
Nowo otwarty klub go go przy Krakowskim Przedmieściu w Warszawie rozpala emocje znacznie bardziej, niż mógł spodziewać się jego właściciel. Przechodnie nieśmiało zerkają do środka, a jednocześnie głośno krytykują lokalizację klubu dla panów. I mają rację, bo według ekspertów, najbardziej reprezentacyjna ulica w Polsce nie jest miejscem dla klubów z tańcem erotycznym, które powinny być grupowane. – Takie miejsca łatwiej jest kontrolować – mówi Grzegorz Buczek z Towarzystwa Urbanistów Polskich.
Jezus na pewno nie miałby nic przeciwko, a nawet poszedłby sprawdzić, co się w tym klubie odbywa. CZYTAJ WIĘCEJ
Posługując się retoryką posła Biedronia, może i Jezus poszedłby zobaczyć, co się tam dzieje. Jednak podobnie, jak wielu oburzonych lokalizacją, z pewnością wolałby, aby tego typu miejsca znajdowały się w nieco bardziej adekwatnych lokalizacjach. Nikt nie zamierza bowiem walczyć z klubami go go, których obecność w mieście jest równie normalna, jak funkcjonowanie restauracji czy kin. Chodzi jedynie o to, że w Polsce brakuje zgrupowań tego typu miejsc, które nie budziłyby powszechnego poczucia "zgrzytu".
Oświadczenie w sprawie klubu Cocomo na Krakowskim Przedmieściu w Warszawie przesłane do naTemat
Cała bez wyjątku nasza konkurencja w branży klubów go-go zatrudnia ludzi na czarno i płaci podatki jedynie od transakcji bezgotówkowych. Sytuacja ta powoduje, że bardzo często nasz personel odchodzi do konkurencji z tego tylko powodu, że ta wypłaca mu nieopodatkowane wynagrodzenie. Jako przedsiębiorców najbardziej boli nas fakt, że państwo polskie od wielu lat nie robi z tym nic, a bulwersuje się naszym z kolei dwudziestym klubem, z którego kolejne duże pieniądze wpływają do jego kasy.
Brak profesjonalizmu
Zgrzyt dostrzega między innymi Grzegorz Buczek, wiceprezes Towarzystwa Urbanistów Polskich. – Są miasta, gdzie tego typu miejsca pełniące funkcje "rozrywkowe" są grupowane. Robi się to również ze względu na to, że razem funkcjonują lepiej. Wtedy wiadomo, że klienci tego typu miejsc mają w określonym obszarze miasta czy nawet dzielnicy większą ofertę wariantową – wyjaśnia w rozmowie z naTemat.pl.
Nie sądzę, aby turyście przyjeżdżający do Warszawy na spacer niedzielny, wybierając się na Karkowskie Przedmieście, oczekiwali tam tego typu usługi i atrakcji.
Można się zastanowić, czy skupiska miejsc związane z seksem i erotyką nie stanowią siedliska patologi. Urbanista zaznacza jednak, że efekt mógłby być odwrotny. – Nawet, jeśli tego typu miejsca generują patologiczne zachowania, zgrupowanie ułatwia ich kontrolowanie – mówi Buczek.
Rzecznik prasowy warszawskiego ratusza twierdzi jednak, że miasto nie ma możliwości zapobiegania powstawaniu tego typu miejsc. – Właścicielem kamienicy jest osoba prywatna i to ona zdecydowała o tym, że powstanie tam klub go go. Miasto nie ma decydującego zdania o tym, kto i jaką działalność gospodarczą tam prowadzi – mówi Bartosz Milczarczyk.
Przepisy zagospodarowania terenu nie mogą wskazać usług, które mogą być prowadzone na danym terenie, jak np. kino czy restauracja. Nie ma więc możliwości aby zawęzić obszar prowadzenia usług do jakichś gałęzi gospodarki.
Rzecznik ratusza uważa, że sprawy sprawy tego typu powinny być regulowany innymi normami, niż tylko przepisy. Zdaniem Milczarczyka, wszystkim powinno na tym zależeć, aby w najważniejszym miejscu w Warszawie było pewne porozumienie. – Chodzi o to, aby ludzie prowadzący biznes patrzyli nie tylko na wyniki finansowe. Bo choć nie ma takiego prawa, wszyscy powinniśmy patrzeć w trochę szerszej perspektywie na nasze najbliższe otoczenie – słyszę od rzecznika.

