Włochy i Hiszpania chcą otwarcie przedyskutować z władzami USA ewidentny problem, jakim jest skala działań wymierzonych w sojuszników. W tym kontekście dziwić może sposób, w jaki na całą sprawę reagują polscy przywódcy.
"Wszyscy podsłuchują"
– Jesteśmy rozczarowani – mówi bez ogródek Aleksandra Zielińska z Amnesty International Polska. – Już w momencie, gdy kilka miesięcy temu pojawił się temat azylu dla Edwarda Snowdena widać było wyraźnie, że MSZ bezpieczeństwo narodowe i sojusznicze zobowiązania stawia wyżej niż ochronę praw człowieka – ocenia w rozmowie z naTemat. Jej zdaniem ministerstwo wysłało co prawda Amerykanom zapytanie o PRISM, ale nie uzyskawszy odpowiedzi, nie zrobiło wiele więcej.
I wydaje się, że w miarę kolejnych doniesień o działaniach NSA niewiele się zmieniło. Gdy Radosław Sikorski żartuje w radiu na temat tego, że jego komórka nie była podsłuchiwana, a Donald Tusk wzrusza ramionami mówiąc, że “przecież wszyscy się nawzajem podsłuchują” można mieć uzasadnione wątpliwości, czy władze rzeczywiście traktują sprawę poważnie. Czy w momencie, gdy Europa żąda od USA wyjaśnień, naprawdę powinniśmy udawać, że problemu nie ma?
Vincent V. Severski, były agent polskiego wywiadu, uważa, że Polska nie tyle powinna żądać wytłumaczenia, co skupić się raczej na rozbudowie własnych zabezpieczeń na różnych poziomach, bo rzeczywiście jest tak, jak twierdzi Tusk: na świecie wszystkie wywiady starają się podsłuchiwać. – Pamiętajmy choćby o Rosji, Chinach, Izraelu – wylicza Severski.
Jego zdaniem dla dobra obozu, w którym jesteśmy, a na czele którego stoją Amerykanie, nie powinniśmy kruszyć kopii o podsłuchy i znać swoje miejsce w szeregu.
Zgodnie z taką logiką myślenia nie powinniśmy narażać na szwank naszych stosunków z USA, z którymi Polska zdaje się współpracować bardzo ściśle, zwłaszcza w sferze wywiadowczej – wszyscy pamiętamy przecież sprawę więzień CIA na naszym terytorium. W książce „Kret w Watykanie. Prawda Turowskiego” Agnieszki Kublik i Wojciecha Czuchnowskiego były PRL-owski szpieg Turowski mówi nawet o tym, że polskie służby “pracują dla wywiadu amerykańskiego”.
Prawo do prywatności czy sojusznicze zobowiązania?
Są jednak tacy, którzy ostro przeciwstawiają się prymatowi tak rozumianej “real-politik” naszych władz. Katarzyna Szymielewicz z Fundacji Panoptykon podkreśla, że zarówno kwestia podsłuchów zwykłych obywateli, jak i “brudnych” zagrywek dyplomatycznych domaga się wyjaśnień.
– W pierwszym przypadku chodzi przede wszystkim o standard ochrony praw człowieka, w drugim raczej o porażki negocjacyjne, które na arenie międzynarodowej mogła ponieść nasza dyplomacja ze względu na ewentualne podsłuchy. Szkoda, że społeczeństwo tak mało wie na ten temat – ocenia Szymielewicz.
Katarzyna Szymielewicz przyznaje, że takie inicjatywy, jak “100 pytań o inwigilację do polskich władz”, które Panoptykon wystosował wraz z Helsińską Fundację Praw Człowieka i Amnesty International, nie spotykały się jak dotąd z szerokim odzewem.
Dr Adam Bodnar z HFPC ma wyraźne wrażenie, że władze bagatelizują problem. – Na naszą konferencję 11 września przyszedł tylko minister Michał Boni. Premier i szef MSZ zignorowali zaproszenia – mówi. Jego zdaniem wynika to m.in. z faktu, że w Polsce brakuje silnego przywiązania do idei ochrony prywatności. – Przyjmujemy za oczywistość np. to, że korzystając z internetu musimy pogodzić się z jej utratą. W sprawie inwigilacji nie ma masowych protestów, listów, nacisków, w związku z czym politycy mogą sobie pozwolić na ignorowanie problemu – ocenia.
– Politycy najchętniej zajmują się tymi tematami, które w ich ocenie są wystarczająco nośne. Jak widać, prawa człowieka nadal mają niski priorytet. Naszymi działaniami chcemy jednak pokazać, że ta problematyka nie jest obywatelom obojętna – mówi Katarzyna Szymielewicz.
Pamiętajmy, że Polska to nie Niemcy czy Francja, które odgrywają na arenie międzynarodowej ogromną rolę. A jednocześnie USA są supermocarstwem, światowym “strażnikiem”. Nie dziwi mnie, że chcą wiedzieć, na ile mogą liczyć na swoich sojuszników.
Tomasz Turowski
fragment książki „Kret w Watykanie. Prawda Turowskiego”
Przed 1989 rokiem była wspólnota wywiadowcza w ramach układu militarnego, w którym byliśmy. Wtedy był to Układ Warszawski. Dziś – z pewnym nadużyciem – można by powiedzieć, że pracujemy dla wywiadu amerykańskiego.
100 pytań o inwigilację do polskich władz
fragment
Czy polskie władze wiedziały o stosowanym przez amerykańskie służby programie PRISM i czy stwierdziły naruszenie polskiego prawa? Czy polska prokuratura rozpocznie śledztwo w tej sprawie? Kto i na jakiej podstawie podjął decyzję o odrzuceniu wniosku o azyl Edwarda Snowdena? CZYTAJ WIĘCEJ