
Rzecznik MSZ Marcin Wojciechowski postanowił odpowiedzieć na oburzenie związane z jego odmową udzielenia komentarza dla Radia ZET. Jak tłumaczy naTemat, radiowcy w poniedziałkowy wieczór nie dzwonili, by pytać o sprawy ukraińskie, a po komentarz do wydarzeń związanych z aresztowaniem włoskich kiboli. - Po całym przepracowanym weekendzie i kolejnym ciężkim dniu miałem okazję pobyć chwilę z córką. Myślę, że każdy - nawet rzecznik - ma prawo do chwili prywatności i media powinny to zrozumieć - stwierdza.
Jak łatwo było przewidzieć, zaskoczenia i oburzenia nie kryli także dziennikarze z innych redakcji.
W odpowiedzi na to zamieszanie Marcin Wojciechowski postanowił ujawnić szczegóły rozmowy z dziennikarzami Radia ZET.
Nie jest prawdą, że nie chciałem rozmawiać z dziennikarzem Radia Zet o sytuacji na Ukrainie. Dziennikarz zadzwonił do mnie w poniedziałek późno wieczorem i poprosił o "nagranie seteczki" przez telefon o kibicach klubu Lazio zatrzymanych w Warszawie. Powiedziałem, że udzieliłem wcześniej wypowiedzi w tej sprawie PAP.
Tak się składa, że po całym przepracowanym weekendzie z powodu wydarzeń na Ukrainie i kolejnym ciężkim i nerwowym dniu z tego samego powodu, miałem okazję pobyć chwilę z córką przed położeniem jej spać. W dodatku byłem z nią sam w domu, bo żona akurat wyszła, korzystając z okazji, że mąż akurat jest w domu, co nie zdarza się często z powodu mojej pracy.
Gdy dziennikarz był nachalny, odpowiedziałem mu: "nie jestem panienką na telefon". Myślę, że każdy - nawet rzecznik - ma prawo do chwili prywatności i media powinny to zrozumieć.

