Grzegorz Schetyna został "wycięty" – od soboty I wiceprzewodniczący PO nie objął żadnej partyjnej funkcji. – Będziemy mieli kampanie wyborcze i ktoś będzie je prowadził – mówi w "Bez autoryzacji" Andrzej Halicki, jeden z najbliższych współpracowników Schetyny. Poseł PO, że inaczej niż zrobił to Jacek Protasiewicz, on nie pojawiłby się na wiecu w towarzystwie Ołeha Tiahnyboka, lidera ukraińskich nacjonalistów.
Jak podsumuje pan tę kilkumiesięczną kampanię wyborczą w Platformie? Nie tylko z pańskiego punktu widzenia, ale i pana politycznych przyjaciół – Grzegorza Schetyny czy Rafała Grupińskiego.
Andrzej Halicki: Ja jestem zadowolony, bo PO w regionie mazowieckim jest dobrze zorganizowana, ma pozytywne osiągnięcia w kilku miejscach, poprawiła się w ostatnim czasie. Nawet w tak trudnym czasie można współpracować i mazowiecka Platforma to udowadnia.
A pana współpracownicy? Czy Grzegorz Schetyna nie przelicytował? Może gdyby nie "taśmy Schetyny" może byłby w nowym zarządzie?
Wręcz odwrotnie. Uważam, że bardzo delikatnie się zachował, nie prowokował, nie słyszałem z jego ust żadnego zdania, które by podważało wyniki i które byłoby trudne do zaakceptowania przez liderów Platformy. Nie tylko nie przelicytował, ale zachowywał się bardzo formalnie wobec całej formacji.
To dlaczego nie postanowiono wykorzystać doświadczenia Grzegorza Schetyny? Dlaczego nie zaproszono "wszystkich rąk na pokład"?
To decyzja zbiorowa Rady Krajowej. Co prawda niewielką liczbą głosów, ale decyzja ta uniemożliwia Grzegorzowi Schetynie formalne uczestnictwo w Zarządzie Krajowym. Ja tę decyzję akceptuję, ale oczywiście jestem innego zdania. Uważam, że Grzegorz Schetyna w tym trudnym, wyborczym roku przydałby się w zarządzie.
Co to znaczy "nieformalne uczestnictwo w zarządzie"? Na czym miałoby polegać?
Przede wszystkim będziemy mieli kampanie wyborcze i ktoś będzie je prowadził, trzeba będzie organizować sztab wyborczy, także taką grupę strategiczną, która tę kampanię przygotowuje. Nie muszą to być formalnie tylko członkowie zarządu. Wyobrażam sobie, że na tym polu możemy wykorzystać doświadczenie Grzegorza Schetyny.
Zapewne tak jak w poprzednich wyborach szefem sztabu będzie Jacek Protasiewicz. Wyobraża pan sobie współpracę obu panów?
Jacek Protasiewicz nie jest z automatu szefem sztabu wyborczego. Poza tym to wybory do Parlamentu Europejskiego, a on teraz jest europosłem.
Kogo w takim razie widzi pan na czele sztabu?
To nie moja decyzja, tylko Zarządu Krajowego.
Grzegorz Schetyna lubi mule?
Nie zauważyłem, żeby lubił.
Podobno czeka go przeprowadzka do Brukseli.
Nic na ten temat nie wiem. Nie sądzę, żeby to był temat dnia.
Co pan, przewodniczący komisji spraw zagranicznych w poprzedniej kadencji, myślał widząc Jacka Protasiewicza stojącego obok Ołeha Tiahnyboka? To lider partii Swoboda, mającej związki z polskimi narodowcami.
Nie tylko Jacek Protasiewicz stał obok Tiahnyboka, ale ja raczej w takim składzie nie wystąpił.
Zabrakło doradcy, refleksu, zastanowienia?
To nie w tym rzecz. Ważne jest, żeby kiedy jest możliwość – reagować. Byłem z Grzegorzem Schetyną we Lwowie, kiedy dla tamtejszego lotniska proponowano nazwę Stepana Bandery. To była bardzo ostra reakcja, wówczas jeszcze, marszałka Schetyny. To była jego ostatnia podróż zagraniczna na tym stanowisku. Dzięki temu zmieniono tę decyzję, do skandalu nie doszło. Nie wyobrażam sobie przecież, żeby na takim lotnisku lądowali na przykład polscy kibice, bo to było jeszcze przed Euro 2012.
Jacek Protasiewicz powinien przeprosić, wytłumaczyć się z tego?
Nie, ale myślę, że nie po drodze nam, jeżeli mówimy o europejskiej Ukrainie, wspieranie z ugrupowaniami, które wspólnotę europejską opartą na jedności nazywają złem, a swoją tożsamość budują na nacjonalizmie.
Teraz pytanie do szefa komisji odpowiedzialności konstytucyjnej: kiedy Jarosław Kaczyński i Zbigniew Ziobro staną przed Trybunałem Stanu?
Pracujemy, kolejne przesłuchania świadków są zaplanowane, kilka już się odbyło. To nie jest praca, która jest pracą z włączonym stoperem. Musimy przeanalizować sporo dokumentów, kolejne zaplanowane posiedzenia i postępowanie dowodowe oznacza, że przez kilka miesięcy będziemy nad tym pracować.