– To byłaby wielka rzecz, gdybym jeszcze w tej kadencji coś mogła zdziałać. Powoli wykuwam swoje miejsce na scenie politycznej – oświadczyła Małgorzata Tusk podczas spotkania promującego jej książkę „Między nami”. My zapytaliśmy ją, czy książką nie wyrządziła mężowi krzywdy. – Donald czasami ma o to żal, ale przecież są inne osoby, które bardziej mu szkodzą – odpowiedziała.
Jako jedynym dziennikarzom udało nam się porozmawiać twarzą w twarz z Małgorzatą Tusk podczas spotkania promujacego jej książkę "Między nami". Część recenzentów uważa, że z tej ksiązki wypływa wielki żal do premiera. O to też zapytaliśmy panią Małgorzatę.
Czy Donald Tusk zniszczył pani życie?
Nie, nie zniszczył. Mężczyźni po przeczytaniu mojej książki dochodzą do takiego wniosku, ale tak nie jest. Ja po prostu opisałam w książce, jak wyglądało moje życie, ale nie powiem, żeby zostało ono zniszczone.
Czy opowiadanie wszystkim o tym, że pani mąż płacze na „Królu Lwie” nie naraża go na kpiny?
Absolutnie nie. Donald płacze za każdym razem, kiedy ogląda ten film i dochodzi do momentu, w którym Skaza zabija Mufasę. Co w tym złego? Może i dla mężczyzn to bywa zabawne, jednak dla kobiet to sygnał, że mąż jest wrażliwy. Nie widzę nic złego w tym, że ludzie wiedzą, iż Donald jest taki.
Czy swoją książką nie wyrządza pani premierowi wielkiej krzywdy? Wiele osób uważa, że tak
Donald czasami ma o to żal. I rzeczywiście mówi, że mu jakąś tam krzywdę wyrządziłam. Ale przecież są inne osoby, które bardziej mu szkodzą.
Podczas spotkania czytelników i dziennikarzy z Małgorzatą Tusk omawiany był m.in. wątek rzadkiej obecności żony premiera w życiu publicznym. Małgorzata Tusk wyjaśniła, że zazwyczaj błyszczą pierwsze damy, czyli żony prezydentów, a ona przecież nią nie jest. Po czym dodała, że chętnie by się pojawiła na scenie politycznej.
– To byłaby wielka rzecz, gdybym jeszcze w tej kadencji coś mogła zdziałać. Powoli wykuwam swoje miejsce na scenie politycznej. Coraz częściej staram się udzielać. Proszę pamiętać, że to nie jest łatwe zadanie, zwłaszcza w tym kontekście, że poprzedni szef rządu nie miał żony – stwierdziła Małgorzata Tusk.
Żona premiera zdradziła wszystkim w jaki sposób wpływa na męża. – To nie jest tak, że mówię Donaldowi: weź załatw to lub tamto. Nie mówię mu też kogo ma zwolnić. Ale czasami namawiam go, tak po kobiecemu, kogo by mógł wypromować. Np. powiem mężowi: ten polityk fajnie gada, weź z nim coś zrób, może uczyń go doradcą, może niech pójdzie do telewizji? Nie zmuszam męża do zmian personalnych, tylko podsuwam mu odpowiednich kandydatów – opowiada pani Małgorzata.
Na spotkaniu fragmenty książki „Między nami” Małgorzaty Tusk czytała aktorka Danuta Stenka. Natomiast prowadząca spotkanie Dorota Wellman zadawała autorce pytania dotyczące jej dzieła. Jedno z najbardziej nurtujących pytań konferansjerki dotyczyło... tego, co najbardziej lubi jeść premier. Pani Małgorzata dosyć szybko odpowiedziała. – Śledzie i oscypki.
Autorka „Między nami” opowiedziała, że mąż mimo swoich obowiązków służbowych stara się mieć czas dla rodziny. – To rodzinny człowiek. Razem wychowaliśmy dwójkę dzieci. To znaczy, wychowujemy, Donald wciąż wychowuje naszego syna, wciąż go poucza. Mężczyzn 30-letnich, a także 56-letnich trzeba całe życie wychowywać – zażartowała żona premiera.
Przy okazji zdradziła, że mąż przestał korzystać z samolotu rządowego, by na weekend powrócić do Gdańska. – Od dłuższego czasu jeździ samochodem – powiedziała. – Punkty karne ma? – zapytała Wellman. – Na pewno nie, bo to nie on prowadzi samochód – powiedziała żona premiera.
Wracając do polityki pani Tusk żaliła się, że przez nią czuje się jakby żyła w trójkącie miłosnym. – Mąż ma kochankę o nazwie „polityka”– żartowała pani Małgorzata. – Przez nią nasza rodzina straciła swoją anonimowość. Nazwisko Tusk już nie kojarzy się ze zwykłą rodziną, ale z premierem. Świat się interesuje nie tylko mężem, ale także dziećmi, a nawet wnukami. To bywa uciążliwe – powiedziała.
Żona premiera zdradziła także, jak w domu dzieci reagują na karierę polityczną męża. – Kiedy były młodsze, to mąż wciąż krytykował dzieci za oceny w szkole. Mówił, że nie mogą dostawać złych ocen, bo mu wstyd przyniosą. Dzieci mu na to: „To nie my pchaliśmy się do polityki tylko ty”.