W piątek ogłoszono wynik konkursu na pomnik upamiętniający ofiary katastrofy smoleńskiej. Wygrał wspólny projekt rzeźbiarza Andrzeja Sołygi, architekta Dariusza Śmiechowskiego i grafika Dariusza Komorka. Redakcja naTemat wraz z naszą blogerką- architektką, Anną Lorens ocenia trzy nagrodzone projekty.
Ogłoszony w zeszłym roku przez prezydenta Polski i Rosji konkurs na projekt pomnika upamiętniającego ofiary katastrofy smoleńskiej został rozstrzygnięty.
O wynikach poinformowano w piątek w Centrum Rzeźby Polskiej w Orońsku. Do konkursu zgłosiło się 91 prac, głównie artystów z Polski, choć nie zabrakło propozycji z Rosji, Litwy czy USA. Przewodniczący jury konkursu Adam Myjak podkreślił, że jury kierowało się w swoim wyborze wyłącznie walorami artystycznymi. W regulaminie konkursu zapisano, że wysokość pomnika nie powinna przekraczać pięciu metrów. Ma być wykonany w trwałym, dobrym jakościowo materiale. Twórcy pozostawiono "swobodę wypowiedzi artystycznej". Zaznaczono, że koncepcja zagospodarowania terenu wokół pomnika powinna harmonijnie nawiązywać do otoczenia. Całkowity koszt realizacji nie może przekroczyć miliona euro brutto. Po burzliwych obradach wybrano zwycięski projekt, którego autorami są Andrzej Sołyga, Dariusz Śmiechowski i Dariusz Komorka.
Odsłonięcie pomnika zapowiadane jest na trzecią rocznicę katastrofy, 10 kwietnia 2013.
- Temat katastrofy samolotu pod Smoleńskiem wywołuje z jednej strony ogromne emocje, żal, smutek, a z drugiej traktowanie katastrofy jako walki politycznej wzbudza niepokój - mówi Anna Lorens, architektka i blogerka naTemat, która specjalnie dla nas ocenia nagrodzone pomysły.
- Pierwsza nagroda, to projekt oszczędny, poniekąd zachowawczy. To postrzegam jako zaletę, szczególnie w kontekście pompatycznych i dosłownych prób upamiętniania katastrofy widocznych w większości innych prac konkursowych. Nie jest to jednak projekt odkrywczy, w swojej formie bardzo przypomina pomnik ofiar wojny w Wietnamie, który w latach 80 tych zaprojektowała Maya Ling Lin. Jej pomnik oparty na prostym pomyśle granitowego muru z wypisanymi nazwiskami ofiar był wielokrotnie kopiowany na świecie. Plusem zwycięskiego projektu jest jego uniwersalność, pomnik nie jest figuratywny, a opiera się na emocjach. Dzięki temu nie narzuca interpretacji i pozwala przeżyć na swój sposób katastrofę.
Drugie miejsce w konkursie, praca zespołu w składzie Jeremi T. Królikowski, Krzysztof Ozimek, Mateusz Ozimek, Jan Mazur. - Jest to projekt krajobrazowy - tłumaczy Lorens. Sądzę, że na zamierzony efekt, wnętrza otoczonego drzewami, trzeba byłoby poczekać kilkadziesiąt lat, aż drzewa będą wystarczająco wysokie. Natomiast budzi obawy czy byłby odczytywalny w tej pustej zadrzewionej już przestrzeni. Ciekawe jest, że zakłada czynnik czasu w procesie powstawania miejsca pamięci, im więcej czasu upłynie od dnia tragedii tym większe będą drzewa ją upamiętniające. Brakuje tutaj jednak wyjątkowości, trudno chyba byłoby odróżnić to miejsce od innych.
Trzecia nagroda, praca Tomasza Tomaszewskiego to ciekawa, rzeźbiarska forma, którą można odczytać z pewnej wysokości, na ziemi tworzy dramatyczny efekt, bloków- destruktów. To mogło być bardzo odkrywcze. Budzi skojarzenia z rzeźbą Petera Eisenmana w Berlinie. Wątpliwości budzi jednak przyjęty kształt krzyża oraz dość przypadkowe formy brył. Lotnisko chyba zamknięte jest dla obsługi pasażerskiej, więc niewiele osób zauważyłoby symbol z góry, ale z drugiej strony to ciekawe, że autorzy zwrócili uwagę właśnie na taką percepcję przestrzeni (to przecież ta katastrofa rozegrała się w takiej przestrzeni i skali).
Konkurs wywołał wiele emocji. Zwycięski projekt jest minimalistyczny w formie i dzięki temu nie budzi większych kontrowersji. Jego brak odkrywczości można postrzegać jako zaletę, tym bardziej, że niektóre pomysły były w swojej dosłowności były przerażające.
"(...) wśród makiet widziałam zarówno gigantyczne złamane krzyże, patetyczną i kiczowatą "Nike frasobliwą", wielkiego srebrnego rumaka, który rżąc, upada, płonące części samolotu, monstrualnej wielkości dłonie złożone w geście modlitwy wysuwające się z ziemi- pisze Dorota Jarecka w Gazecie Wyborczej."Ktoś zaproponował zagłębiony w ziemi grobowiec wypełniony setką smoleńskich brzóz, ktoś inny - dziecko siedzące na nagrobku i trzymające w dłoniach złamany samolot. Widziałam też monument z gigantycznymi i złowrogimi datami "1940 - 2010". A także orła, który zamiast skrzydła ma pęknięte skrzydło samolotu"
W obliczu takiego nagromadzenia kiczu i dosłowności, mur wydaje się najlepszym rozwiązaniem, nawet jeśli nie jest specjalnie oryginalny.