– Gender to naruszenie elementarnych zasad, zarówno tkwiących w biologii, jak i moralnych, które wskazują, że płeć jest stałym elementem, jest genetycznie uwarunkowana i nie zależy od roli społecznej. Konsekwencją tej ideologii mogą być rozpad rodziny i demoralizacja społeczeństwa – mówi w "Bez autoryzacji" poseł PO Stefan Niesiołowski.
Episkopat Słowacji napisał, że gender to "ideologia Sodomy, która ściągnie na nas karę Boską". Jako katolik podpisuje się pan pod tym?
Generalnie tak, tylko może pewne sformułowania bym zmienił, bo to są bardzo ostre słowa, których ja nie lubię. Oczywiście nigdy nie wiemy, czy gender ściągnie na nas karę Boską, ale na pewno nie należy sobie żartować z Pana Boga, a takim żartem jest ta ideologia. Dlaczego? Bo to naruszenie elementarnych zasad, zarówno tkwiących w biologii, jak i moralnych, które wskazują, że płeć jest stałym elementem, jest genetycznie uwarunkowana i nie zależy od roli społecznej. Ta fałszywa ideologia gender rozmywa te zasady i twierdzi, że płeć jest kwestią wyboru, co jest w gruncie rzeczy bardzo niebezpieczne.
A jakie według pana mogą być te niebezpieczne skutki?
Przede wszystkim zniszczenie rodziny. Gender nie przewiduje żadnej odpowiedzialności, bo można być matką albo po prostu zrezygnować z tej roli. Ma też demoralizujące skutki dla całego społeczeństwa. Przedstawiał je bardzo dobrze ksiądz Oko. Cytował różne wypowiedzi i przywoływał sytuacje, gdzie chłopców przebierano w sukienki, co jest rzeczą skandaliczną. Tak samo skandaliczne jest twierdzenie, że już w przedszkolu trzeba w taki sposób "informować" dzieci o różnicach płci.
Biskupi słowaccy wzywają do zdecydowanej walki z gender. Jakie metody w tej walce są pana zdaniem dopuszczalne? Przerywanie spotkań i wykładów też?
Z tego, co słyszałem, to właśnie wczoraj lewicowcy przerwali wykład krytyczny wobec gender, więc bardzo wyraźnie widać, że obie strony stosują tę metodę. Dla mnie to jest chuligańska forma przemocy, dla której nie ma żadnego usprawiedliwienia. Na pewno nie usprawiedliwia tego walka z gender. Wolę argumentację i dyskusję na ten temat.
Oglądał pan ostatni program Tomasz Sekielskiego? Prof. Chris Cieszewski donosicielem… Wierzy pan?
W ogóle mnie to nie zaskoczyło, bo nie uważam Cieszewskiego za człowieka przyzwoitego i wartościowego. Ale wstrzymałbym się od oceny. Po pierwsze, nie wiemy do końca, jak to było, bo tam jest tylko, że został zarejestrowany. Mogło być tak, że go namówili, on wrócił do domu, przeraził się i niczego nie zrobił. To nie jest nic złego, taka chwila słabości. Nie ma w tych materiałach informacji podpisanych przez Cieszewskiego. Być może nie był donosicielem. Dużo ważniejsze jest dla mnie to, że jest człowiekiem, który mówi niebywałe głupoty. Bierze udział w tej nowej wersji Komisji Burdenki. Tamta fałszowała zbrodnię katyńską, a ta zakłamuje katastrofę pod Smoleńskiem.
Z prawej strony odzywają się głosy, że to hipokryzja oburzać się przeszłością Cieszewskiego, skoro wcześniej tak krytykowało się lustrację.
Jeśli ktoś wykazuje obłudę, to Antoni Macierewicz. On zawsze wychodził z założenia, że jeśli są na kogoś informacje, to na pewno jest winny. Przez 15 lat puszczał oko do publiczności, że ja byłem donosicielem. Dopiero kiedy Gontarczyk napisał, ze to pomyłka, zamilkł. Do dziś nie odszczekał swoich bredni. Teraz mówi, że prof. Cieszewski jest niewinny, jak gdyby wcześniejsze oskarżenia nigdy nie istniały.
Nie mam do Piotrowicza pretensji, bo od nigdy nie był rycerzem lustracji, nikogo nie oskarżał, nie opluwał. Prokuratorzy bardzo różnie się zachowywali. Byli tacy, których postawa była przyzwoita i tak oskarżali, jak gdyby bronili. Być może taki był też Piotrowicz. Dziś to jest bez znaczenia. Po 30 latach to jest zamknięty rozdział. Dziś dla mnie najważniejsze jest, że ten poseł robi bardzo złe rzeczy w zespole Macierewicza.