Premier w walce o odzyskanie sondażowego poparcia coraz częściej wybiera się na dobrze znane z czasów Gierka oraz putinowskiej Rosji gospodarskie wizyty. W sobotni poranek odwiedził rodzinę zastępczą prowadzoną przez Wandę Gawron. Powodem wizyty był list napisany przez dzieci ze Strzałkowa koło Radomska.
Każda kolejna wizyta gospodarska Donalda Tuska wywołuje coraz więcej zgryźliwych komentarzy, chociaż ma zapewne na celu ratowanie sondaży. Dlatego po wizycie premiera w rodzinie zastępczej Wandy Gawron pojawiło się ich sporo. Sama Kancelaria Premiera chce chyba wystawić swojego szefa na ostrzał krytyki, bo na Twitterze udostępniła fragment listu, który nawet jeśli prawdziwy, to chyba nie należy się nim chwalić.
"To kopia listu z czasów Bieruta?" – pytał na Twitterze Wojciech Wybranowski z tygodnika "Do Rzeczy". Stanisław Janecki, były naczelny tygodnika "Wprost" krytykował z kolei nieobecność premiera na pogrzebie Wojciecha Kilara. "Pan Premier woli głupią, ustawioną gospodarską wizytę zamiast oddania hołdu komuś takiemu jak Wojciech Kilar. Wstyd i obciach" – napisał. Eryk Mistewicz zwrócił uwagę na przygotowanie miejsca wizyty przez PR-owców premiera.
Po śniadaniu u rodziny Wandy Gawron premier zapowiedział, że zaprosił swoich gospodarzy na rewizytę. Tłumaczył, że przyjazd do Strzałkowa koło Radomska był reakcją na list, który nie był wypełniony pretensjami, ale pytaniami o to, co robić w przyszłości. – Te dwie godziny rozmowy były pełne emocji – relacjonował premier. – Nie ma nic piękniejszego niż danie rodziny dzieciom, które nie mają swojej rodziny – dodał.
Premier dodał, że nie jest w stanie przyjąć każdego zaproszenia, ale będzie starał się jak najczęściej pozytywnie na nie odpowiadać. W tej chwili próśb o spotkanie jest kilkaset. – Wiem, że czasami się z tego śmiejecie, ale dla mnie to jest ważne – zwrócił się do dziennikarzy. – Wiem, że to zabrzmi nieskromnie, ale jeśli premier polskiego rządu ma czas i odwiedzi taką rodzinę zastępczą, to to ważne miejsce. Nie mam przesadnego mniemania o sobie, ale warto docenić niektóre inicjatywy – mówił.
Pytany o powód zwiększenia intensywności wizyt premier zapewniał, że to nie kampania wyborcza. – Wiem, że nieważne co bym zrobił i tak będzie oceniane jako PR, ale nawet gdyby miał być wylany ocean złośliwości, to będę to robił, bo to moje obowiązki. A wam życzę trochę więcej życzliwości – apelował do dziennikarzy Donald Tusk.