Niektórzy woleliby, aby w ogóle nie powstał i chętnie zrównaliby go z ziemią. Inni wciąż kojarzą go z "bombą kebabową", którą znaleziono w podziemiach Centralnego w 2010 roku. Jednak Dworzec Centralny w Warszawie to prawdziwa legenda i część polskiej historii, który kończy dziś 38 lat.
Obok Pałacu Kultury i Nauki, to właśnie Dworzec Centralny jest najbardziej rozpoznawalnym budynkiem krajobrazu stołecznego Śródmieścia. Nie za piękny i nie do końca funkcjonalny, ale za to charakterystyczny i z historią. Gdy w 1975 roku budowniczowie realizowali "dzieło" Arseniusza Romanowicza, towarzyszyły im nie tylko problemy finansowe ale i widmo Leonida Breżniewa, przed wizytą którego trzeba było oddać budynek.
Przy budowie śpieszono się tak bardzo, że powstało wiele niedoróbek. Przeciekający dach naprawiono dopiero po interwencji architekta, a niektóre instalacje wodnokanalizacyjne również okazały się być nieszczelne. Budowę udało się ukończyć dzięki kredytom zaciągniętym na Zachodzie przez Edwarda Gierka.
Stropy, drzwi automatyczne i blaszaną elewację sprowadzono specjalnie ze Szwajcarii, a schody ruchome przyjechały nad Wisłę z Paryża i Brukseli. Elektroniczne zegary były zaś dziełem włoskich designerów. Windy działały jedynie przez kilka lat, a po awarii zostały naprawione dopiero w czasie wielkiego remontu w 2012 r. Ściany korytarzy, ławki oraz balustrady zostały wykonane z białego marmuru ściągniętego z Kazachstanu i z Sudetów.
Początkowo Dworzec Centralny był pozytywnie wyróżniany. W 1975 zdobył tytuł Mistera Warszawy, czyli tytuł w popularnym konkursie architektonicznym.
Dworzec Centralny był pierwszym w Polsce, który wyposażono w klimatyzację. Ciekawostką było też ogrzewanie drewniano-marmurowych ławek, do których ciepłe powietrze docierało przez metalowe kratki. Pod 400-metrowymi peronami zaś znajdują się ukryte tunele komunikacyjne wybudowane do transportu towarów.
Pasażerowie posiadający bilety pierwszej klasy mogą czekać na pociąg w pierwszej w Polsce, specjalnie przygotowanej sali dla VIP-ów. Jej pierwszym gościem był sam Leonid Breżniew. Ale to nie koniec luksusów. Przez pierwszych kilkanaście miesięcy PKP zatrudniało hostessy, które informowały nie tylko o rozkładzie jazdy pociągów, ale również o repertuarze warszawskich teatrów. Powiewem Zachodu był także pierwszy w Polsce automat do napojów i słodyczy, który w latach osiemdziesiątych pojawił się w okolicach dzisiejszego McDonald'sa.
W 2008 roku odbył się ranking dworców organizowany przez "Gazetę Wyborczą", w którym Dworzec Centralny zajął jedną z ostatnich pozycji. Na krytykę złożyły się ogromne kolejki do kas, ogólna dezinformacja i niemiła obsługa, niski poziom poczucia bezpieczeństwa podróżnych oraz duża liczba bezdomnych, którzy przez lata stali się jednym z symboli Centralnego.
W 2012 roku szwajcarska gazeta "Neue Zurcher Zeitung" zamieściła na swoich łamach duży reportaż o Dworcu Centralnym. Autor o budynku pisał o "perfekcyjnie funkcjonującej maszynie", a o renowacji "zmartwychwstanie ikony architektury". Zachwycił się przede wszystkim widoczną realizacją indywidualnego stylu jego twórców - Arseniusza Romanowicza i Piotra Szymaniaka.
W 2013 roku zaprezentowano nowy logotyp Dworca Centralnego. Nawiązuje on do oznaczeń z rozkładu jazdy. Jest skromny i minimalistyczny. I choć niektórzy twierdzą, że projekt jest niedopracowany ale coś w sobie ma, tym bardziej pasuje on do 38 latka, którego mimo wszystko Warszawiacy darzą sentymentem.