
"Zlustrujemy sobie rodziców?" – pyta Dorotę Kanię w wywiadzie dla tygodnika "Plus minus" Robert Mazurek. Następnie bezlitośnie ją punktuje wyliczając nazwiska prawicowych dziennikarzy, którzy pochodzą z "resortowych" rodzin i pokazując, jak wybiórczo stosuje narzędzie lustracji. Kania broni się twierdząc, że przy pisaniu książki "kryterium było inne".
Dorota Kania: Mój tata pracował całe życie w zakładach mechanicznych w Tarnowie, a do PZPR nigdy nie należał. Moja mama zmarła, gdy miałam trzy lata, druga mama należała do partii do 1979 roku, kiedy przeszła na emeryturę.
Robert Mazurek: No proszę, a jaki to miało na ciebie wpływ?
DK: Żaden, bo na moje wychowanie wpływ mieli głównie mężczyźni - prócz taty, któremu zawdzięczam religijność, byli to dziadkowie - piłsudczycy, z których jeden przed wojną działał w PPS-ie.
RM:Czyli w twoim wypadku partyjność jednego z rodziców nie miała na ciebie wpływu? Innym to wypominasz.
DK:Nie chcę wchodzić w moją sytuację osobistą, o najważniejszym ci powiedziałam.
W takim tonie utrzymana jest cała rozmowa, a Mazurek pyta także m.in. o Jerzego Targalskiego, który jest współautorem "Resortowych dzieci". On również miał ojca w PZPR. "Przecież pisząc taką książkę Targalski wznosi się na Himalaje hipokryzji i komizmu" – stwierdza dziennikarz. "Najlepiej, by to Targalski mówił o sobie, a nie ja. Wcale nie sądzę, by to było śmieszne i nie dostrzegam w tym hipokryzji" – tłumaczy się Kania.

