
"Oficjalne gremium coś ustala, ale ważne decyzje podejmuje nieformalna grupa mająca realną władzę" - pisze Witold Gadomski. Jak przypomina, nazywa się to "drugim pokojem". Według znanego publicysty, w "drugim pokoju" często bywał Krzysztof Kilian - który niedawno zrezygnował z funkcji prezesa w PGE.
Kilian powiedział, że Polski nie stać ani na łupki, ani na elektrownię atomową. Tusk natychmiast odparł, że stać. W czerwcu zaczął się jawny konflikt o Opole. Dla premiera to nie tylko sprawa polityki energetycznej - budowa elektrowni da nowe miejsca pracy, pewnie też zwiększy w regionie poparcie dla PO. Kilian się postawił. - Zwrot z inwestycji będzie ujemny. Żaden bank nie da na taki projekt kredytów - mówił. Gdy prezes wydaje pieniądze, wiedząc, że poniesie stratę, prokurator może to uznać za działanie na szkodę spółki. Nawet jeśli prezes nie pójdzie siedzieć, to latami będzie się tłumaczył.
Witold Gadomski dodaje, że Krzysztof Kilian, mając do wyboru wysoką pensję i wpływy albo spokojny sen, wybrał po prostu to drugie. Dziennikarz "GW" zaznacza, że ex-prezes nie spotyka się z prasą i przez rok nie wolno mu komentować sytuacji w PGE. "A premierowi ubył jeszcze jeden człowiek, do którego miał zaufanie” - konkluduje Gadomski.
Źródło: "Gazeta Wyborcza"

