"Może zadzwonimy teraz do Murzyna? Krajowy rejestr Murzynów... Gajadhur, tak, Murzin. Dzisiejszą audycję sponsoruje warszawski oddział Ku-Klux-Klanu" - mówili podczas programu "Poranny WF" dziennikarze radia Eska. Alvin Gajadhur, do którego próbowali się dodzwonić prowadzący, złożył na nich doniesienie do prokuratury. - To chamskie i obraźliwe, niczemu nie służyło - komentuje medioznawca prof. Maciej Mrozowski.
Przytoczone we wstępie słowa przetoczyły się medialną falą przez Polskę. Jednych oburzały, innych zachwyciły. Część słuchaczy uważała, że to tylko niewinne żarty, a reszta - że należy wsadzić za to dziennikarzy do więzienia.
Alvin Gajadhur, rzecznik Głównego Inspektoratu Transportu Drogowego, poczuł się dotknięty audycją. Jak mówił w maju mediom, "mam do siebie dystans, ale oni po prostu przegięli". Gajadhur złożył doniesienie do Rady Etyki Mediów, a także do prokuratury. We wrześniu sprawę umorzono, ale rzecznik GITD nie zrezygnował. Od decyzji się odwołał, a teraz prokuratura przyznała mu rację. Michał Figurski już usłyszał zarzut znieważenia. Kuba Wojewódzki nie stawił się przed prokuratorem, ale jego ręka sprawiedliwości raczej też nie ominie.
Żart, ale niesmaczny
- Taka decyzja prokuratury jest uzasadniona, nie można pozwolić na takie zachowania - przyznaje poseł John Godson. - Oni kreują opinię publiczną, nie powinni tak robić.
Godson sam ostatnio padł ofiarą takich "niewinnych" słów. Inny parlamentarzysta, Marek Suski, powiedział o czarnoskórym koledze z Sejmu "murzynek". Przy czym mówił to po cichu i do siedzącej obok niego osoby, a jego wypowiedź nagrała stacja TVN24. Suski przeprosił, ale jak podkreślał, nie jest mu wstyd, bo nie zrobił tego publicznie, a wierszyk "Murzynek Bambo" uważa za piękny dorobek naszej kultury.
To nie uchroniło Suskiego przed naganą ze strony Komisji Etyki Sejmowej. Reakcji ze strony komisji, co ciekawe, zażądała minister ds. równego traktowania Agnieszka Kozłowska-Rajewicz, a nie urażony poseł.
- Zazwyczaj jestem do takich rzeczy bardzo zdystansowany, ale tym razem po prostu przesadzili - ocenia Godson. Słów Suskiego nie chciał w mediach komentować, ale zachowanie Wojewódzkiego i Figurskiego uważa za niedopuszczalne.
- Chamskie i obraźliwe, niczemu nie służy - profesor Maciej Mrozowski, medioznawca z Uniwersytetu Warszawskiego nie przebiera w słowach. - W mediach można powiedzieć wszystko, ale dopóki nie narusza się cudzych dóbr. Nie można naruszać prawa do godności. A za swoje słowa trzeba brać odpowiedzialność - podkreśla prof. Mrozowski.
Nie rasizm, a lekkomyślność, ale tolerować nie można
Z takim podejściem zgadza się Jacek Żakowski. - Jeśli poniża się kogoś, nawet żartem, to jest to karygodne - mówi nam redaktor "Polityki". - Trzeba z tym skończyć w przestrzeni publicznej. Państwo powinno być przeciwko rasizmowi, nawet temu, który wynika tylko z lekkomyślności - ocenia dziennikarz.
- Nikt nie może być dyskryminowany, państwo musi to egzekwować, bo jest taki zapis w konstytucji - przypomina Żakowski. Mimo to, w ocenie takich sytuacji trzeba zachować rozsądek. - Państwo poprzez wyrok musi pokazać, że jest przeciwne dyskryminacji, ale nie wpływa na wolność słowa.
Grzywna, publiczne przeprosiny to, według redaktora, kary adekwatne w tej sprawie. - Gdyby zasądzono im więzienie, to już byłoby brutalne, wówczas można już mówić o zamachu na wolność słowa - podsumowuje Żakowski.
- Przeprosić i zapłacić - dodaje prof. Maciej Mrozowski.
