Reklama.
Zajścia z wrześniowego pikniku zachodniopomorskiego SLD opisał "Wprost", zarzucając liderom partii tuszowanie pobicia młodej działaczki przez jej byłego partnera, także działacza ugrupowania. Grzegorz Napieralski zapewnia, że zareagował zaraz po tym, gdy dowiedział się co się stało. – Zwołaliśmy sąd partyjny, ale działając mieliśmy na uwadze dobro dziewczyny, które było dla nas najważniejsze – stwierdził.
Przygotowaliśmy wniosek do sądu partyjnego i zwołaliśmy sąd partyjny, ale przygotowując te wszystkie działania mieliśmy na uwadze jedną rzecz - dobro dziewczyny, dobro Ani, które było dla nas najważniejsze. (…) Sprawa była bardzo delikatna. Poprosiłem o pomoc w tej sprawie koleżankę - szefową Forum Kobiet, która przygotowała odpowiednie dokumenty. CZYTAJ WIĘCEJ
Po drugie, umieszczanie mojego zdjęcia pod nagłówkiem "Liderzy partyjni w zachodniopomorskim SLD publicznie wyzywają i biją kobiety" uważam za obrzydliwą manipulację. W treści artykułu nie ma słowa o mnie. Trudno, żeby było, skoro ani nie stosuję i nie stosowałem przemocy wobec kobiet (czuję się zażenowany, że na skutek nieuczciwości dziennikarskiej muszę takie oczywistości oświadczać), ani nie byłem gościem na wymienionej imprezie plenerowej, ani na ślubie jednego z działaczy partii (o obu zdarzeniach dowiedziałem się właśnie z "Wprost"), ani nigdy nie byłem członkiem FMS-u i nie ingeruję, ani nawet specjalnie nie interesuję się przebiegiem wewnętrznych kampanii tej organizacji. CZYTAJ WIĘCEJ
Dziękuję redakcji "Wprost" za zrobienie z mojego brata damskiego boksera. Tylko prosze, na przyszłość, zanim popełnicie kolejny taki tekst i opatrzycie stosownym zdjęciem, sprawdzcie dokładnie kto odpowiada za opisywane przez was czyny. Tzn., skoro jedych "wysoko postawionych" działaczy wymieniacie z imienia, nie krepujcie się wymienić rówież innych przytoczonych w tekście. Inaczej nie mozna tego traktować inaczej, jak rzucanie bezpodstawych oskarżeń i szkalowanie wizerunku przed wyborami człowieka, który nie ma z tą sprawą nic wspólnego. CZYTAJ WIĘCEJ