Jak się okazuje, polscy piloci nie stronią od dobrej zabawy i alkoholu. Afera wybuchła, gdy na Polaków poskarżyła się dyrekcja hotelu Campanille znajdującego się tuż obok paryskiego lotniska Charlesa de Gaulle'a. Mieli oni bowiem zorganizować huczną imprezę do białego rana, a kilka godzin później… lecieć z powrotem do kraju.
- Szanowne Załogi. Wydaje mi się, że Wasze karygodne ekscesy alkoholowo-imprezowe na pobytach osiągnęły apogeum. Zachowanie naszych załóg zostało ocenione jako niedopuszczalne w cywilizowanym świecie – napisał w oficjalnym oświadczeniu Marcin Kubrak, szef polskiej czarterowej linii lotniczej EnterAir. – Spożywanie alkoholu w pracy jest zabronione, a przed rejsem jest łamaniem prawa lotniczego – dodał Kubrak.
Sprawa dotyczy imprezy, którą piloci EnterAir wraz z załogą zorganizowali w hotelu Campanille, mieszczącego tuż obok paryskiego lotniska Charlesa de Gaulle'a. Zabawa, która trwała do godziny porannych skończyła się głośną awanturą. – W pokoju była impreza załogowa. Dochodziły stamtąd głośne rozmowy, krzyki (…) dyrektor hotelu kazał zakończyć imprezę. Wszyscy wyszli na plac pomiędzy dwoma budynkami i zaczęli śpiewać, kiedy rozpętała się kłótnia pomiędzy dyrektorem, a niektórymi uczestnikami imprezy. Padały w języku polskim wyzwiska, wulgaryzmy, a także groźby o pobicie (…) wszyscy przenieśli libację alkoholową na górę. Hałasy dochodzące z pierwszego piętra były słyszalne do godz. 3.30 – pisze w raporcie dyrekcja hotelu. Kilka godzin później piloci mieli lot powrotny do kraju.
Badaniem kontrowersyjnej sprawy zajął się Urząd Lotnictwa Cywilnego, który w efekcie ustalił, że "pracownicy przewoźnika dopuścili się nieobyczajowego zachowania w jednym z paryskich hoteli". Urząd nie ma jednak prawa do przeprowadzenia dochodzenia i przesłuchań, ponieważ doniesienie o wydarzeniu wpłynęło po powrocie załogi do kraju; nie było więc możliwości, by zbadać pilotów alkomatem.
W oficjalnym oświadczeniu ULC zapewnia, że imprezowi piloci do Polski wrócili jako pasażerowie.