Żołnierze Syryjskiej Wolnej Armii – z jej dowództwem mieli się kontaktować przedstawiciele polskich władz w sprawie losu Marcina Sudera.
Żołnierze Syryjskiej Wolnej Armii – z jej dowództwem mieli się kontaktować przedstawiciele polskich władz w sprawie losu Marcina Sudera. Fot. Agata Grzybowska / Agencja Gazeta
Reklama.
Choć Marcin Suder jest w Polsce od czwartku, wciąż bardzo niewiele wiadomo na temat okoliczności jego uprowadzenia i tego, jak odzyskał wolność. MSZ mówi o tym, że Suder uciekł porywaczom dzięki "nieprawdopodobnemu szczęściu" i nie zamierza podawać żadnych dodatkowych szczegółów w tej sprawie. Również sam fotoreporter jak na razie nie zdradził żadnych informacji dotyczących tego, co go spotkało.
– Marcin w domu, wszystko OK – takiego SMS-a otrzymaliśmy w czwartek od narzeczonej Sudera, pani Pauliny. – Na razie chcemy spędzić czas razem i nie kontaktujemy się z mediami. Bardzo dziękujemy za zainteresowanie, ale proszę o wyrozumiałość – dodała.
Milczenie bliskich porwanego oraz polskich władz sprawia, że w sprawie wciąż pozostaje wiele pytań. Parę faktów udało się jednak ustalić. Radio RMF FM twierdzi, że Suder został przetransportowany do kraju z Turcji na pokładzie wojskowego samolotu. Swoje ustalenia przedstawili też w piątek dziennikarze “Gazety Wyborczej”, którzy już kilka miesięcy temu nawiązali kontakt z syryjskimi opozycjonistami z Sarakib, gdzie w lipcu porwano Sudera. W trosce o dobro Polaka dotąd nie zdradzali jednak żadnych szczegółów.
"Gazeta Wyborcza"

Szczegóły postanowiliśmy zachować dla siebie. Rozmawialiśmy bowiem z przedstawicielami światowych mediów, których dziennikarze byli wielokrotnie porywani. Wielu z nich radziło nam, by dla dobra Sudera nie nagłaśniać sprawy. CZYTAJ WIĘCEJ


Wedle “GW” już po kilku dniach od porwania niemal pewne było, że porywacze należą do ekstremistycznej islamskiej organizacji Islamskie Państwo w Iraku i Lewancie (ISIS). Jej członkowie mieli żądać 5 mln dolarów okupu za życie Marcina Sudera. Syryjscy aktywiści, z którymi współpracował fotoreporter, zasugerowali gazecie wprost, że większość porywanych w tym kraju dziennikarzy odzyskuje wolność właśnie po wpłaceniu okupu. I choć oficjalna wersja wciąż mówi o “nieprawdopodobnym szczęściu”, podobnie mogło być i tym razem.

Źródło: "Gazeta Wyborcza"