
W kamienicy na Krakowskim Przedmieściu 55, na przeciwko figury Matki Boskiej, nieopodal kościoła św. Anny w Warszawie, zadebiutował klub go-go. – To święte miejsce, kto na to wydał zgodę? – komentują sprawę księża i … ruszają do walki.
REKLAMA
Różowe okna biją po oczach z kamienicy na Krakowskim Przedmieściu 55. Sprawą, oprócz duchownych, zainteresował się stołeczny ratusz oraz wojenni kombatanci. Jak się okazało, lokal na Trakcie Królewskim otwiera firma Event, na co dzień zajmująca się prowadzeniem sieci klubów go-go "Cocomo" w całym kraju – podaje Gazeta.pl.
Zarówno urzędnicy ratusza jak i duchowni, są oburzeni, że erotyczny biznes będzie rozkwitał tuż przy świętej figurze Matki Boskiej. – Przechodziłem, widziałem, to skandal i wstyd. Ludzie, którzy otworzyli ten klub, albo nie wiedzą, gdzie to zrobili, albo działają z pełną premedytacją – powiedział proboszcz archikatedry jednocześnie zapowiadając, że sprawy nie zostawi. – Będę naciskał na ratusz, może powiadomię Kancelarię Prezydenta, zbieram myśli, kogo uruchomić – dodał ks. Bogdan Bartołd.
Oprócz księży i urzędników ratusza, sprawą klubu go-go przy Trakcie Królewskim zainteresowali się także kombatanci wojenni. Krakowskie Przedmieście 55 to dla nich symbol czasów wojennych. W lipcu 1944 roku żołnierze Batalionu AK "Parasol" zdobyli mieszczącą się w tym budynku niemiecką aptekę, z której wyniesione przez nich leki trafiły do powstańczych szpitali.
Kontrowersyjny klub budzi także zainteresowanie osób publicznych. Na swoim Twitterze, dziennikarz Konrad Piasecki napisał: – Nie mam nic przeciwko barom go-go. Ale jednak nie na głównym trakcie spacerowym Warszawy.
źródło: gazeta.pl
