Czym się różnią angielskie święta od polskich?
Czym się różnią angielskie święta od polskich? Fot: Sławomir Kamiński/Agencja Gazet/Shutterstock.com

Dla mnie święta to czas specyficzny. Bardziej niż dla innych. Powodem tego, jest to, że wraz z moją rodziną dzielimy je na dwa. Polskie i angielskie. W Wigilię mamy „polskie święta”, zaś w pierwszy dzień świąt „angielskie”. Różnią się znacząco od siebie, zarówno różnorodnością potraw, jak i zwyczajami.

REKLAMA
Na samym wstępie powiem, że w Polsce Boże Narodzenie zaczyna się dzień wcześniej, w Wigilię, ale pewnie sami to wiecie. A jakie są dalsze różnice? Za chwilę się przekonacie.
Gdybym znowu miał być dzieckiem i ktoś poprosił by mnie o wskazanie różnicy pomiędzy angielskimi świętami, a polskimi to powiedziałbym: „prezenty”. Od kiedy pamiętam, te od rodziców i polskiej rodziny otwieraliśmy w Wigilię, natomiast od angielskiej strony, czyli od dziadków, ciotek i wujków otwieraliśmy w pierwszy dzień świąt. Do tego od polskich kuzynów dowiadywaliśmy się, że Św. Mikołaj podrzuca w Polsce prezenty pod choinkę, z kolei "angielski" św Mikołaj dawał słodycze do skarpet, które dzieci zostawiają przy łóżku.
W Anglii dostajesz prezent od osoby, a nie od "Św Mikołaja" i nikt nie dzieli się opłatkiem

Zresztą na Wyspach jest zwyczaj podpisywania prezentów, natomiast po przyjeździe do Polski odkryłem, że każdy dostaje prezenty „od Mikołaja”. Musiałem ostatnio wyjaśnić ten "angielski zwyczaj" swojej narzeczonej, która pytała się mnie, czemu piszę, że prezenty są od nas, a nie od świętego. Ale patrząc na wpisy znajomych Szkotów, czy Anglików, ten problem nie tylko nas dotyczy, ale chyba każdego „mieszanego” małżeństwa.
Dobra, teraz przejdę do opłatka. Pierwsze święta w Polsce. Pamiętam, że pół mojej klasy się zastanawiało nad tym, jakie obyczaje ma przybysz z Anglii. Opowiadałem o różnych rzeczach, jednak o jednym nie powiedziałem. „A opłatka nie macie” nagle zapytała się koleżanka. Nie, nie mamy. Pamiętam zdziwienie na jej twarzy. „A może jajkiem się dzielicie?” dopowiedziała, myśląc, że wszędzie jest zwyczaj dzielenia się czymś. Dlatego premier Wielkiej Brytanii David Cameron będzie mocno zdziwiony, kiedy dotrze do niego list od Pawła Kowala z załączonym opłatkiem.
Anglikom nie smakują dania wigilijne, czy może moja rodzina słabo gotuje?
Pozostając przy Wigilii, kiedyś zaproszono na nią siostrę mamy, ciocię Bev z mężem. Po to, by dowiedziała się, jak jej starsza siostra obchodzi „polskie” Boże Narodzenie. Do dziś wspomina je jako coś okropnego. Nic jej nie smakowało, ani zupa grzybowa, ani ryba po grecku. Po prostu gościom zagranicznym nie zawsze smakują nasze wigilijne dania. Do tego stopnia, że grupa moich zagranicznych kolegów co roku spotyka się na piwie, podczas którego doradzają sobie, jak przetrwać Wigilię. Tak więc może to nie tylko fatalne gotowanie mamy i babci zniechęciło ciocię?
logo
Pigs in blankets, czyli kiełbaski zawijane w boczek to tradycyjne angielskie danie świąteczne Fot: Shutterstock.com

Jakoś w drugą stronę to nie działa. Mojej polskiej rodzinie bardzo smakują angielskie dania świąteczne. Podajemy pieczonego indyka, pieczone kartofle, pieczoną pietruszkę, trochę gotowanych warzyw, „pigs in blankets” (angielskie kiełbaski zawijane w bekon). Nie ma w tym większej filozofii, jednak obiad jest bardzo smaczny i pożywny. Co jeszcze? Jest Christmas Cake, czyli ciasto, które potrafi się nie psuć parę lat (warto na czasy głodu mieć coś takiego w szafie), no i bywa wybuchowo (zaraz przeczytasz o świątecznych krakersach).
Płonący pudding, koronowane głowy

Wśród różnych ciekawych dań deserowych, jest świąteczny pudding, który przed podaniem do stołu, zalewa się brandy i podpala. Od razu dodam, że w środku chowa się monetę (najlepiej dwupensówkę, bo ciężej połknąć) i kto na nią trafi, temu wróży się szczęście na następny rok. „X-mas pudding” to nie jedyny pirotechniczny element angielskich świąt, bo jeszcze mamy crackersy świąteczne, które w sumie mogłyby uchodzić za "angielski opłatek"...
Tylko, że zaznaczam, że tu nie chodzi o jakiś element żywności, ale o takie papierowe kolorowe rulony przypominające prezenty, które po rozerwaniu wybuchają. W środku zazwyczaj znajdziemy koronę z bibuły, mały prezent (tak, jak w jajkach niespodziankach), a także krótki dowcip (tradycyjny suchar). Tak więc do obiadu zasiada się w towarzystwie koronowanych głów.

Aha, bym zapomniał o jednym. Jest jedna dosyć zasadnicza różnica pomiędzy świętowaniem w obydwu krajach. Przynajmniej w mojej rodzinie. Wigilia jest bardziej uroczysta, zazwyczaj ubieramy się w garnitury. W „angielskie święta” nie wypada ubrać się elegancko. Wręcz wskazane byłoby pojawić się w obciachowym swetrze świątecznym, o czym fani Bridget Jones mogli się przekonać czytając o tym, jak bohaterka książki Helen Fielding wpadła na Marka Darcy'ego.
Na koniec powiem o tych różnicach w „zakończeniu” obu świąt. Po Wigilii i rozdaniu prezentów często trwa wyczekiwanie na „pasterkę” w gronie znajomych. Natomiast angielski obiad? Na moment może ktoś wstanie od stołu i w telewizji wysłucha życzeń królowej (puszczają na BBC World), ale poza tym to do późnych godzin się imprezuje. W końcu trzeba uczcić czyjeś urodziny...