Z opinii naszych rozmówców wynika, że forma audycji i żartobliwe intencje Wojewódzkiego i Figurskiego nie usprawiedliwiają ich zachowania. Jacek Żakowski podkreśla, że na takie sytuacje nie można przymykać oka, niezależnie od ich przyczyn - czy to tylko lekkomyślność, czy prawdziwy rasizm.
Nie umiemy korzystać ze swoich przywilejów?
Czemu w ogóle musimy rozpatrywać takie sprawy? Zdaniem profesora Mrozowskiego, w Polsce po prostu nie ma tradycji korzystania z wolności słowa.
- Za komuny nic nie było wolno, więc po transformacji dziennikarze tego nadużywają - tłumaczy medioznawca. - A wolność słowa to prawo instrumentalne, a nie prawo absolutne. Służy temu, żeby coś zrobić. Sens korzystania z wolności jest oceniany poprzez przekazywane w niej wartości - wyjaśnia profesor. Przykład: jeśli ktoś kpi, żeby obnażyć negatywne zjawiska lub wartości, jak np. rasizm, to może to robić. Ale w momencie, kiedy to kogoś poniża lub obraża, to wolność słowa jest źle wykorzystana.
Niestety, zawsze rodzi się tutaj spór, bo trudno ocenić intencje i efekt końcowy.
- Dziennikarze mogą mówić, że coś obnażają, a tak naprawdę tylko szydzą - wykazuje prof. Mrozowski. I podkreśla, że właśnie po to jest sąd, by stwierdzić czy została naruszona czyjaś godność.
Ostre teksty nie tylko w Polsce
Problem niezbyt wyważonych wypowiedzi występuje nie tylko u nas. W zeszłym roku brytyjski projektant John Galliano zasłynął poza światem mody za sprawą swoich antysemickich wypowiedzi. "Kocham Hitlera, jesteście Żydami, takich jak Wy kiedyś dawno by zagazowano" - krzyczał na ulicy do turystów Galliano. Potem, oczywiście, przeprosił i tłumaczył, że nic nie pamięta, bo jest uzależniony od leków i alkoholu.
Za swój wybryk projektant słono zapłacił. Został zwolniony ze stanowiska szefa domu mody Dior, a sąd skazał go na 6 tysięcy euro grzywny. Dla takiego tuza mody to żadne pieniądze, ale Galliano stracił o wiele więcej: prestiż, reputację i karierę, bo teraz już nikt nie chce go zatrudnić.
Inny znany człowiek świata mody - Jean-Paul Guerlain, twórca legendarnych perfum - został dosłownie wczoraj skazany za rasistowskie wypowiedzi. "Pracowałem ciężko jak murzyn" - powiedział w telewizyjnym wywiadzie słynny perfumiarz. Jak potem wyjaśniał, nie chciał nikogo obrazić, tylko rozbawić dziennikarza. Przyznał, też że "nie był niczym więcej, niż rasistą". Skrucha nie uchroniła Guerlain od kary: 6 tysięcy euro.
Sami nie wiemy, czy nas to bawi
We Francji, chociaż władza coraz bardziej odcina się od imigrantów, nie ma miejsca na dyskryminację. W Polsce głównie piętnuje się antysemityzm, który władze potrafią ścigać z wielkim zaangażowaniem. Jak na przykład wtedy, kiedy na "Fakt" i "Wprost" skarżył się minister Sikorski, bo anonimowi internauci obrażali jego żonę. Ale autorzy rasistowskich tekstów, tak jak Artur Górski, Marek Suski czy właśnie Wojewódzki i Figurski najczęściej mówią tylko "przepraszam", a potem dalej robią to samo.
A Polacy, jak zwykle, są w tej sprawie podzieleni. Jedni uważają, że wolność słowa pozwala na wszystko. Ba, wiele osób postrzega teksty z "Porannego WF-u" za całkiem zabawne. Drudzy nie zgadzają się z takim podejściem i żądają kar za obraźliwe słowa. Część też patrzy na to jako nadmierną polityczną poprawność i narzeka, że niedługo już nic nie będzie można powiedzieć, bo zawsze ktoś poczuje się urażony. Pytanie tylko - czy publicznie powinniśmy tolerować nawet żartobliwą dyskryminację?