Czy dostał kiedykolwiek w twarz za "gąski" i czy wierzy w państwową emeryturę – między innymi o to pytałem Trybsona, najsłynniejszego uczestnika "Warsaw Shore". Rozmawialiśmy też chwilę o polityce. - Jak by nie było, to wiem, że jest źle – mówi krótko o sytuacji w kraju.
Wywiad z Trybsonem, choć krótki, był zdecydowanie jednym z najciekawszych moich spotkań. Bohater "Warsaw Shore", który został w ciągu miesiąca królem internetu, zaskoczył mnie swoją szczerością, otwartością i takim zwyczajnym byciem miłym dla innych ludzi. Nie mieliśmy za dużo czasu, ale to wystarczyło, bym dowiedział się, na kogo głosować w następnych wyborach prezydenckich.
Dostałeś kiedyś w twarz od kobiety? Za te "gąski" i inne teksty?
Trybson: Od Elizy.
A poza programem?
Nie. Te wszystkie teksty, powiedzonka, to są żarty, wiadomo, to nie jest nic obraźliwego. Trzeba się pośmiać trochę w tym świecie, nie można być za poważnym. Mam duży dystans do tego wszystkiego. Zawsze szanowałem kobiety, nigdy nie chciałem ich upokarzać..
Skoro wspomniałeś o byciu poważnym – pogadajmy o czymś ważnym. Chodzisz na wybory, interesuje Cię polityka? PiS, PO? SLD?
Szczerze, to polityką się nie interesuję za bardzo. Jak by nie było, to wiem, że jest źle.
Słyszałeś coś o kryzysie?
Tak, ale wiesz, słyszałem też, że była propozycja Trybson na prezydenta, więc głosujcie i jedziemy, i po prostu będzie lepiej.
OFE czy ZUS? W ogóle wierzysz w emeryturę od państwa?
Wiem o co chodzi z funduszami emerytalnymi, ale co mam ci powiedzieć, w tym momencie wiek emerytalny to 67 lat i nie wiem nawet, czy dożyję takiego wieku. To daleka przyszłość. W tej chwili liczę na to, że dorobię się do emerytury fajną kasę właśnie poprzez to, że mój fejm skacze, że firmy będą brały mnie do jakichś reklam, czy kampanii, może znajdę jakichś sponsorów i będę mógł w łatwiejszy sposób zdobyć porządne pieniądze. Ułożyć sobie życie, mieć na chatę, samochód, godne życie i się nie przejmować.
Jesteś na dobrej drodze, bo zdobyłeś największy fejm ze wszystkich uczestników. Jak się czujesz jako bohater internetu?
To bardzo miłe, fantastyczne uczucie być u góry. Ten poziom fejmu, ta różnica to jest naprawdę duże teraz. Dla mnie to bardzo pocieszne i jestem zadowolony, że tak się dzieje. Nie ukrywam, że dla mnie wiąże się to też z tym, że mogę mieć później lepszą przyszłość.
Chcesz zostać celebrytą?
Tak, mam nadzieję, że stanę się takim bardzo znanym celebrytą. Dzięki temu będę mógł osiągnąć coś, czego innymi sposobami bym nie osiągnął.
Chyba już osiągnąłeś jeden spory sukces – zostałeś mistrzem MMA...
To jakieś farmazony, nie jestem żadnym mistrzem świata. To były zawody amatorskie, międzynarodowe, otwarte. Było kilku zawodników z zagranicy, ale nie w mojej kategorii wagowej. Jestem dumny, to były moje pierwsze zawody, miałem dwie walki z rzędu, było ciężko, ale udało się, wygrałem i przywiozłem do domu złoto. Ale ja siebie mistrzem świata nigdy nie nazywałem i nie nazywam. Może kiedyś jeszcze będę mógł udowodnić, że stać mnie na wygrywanie walk.
Chciałbyś kontynuować karierę w sztukach walki?
Generalnie tak. Wiadomo, że dla sportowca to nie jest zaszczytny cel takie imprezowanie, bo to źle działa na kondycję, ale jak czasem się ktoś napije, to ja nie widzę w tym nic złego. Po programie znowu zacząłem intensywnie trenować, myślę, że będę mógł być lepszym fajterem i jeszcze coś pokazać. Niektóre umiejętności jeszcze podszlifuję i mam nadzieję, że będzie taka okazja, żeby pokazać, że mam jaja i charakter. To naprawdę moja wielka pasja, podchodzę do tego z wielkim zapałem i lubię to, co robię. A nawet jeśli miałbym nie osiągnąć czegoś w walkach zawodowych, to i tak będę trenował dla siebie dopóki zdrowie mi pozwoli.
Jak sam wspomniałeś, program polegał głównie na imprezowaniu. Nie masz dziś wódkowstrętu, nie nudzą Cię imprezy?
Teraz już nie piję za bardzo, raczej okazjonalnie. Wiadomo też, że po programie jest dużo zaproszeń, nie raz nie można odmówić i trzeba się napić, pobawić, od tego jest alkohol. Wszystko jest dla ludzi, ja też jestem człowiekiem i czasem muszę się napić.