
Czy Kasia Tusk dzięki blogowi MakeLifeEasier.pl naprawdę zarabia tak gigantyczne kwoty, jak mówią plotki? Popularną blogerkę postanowili sprawdzić blogerzy zajmujący się wielkim biznesem i z ich analizy wynika, iż to bardzo wątpliwe, by córka premiera Donalda Tuska zgarniała rocznie ponad pół miliona złotych.
REKLAMA
Blog modowy prowadzony przez córkę premiera wciąż nie przestaje budzić emocji. A szczególnie wielkie pieniądze, które Kasia Tusk ma zarabiać na opisywaniu nowinek ze świata mody i jednoczesnym reklamowaniu najbardziej renomowanych producentów ubrań, kosmetyków, a nawet samochodów. Od dawna mówi się, że to kwoty rocznie oscylujące na poziomie pół miliona złotych. Nieco ponad rok od chwili, gdy blog MakeLifeEasier.pl przeistoczył się w zarejestrowaną działalność gospodarczą pod lupę legendarne zarobki córki premiera Donalda Tuska postanowili wziąć pod lupę autorzy bloga PolskaNaBogato.pl.
I wbrew większości plotek, specjaliści od wielkiego biznesu i równie wielkich pieniędzy nie znaleźli dowodów na to, by Kasia Tusk dzięki blogowi modowemu MakeLifeEasier.pl mogła zarabiać tak astronomiczne kwoty, o jakich spekulują plotkarskie media.
Reklamy na blogu premierówny to kilka okienek, nie zawsze wypełnionych przekazem reklamowym. Kasia Tusk publikuje cennik – 70 zł za jedną reklamę dziennie. Drogo. Teoretycznie mogłaby więc liczyć na około 50-80 tys. zł rocznie. Ale trzeba jeszcze wypłacić prowizję 30-50 procent sprzedawcy reklam czyli Adtaily. CZYTAJ WIĘCEJ
To tymczasem tylko jeden z argumentów przemawiających za tym, iż Kasia Tusk dzięki oferowaniu kampanii reklamowych, usług fotograficznych i pośrednictwa w sprzedaży miejsca na cele reklamowe (bo tym oficjalnie zajmuje się firma MLE Katarzyna Tusk) jedna z najpopularniejszych blogerek nad Wisłą musi zarabiać jednak nieco mniejsze kwoty niż się spekuluje.
Wiele mówi też forma działalności gospodarczej, którą przed rokiem postanowiła założyć Kasia Tusk. Córka premiera nie prowadzi spółki z ograniczoną odpowiedzialnością, ani żadnej innej korzystnej przy rozliczaniu wielkich obrotów działalności. Gdyby zarabiała ponad pół miliona złotych rocznie, fiskus zabierałby jej wówczas ponad 100 tys. zł. Z biznesowego punktu widzenia, to rozwiązanie zupełnie pozbawione sensu.
Źródło: polskanabogato.pl

