
– Dla osób wtajemniczonych to nie jest żadne zaskoczenie. Rosjanie mogą mieć Iskandery w obwodzie kaliningradzkim nawet od 1,5 roku – ocenia Tadeusz Wróbel, ekspert “Polski Zbrojnej”, komentując sobotnie informacje dziennika “Bild”.
Jeden pocisk niszczy cały blok
Iskander to system typu ziemia-ziemia: pocisk (lub dwa) przewożone na samochodowej wyrzutni. Dzięki temu broń jest mobilna i łatwa do ukrycia. Choć to jedna z mniejszych rakiet balistycznych, każda może przenosić konwencjonalne głowice o masie od 480 kg do 720 kg. – Jeden taki pocisk bez trudu niszczy sporych rozmiarów blok mieszkalny – tłumaczy w rozmowie z naTemat Mariusz Cielma, redaktor prowadzący portalu “Dziennik Zbrojny”, który pisał w poniedziałek o Iskanderach.
Ale w przypadku hipotetycznego konfliktu zbrojnego rakiety nie polecą raczej na cele cywilne: przynajmniej nie w pierwszej kolejności. – Współczesne konflikty zbrojne zaczynają się od uderzenia w centra dowodzenia i obronę przeciwlotniczą nieprzyjaciela. Później niszczy się się infrastrukturę: koszary, lotniska, ale i elektrownie, system przesyłu energii. Chodzi o to, by “sparaliżować” wroga – tłumaczy Cielma.
Czy w razie hipotetycznego konfliktu zbrojnego Polska jest w stanie obronić się przed Iskanderami i innymi pociskami z rosyjskiego arsenału rakietowego? Mariusz Cielma twierdzi, że najnowsze informacje o rosyjskich działaniach nie zmieniają wiele w ogólnej, strategicznej sytuacji: nigdy nie mieliśmy się czym bronić.
Inny problem to skala rosyjskiego arsenału: Tadeusz Wróbel zwraca uwagę, że nawet skuteczna tarcza antyrakietowa jest w stanie poradzić sobie z kilkoma rakietami, ale nie powstrzyma zmasowanego ataku. Tymczasem już dziś wiadomo, że samych Iskanderów Rosjanie mają kilkadziesiąt.
Teraz, o ile - teoretycznie - całe terytorium Polski znajduje się w zasięgu pocisków Iskander odpalanych z terenu obwodu kaliningradzkiego, o tyle po modernizacji systemu obrony powietrznej jest szansa na skuteczne zamknięcie tego kierunku przez systemy średniego zasięgu Wisła. Stanowiska rakiet na terytorium Białorusi, w praktyce taką możliwość czynią nieskuteczną. Nie stać nas na strefową antyrakietową obronę rubieży rozciągających się od Słupska przez Trójmiasto - Olsztyn - Siedlce - Lublin. Pozostanie tylko obrona kilku kluczowych obiektów. CZYTAJ WIĘCEJ
Tadeusz Wróbel dodaje jednak, że nawet Amerykanie nie są w pełni bezpieczni:
– Ich system zabezpiecza USA np. przed jakimś pojedynczym aktem szaleństwa Korei Północnej, ale nie przed atakiem kilkuset rakiet – podsumowuje Wróbel.