![Wiele polskich restauracji jest zupełnie niedostosowanych do potrzeb osób [url=http://shutr.bz/1icjXwK]niepełnosprawnych[/url].](https://m.natemat.pl/e63db04388c5ffdd448742c19d442428,1500,0,0,0.jpg)
Wyobraź sobie elegancką restaurację. Wyobraź sobie szwedzki stół pełen smakowitych dań, które tylko czekają, by je zjeść. A teraz wyobraź sobie, że jesteś osobą niewidomą i przyjmij do wiadomości, że prawdopodobnie wyjdziesz stąd głodny. Maciej Nowak pisze wprost o “apartheidzie w polskiej gastronomii”. A wystarczyłoby kilka prostych pytań i drobna pomoc ze strony obsługi czy innych gości, by było inaczej.
Piotr Pawłowski z Fundacji Instytut Rozwoju Regionalnego, która troszczy się o równe prawa i podmiotowość osób niepełnosprawnych w Polsce, przyznaje, że problem rzeczywiście istnieje. – Kiedy przyjechał do nas z USA gość na wózku, w całym Krakowie nie mogliśmy znaleźć restauracji, do której można by z nim pójść – wspomina w rozmowie z naTemat.
Dobrą ilustracją zjawiska była głośna jakiś czas temu sprawa restauracji Blue Cactus, której obsługa nie chciała wpuścić do lokalu psa przewodnika towarzyszącego osobie niewidomej.
Jeśli mówimy o restauracjach w centrach miast, gdzie często mamy do czynienia nawet z kilkusetletnią zabudową, dostosowanie lokali bywa bardzo utrudnione. To kwestia przepisów: we Francji można było wyburzyć część wnętrz Luwru, by stworzyć ciąg komunikacyjny dostosowany do potrzeb osób niepełnosprawnych, a w Polsce często toczymy bitwy o jeden dodatkowy otwór drzwiowy.
Jacek Pichliński ze Stowarzyszenia Internetowy Portal Osób Niepełnosprawnych potwierdza, że skala problemu wynika ze splotu wielu różnych czynników: od braku świadomości, przez koszty, po przepisy. Sugeruje jednak, że to nie zawsze są bariery nie do przeskoczenia: – Na drogi sprzęt można uzyskać refundację z PFRON – podaje dla przykładu.
Choć niektórym może się zdawać, że w gruncie rzeczy problem jest marginalny, wedle badań Eurostatu osoby niepełnosprawne stanowią aż 10 proc. obywateli UE. Niestety, zgodnie ze słowami Macieja Nowaka, wiele z nich pozostaje dla reszty społeczeństwa “niewidzialnymi”.
Kiedy niepełnosprawni są źle traktowani w takich miejscach jak restauracje, zaczynają unikać wychodzenia z domu. Zostają sami, zamykają się w sobie. Przestają żyć z innymi, co sprawia, że świadomość ich potrzeb staje się jeszcze niższa. Koło się zamyka.
Jacek Pichliński przyznaje, że restauracje, zwłaszcza te duże czy należące do większych sieci, są na ogół świetnie przygotowane do organizacji imprez robionych przez jego stowarzyszenie. – Dla grup są w stanie się przygotować. Niestety na co dzień, w przypadku indywidualnych klientów, bywa bardzo różnie – ocenia.

