Grzegorz Schetyna utrzymuje, że z wyciekiem taśm Jacka Protasiewicza nie ma nic wspólnego. Twierdzi też, że to on jest ofiarą całej sytuacji – bo okazało się, że przegrał wybory, w których ktoś naciskał na delegatów. Schetyna w programie Moniki Olejnik w TVN24 podkreślił też, że wyciek taśm wcale nie działa na jego korzyść.
Zapytany, czy to on stoi za wyciekiem taśm, Grzegorz Schetyna odpowiedział krótko: to nieprawda i kłamstwo. Gdy Monika Olejnik w "Kropce nad i" dopytywała o tę kwestię – że "pana koledzy mówią, że to pan", poseł nie dawał się zbić z tropu. – To nie moi koledzy to mówią i żaden z moich kolegów niczego nie dokumentował. To rzecz, którą trzeba wyjaśnić. Sprawa propozycji i kontekstu nagrywania musi być wyjaśniona od początku do końca – mówił.
Schetyna podkreślał, że wyciek taśm nie działa na jego korzyść. Jak tłumaczył, cała afera szkodzi Platformie, a tym samym jemu. Poseł zaznaczał, że za PO czuje się odpowiedzialny, pomagał ją budować i nie pozwoli na to, by zdarzała się w partii korupcja.
– Jestem przeciwny takim metodom. Zrobię wszystko, bo w PO nie zdarzały się korupcje i nikt ich nie dokumentował – mówił Schetyna. Nie chciał oceniać żadnego wątku tej sprawy, bo jak mówił, nie chce przesądzać zanim Zarząd Krajowy PO podejmie jakieś decyzje. Wielokrotnie przypominał Monice Olejnik, że zarząd partii i prokuratura już się tym zajmują i z jakimikolwiek opiniami trzeba poczekać do ich werdyktów.
– Robimy wszystko, żeby wyjść z tego kryzysu i pokazać, że PO jest w stanie skutecznie zwalczyć ten problem, który dotyczy wszystkich partii, a eksplodował akurat w Dolnym Śląsku. (...) Nie ukrywamy tego. Dlatego dzisiaj mówimy wprost, nazywamy rzeczy po imieniu, wskazujemy odpowiedzialnych i podejmujemy decyzje. To sprawdzian dla nas i wierzę, że zdamy ten egzamin - przekonywał Schetyna.