87-letni Robert W. Wilson, znany amerykański milioner, kilka dni temu popełnił samobójstwo skacząc z 16. piętra hotelu w Nowym Jorku. Teraz okazuje się, że zanim to zrobił, pozbył się… 800 milionów dolarów. Z jego hojności skorzystały m.in. katolickie szkoły i organizacja ekologiczna.
"Zawsze mówił, że nie chce cierpieć i kiedy nadejdzie czas, będzie gotowy" – tak o Robercie Wilsonie mówi w rozmowie z "New York Post" jego przyjaciel Stephen Viscusi. Wilson kilka miesięcy temu przeszedł zawał i to właśnie kłopoty zdrowotne mogły skłonić go do decyzji o samobójstwie. "Miał plan, by rozdać wszystkie pieniądze. Ostatnio powiedział mi: 'zostało tylko 100 milionów'" – wspomina Viscusi.
Tę ostatnią "setkę" Wilson przelał na konto organizacji ekologicznej Environmental Defense Fund (EDF). Wcześniej wspomógł wiele innych instytucji. 100 milionów dolarów otrzymały od niego m.in. katolicka Archidiecezja Nowy Jork i organizacja World Monuments Fund zajmująca się ochroną zabytków. Mniejszymi kwotami milioner zasilał konta katolickich szkół.
"Zdałem sobie sprawę, że w całym kraju zamykają kolejne katolickie placówki, a Bill Gates prawdopodobnie nie ma aż tylu pieniędzy, by je uratować" – mówił Wilson w wywiadzie dla "Bloomberg News" w 2010 roku. Ciało milionera zostało znalezione w poniedziałek przed hotelem San Remo w Nowym Jorku. Policja poinformowała, że wyskoczył z mieszkania na 16. piętrze. Zostawił list pożegnalny.