Wyobraź sobie elegancką restaurację. Wyobraź sobie szwedzki stół pełen smakowitych dań, które tylko czekają, by je zjeść. A teraz wyobraź sobie, że jesteś osobą niewidomą i przyjmij do wiadomości, że prawdopodobnie wyjdziesz stąd głodny. Maciej Nowak pisze wprost o “apartheidzie w polskiej gastronomii”. A wystarczyłoby kilka prostych pytań i drobna pomoc ze strony obsługi czy innych gości, by było inaczej.
“Inwalida w restauracji? No do czego to dochodzi, żeby ci wszyscy kulawi, ślepi i pokręceni po knajpach się rozbijali! W kinie możemy uronić łzę jedną lub drugą nad ich losem nieszczęsnym, ale niech nam w życiu nie wadzą” – pisze z przekąsem w swoim felietonie w najnowszym numerze magazynu “Kukbuk” Maciej Nowak, ilustrując dość powszechną niestety w naszym kraju postawę wobec osób niepełnosprawnych. I okazuje się, że jego słowa nie są wcale mocno przerysowane.
Apartheid?
Piotr Pawłowski z Fundacji Instytut Rozwoju Regionalnego, która troszczy się o równe prawa i podmiotowość osób niepełnosprawnych w Polsce, przyznaje, że problem rzeczywiście istnieje. – Kiedy przyjechał do nas z USA gość na wózku, w całym Krakowie nie mogliśmy znaleźć restauracji, do której można by z nim pójść – wspomina w rozmowie z naTemat.
Poza brakiem podjazdów wśród głównych grzechów wielu polskich restauracji czy barów wylicza brak przeszkolenia personelu, brak menu w alfabecie Braille’a, niedostosowane toalety. Do tego można doliczyć śliskie schody, zbyt wąskie drzwi, brak uchwytów.
Pawłowski dodaje, że nie raz zdarza się także, iż osoby niepełnosprawne lub chore sadzane są w osobnych salach lub w najmniej eksponowanych miejscach – żeby “nie przeszkadzać innym gościom”. Niestety także do nich właśnie można mieć czasem zastrzeżenia – Pawłowski wspomina np., gdy klienci pewnego lokalu oczekiwali, że klient z zespołem Downa przesiądzie się do innego stolika. Ten właśnie problem Nowak nazwał swoistym apartheidem, który utrzymuje się w polskiej gastronomii.
Kamil Kowalski, architekt wnętrz i projektant dostępności z Biura Planowania Dostępności współpracującego z z Fundacją Integracja twierdzi jednak, że nie powinniśmy sobie wyrabiać opinii na temat skali zjawiska tylko na podstawie tego typu głośnych, medialnych historii. – Znam też miejsca, gdzie osoby niepełnosprawne wchodzą bez problemu. Wierzę, że w większości wypadków obsługa jest wstanie wykazać się podstawową wrażliwością – przekonuje.
Kowalski przedstawia też dwa argumenty w obronie restauratorów: po pierwsze, niektóre z koniecznych udogodnień bywają horrendalnie drogie, po drugie zaś – w wielu przypadkach potrzebne remonty są znacznie utrudniane przez konserwatorów zabytków.
Jacek Pichliński ze Stowarzyszenia Internetowy Portal Osób Niepełnosprawnych potwierdza, że skala problemu wynika ze splotu wielu różnych czynników: od braku świadomości, przez koszty, po przepisy. Sugeruje jednak, że to nie zawsze są bariery nie do przeskoczenia: – Na drogi sprzęt można uzyskać refundację z PFRON – podaje dla przykładu.
"Wszystko zaczyna się od człowieka"
Choć niektórym może się zdawać, że w gruncie rzeczy problem jest marginalny, wedle badań Eurostatu osoby niepełnosprawne stanowią aż 10 proc. obywateli UE. Niestety, zgodnie ze słowami Macieja Nowaka, wiele z nich pozostaje dla reszty społeczeństwa “niewidzialnymi”.
Jacek Pichliński przyznaje, że restauracje, zwłaszcza te duże czy należące do większych sieci, są na ogół świetnie przygotowane do organizacji imprez robionych przez jego stowarzyszenie. – Dla grup są w stanie się przygotować. Niestety na co dzień, w przypadku indywidualnych klientów, bywa bardzo różnie – ocenia.
I wydaje się, że wbrew licznym opiniom nie chodzi wcale o bariery prawne czy finansowe, które piętrzą się przed restauratorami. – Wszystko zaczyna się od człowieka i kończy na człowieku – mówi bez ogródek Kamil Kowalski. – W wielu miejscach, w których nie da się z przyczyn technicznych wprowadzić wszystkich niezbędnych udogodnień, ludzie są w stanie zrobić wszystko, by pomóc osobie niepełnosprawnej. Z drugiej strony są też miejsca świetnie dostosowane, które pozostają dla niepełnosprawnych nieprzyjazne właśnie ze względu na zachowanie obsługi – podsumowuje Kowalski.
Jeśli mówimy o restauracjach w centrach miast, gdzie często mamy do czynienia nawet z kilkusetletnią zabudową, dostosowanie lokali bywa bardzo utrudnione. To kwestia przepisów: we Francji można było wyburzyć część wnętrz Luwru, by stworzyć ciąg komunikacyjny dostosowany do potrzeb osób niepełnosprawnych, a w Polsce często toczymy bitwy o jeden dodatkowy otwór drzwiowy.
Piotr Pawłowski
FIRR
Kiedy niepełnosprawni są źle traktowani w takich miejscach jak restauracje, zaczynają unikać wychodzenia z domu. Zostają sami, zamykają się w sobie. Przestają żyć z innymi, co sprawia, że świadomość ich potrzeb staje się jeszcze niższa. Koło się zamyka.