"Zdrada", "działanie judaszowo-kainowe", "piąta kolumna", "koń trojański w Kościele" – takich słów pod adresem "Tygodnika Powszechnego" użył ksiądz Dariusz Oko. Pretekstem stała się postawa tygodnika w sprawie gender, ale ta sprawa ma jeszcze jeden kontekst: to wspólna przeszłość ks. Oko i "TP".
"Tygodnik Powszechny" zbiera spore cięgi przy okazji dyskusji o gender. Zaczęło się od wpisu blogera "TP" Błażeja Strzelczyka, który nawoływał, by księża nie czytali z ambon listu biskupów ostrzegającego przed "ideologią gender, która zagraża rodzinie". Strzelczyk napisał że katolicy nie takie słowa chcą słyszeć w okresie świąt Bożego Narodzenia - wolą posłuchać o Zbawicielu, Bogu i Ewangelii.
Na reakcję nie trzeba było długo czekać. Publicysta "Frondy" oburzał się: "za kogo się uważa p. Strzelczyk, że ośmiela się pouczać pasterzy Kościoła", a jeden z księży w Poznaniu po odczytaniu listu o gender stwierdził: "Nie żaden ksiądz Boniecki ma być autorytetem, żaden 'Tygodnik Powszechny' ani 'Gazeta Wyborcza' mają kształtować naszą wiarę".
Najostrzej wypowiedział się jednak niezawodny ksiądz Oko. Oskarżył "Tygodnik" o zdradę i nazwał "Judaszem". "To jest piąta kolumna, to ludzie, którzy przeszli na stronę przeciwnika. I tak ich trzeba traktować. Tygodnik nawołuje do buntu przeciwko biskupom i Kościołowi. Pismo tak nisko upada, że trzeba je traktować jak księży patriotów w czasach PRL-u. Tygodnik przeszedł na stronę genderyzmu, przeciwko Kościołowi, papieżowi" – skomentował.
Ksiądz młot
Skąd aż tak radykalna krytyka? Na pewno z diametralnej różnicy zdań w sprawie równouprawnienia kobiet, ale być może ksiądz zobaczył też okładkę najnowszego numeru "TP", na której widnieje jego nazwisko z podpisem "Młot na gender". W środku może się zaś spodziewać niezbyt przychylnego tekstu o sobie. – Wątpię, że to go tak poruszyło. Łączyłbym te jego słowa raczej z ostatnimi naszymi tekstami o gender, bo przecież sylwetki w "Tygodniku" jeszcze nie miał okazji przeczytać. Wcześniej wiedział też, że o nim piszemy. Odpowiedział na pytania, ale odmówił spotkania – komentuje Marcin Żyła, współautor sylwetki ks. Oko.
Żyła, pytany o komentarze ks. Oko, zaznacza, że wpisują się w tą samą narrację, w której duchowny czuje się dobrze od wielu lat. Waląc w "TP" określeniami typu "zdrajca" czy "Judasz" tylko potwierdza, że jest młotem nie tylko na gender, ale na wszystkich, z którymi się nie zgadza.
– Jego znajomi mówią, że czuje się tak, jakby był na froncie wojny w imieniu Kościoła z elementami "cywilizacji śmierci". Gender jest dobrym tego przykładem. Pamiętam, że po występie w programie Tomasza Lisa wystosował w internecie list otwarty z podziękowaniem dla sympatyków za wsparcie i modlitwę. To brzmiało jak komunikat z frontu. Taki właśnie język ma ks. Oko – podkreśla dziennikarz.
Od Tischnera do... ściany
Stosunek kontrowersyjnego duchownego do redakcji cenionego katolickiego pisma wydaje się jeszcze mniej zaskakujący, jeśli przyjrzymy się historii ich wzajemnych relacji. Może trudno uwierzyć, ale ks. Oko był w latach 90. jednym z czołowych teologów "TP", a jego nazwisko pojawiało się obok nazwisk niepokornych wobec kościelnej hierarchii autorów, m.in. ks. Józefa Tischnera.
Tygodnik "Polityka" kreśląc kilka miesięcy temu sylwetkę ks. Oko, przypomniał, że to on w korespondencji z kongresu niemieckiego ruchu katolickiego Renovabis pisał o zasadzie "nienarzucania swego stanowiska", "uznaniu godności, szacunku i delikatności" każdego człowieka, także tego "innego".
– Ks. Oko w tamtym czasie rzeczywiście był uważany za kontrowersyjną postać, ale taką, która pokazuje nowe prądy w teologii. Pamiętam, że w "Tygodniku" przedstawiał postać niemieckiego teologa Drewermanna, który krytykował Kościół, zastanawiał się m.in. nad sensem celibatu. Ks. Oko rzetelnie referował jego poglądy, ale też w niektórych miejscach krytykował. Jeśli chodzi o argumentację, przytaczanie poglądów i danych, to tamten i dzisiejszy ks. Oko to dwie różne osoby – mówi Żyła.
Zadra sprzed dekady
Przełomowy w kontaktach Oko - "TP" był 2005 rok. To wtedy ksiądz zaoferował "Tygodnikowi" publikację tekstu "Dziesięć argumentów przeciw" homoseksualizmowi. W stylu, który dobrze znamy, zrównał w nim homoseksualizm z zoofilią, pedofilią i pornografią. Szefostwo gazety nie chciało tego artykułu na swoich łamach.
"Musiałem zareagować, i jako duchowny, i jako terapeuta. Tekst był krzywdzący dla homoseksualistów i szkodliwy dla Kościoła. Chodziło zarówno o obraźliwy język, jak i tezy, bo ks. Oko zrównał gejów z pedofilami i przestępcami" – wspominał w "Polityce" doktor psychologii i jezuita ks. Jacek Prusak, który wówczas odniósł się do tekstu ks. Oko w "TP".
W ten sposób wykładowca Uniwersytetu Papieskiego Jana Pawła II w Krakowie przeszedł z pozycji przyjaciela "Tygodnika" na pozycję "młota". – Właśnie od tego czasu, od 2005 roku, kiedy odrzucono mu artykuł, tak ostro nas krytykuje – przyznaje Żyła.
Ale czy redakcja "TP" naprawdę ma się czym przejmować? W końcu nie pierwszy raz staje się czarną kościelną owcą. – Oczywiście, jest to powód do zmartwień, ale w najnowszej historii stosunków redakcji z Kościołem było bardzo dużo podobnych spraw, takich jak choćby stosunki polsko-żydowskie czy kwestia Jedwabnego. Już jest taka tradycja "Tygodnika" – kwituje mój rozmówca.