Wydawało się, że popyt na boysbandy minął już dawno. Okazuje się, że nie. W końcu miłośnicy lat 90. wciąż są w stanie z rozmarzonym wzrokiem, jednym tchem wymienić nazwy słynnych zespołów tamtych czasów, jak Backstreet Boys, 'N Sync, Take That. Ale to nie ci panowie mają szansę na wielki powrót. Dziś liczy się świeża krew. I taka znalazła się w Wielkiej Brytanii. Pięciu młodzieńców z zespołu One Direction podbija serca nastolatek w kolejnych krajach. Z gigantycznym sukcesem. W ciągu siedmiu dni od premiery w Stanach Zjednoczonych ich album rozszedł się w imponującym nakładzie ponad 176.000 egzemplarzy.
Przepis na boysband idealny? Kilku chłopaków z dobrym poczuciem rytmu i smykałką do wykonywania synchronicznych układów. Ponadprzeciętne umiejętności wokalne nieobowiązkowe. Ważne, żeby uśmiechając się z ekranów, poruszali dziewczęce serca na wszystkich kontynentach.
Stara zasada została wykorzystana w nowym tysiącleciu. One Direction to brytyjsko-irlandzka grupa wokalna, w skład której wchodzą: Niall Horan, Zayn Malik, Liam Payne, Harry Styles oraz Louis Tomlinson. Szturmem zdobyli serca widzów siódmej edycji brytyjskiego X-Factor, gdzie dostali się do ścisłego finału. Od tej pory konsekwentnie kierują swoją karierą. Chłopcy zapisali się na muzycznych kartach historii Wielkiej Brytanii. Debiutancki album "Up All Night" w ciągu siedmiu dni od premiery w Stanach Zjednoczonych rozszedł się w imponującym nakładzie ponad 176.000 egzemplarzy. Tak rewelacyjny wynik zapewnił boysbandowi debiut na Billboard Top 200 od razu na pozycji lidera. Nie udało się to jeszcze żadnej brytyjskiej grupie. Dotychczas największym sukcesem mogły pochwalić się członkinie Spice Girls, które w 1997 ze swoim hitem ‘Wannabe’ zajęły 11. miejsce. Ale od razu na szczycie nie dotarł żaden brytyjski artysta, nawet Adele.
A One Direction zawojował także internet. Jego teledyski w serwisie You Tube były ogólnie oglądane ponad 204.000.000 razy. W serwisie społecznościowym Twitter, zespół "śledzi" ponad 12.000.000 wielbicieli, a oficjalny fan page One Direction na Facebooku zanotował rekordową ilość 3,6 miliona fanów.
Rosnącej sławie zespołu pomagają spekulacje na temat jego członków. W internecie huczy od plotek dotyczących orientacji seksualnej chłopców. Jakkolwiek by nie było, swoim wizerunkiem trafiają w nastoletni target. Chłopcy, jak na członków boysbandu przystało są wymuskani i śliczni. Trzeba jednak zadbać o to, by dziewczynki nie dostały oczopląsu. W grupie musi więc być ten jedyny. Niby taki jak reszta, ale jeszcze słodszy i ładniejszy. To Harry Styles. Jednak budzi też kontrowersje. Podobno, tak jak inne bożyszcze młodych dziewczyn - Justin Bieber, podrywał Kim Kardashian.
One Direction ma więc szansę na to, by spotęgować sukcesy wszystkich boysbandów lat 90. Jeśli więc któryś z członków Backstreet Boys, 'N Sync, czy Take That chciałby wrócić na scenę, musi pokonać pięciu młodych chłopaków i kilkumilionową armię fanów. Kto mógłby spróbować i powalczyć? Najprawdopodobniej liderzy tych zespołów.
Muzyka łagodzi obyczaje
Fashion victims lat 90. z zazdrością patrzyli na szerokie spodnie i koszykarskie koszulki członków Backstreet Boys. Zresztą chłopaki nie dyktowały trendów jedynie w muzyce i modzie. Wyprzedzili Roberta Pattisona i już w teledysku "Everybody" z 1997 roku wystąpili w roli wampirów-wilkołaków. Gdy kultowy zespół zawiesił działalność, najmłodszy członek zespołu, Nick Carter, przyjął styl życia godny chłopaka z ulicy. A byłaby to zapewne jedna z ulic Bronksu. Nadużywał alkoholu i narkotyków, a co najgorsze w tej branży - jadł ponad miarę! Nagle okazało się, że cierpi na poważną chorobę serca. Problemy zdrowotne sprawiły, że moralnie przeniósł się na ciche i spokojne przedmieścia. I zaczął porządkować swoją ścieżkę kariery. Efektem był solowy album wydany w 2011. Na pewno podziałał on oczyszczająco na jego serce i umysł, ale nie wywołały katharsis u dawnych fanek. Być może powrót na stare śmieci pomoże w odzyskaniu świetności? Nick nie jest pewny, ale będzie próbował - planuje z Backstreet Boys trasę koncertową.
Syreni śpiew
On śpiewał falsetem, a one mdlały. Do końca nie wiadomo, czy była to reakcja na wątpliwe dźwiękowe przyjemności, a może chodziło o jego urodę i czar? Trudno powiedzieć. Ale Jordan Knight, lider New Kids On The Block, zadbał o zdrowie swoich fanek i po rozpadzie zespołu w 1994 dał im pięć lat na ochłonięcie, przygotowując swój solowy krążek. W jego przypadku czas nie grał na korzyść. Jordan solo nie odniósł sukcesu. Nie poddał się jednak. Nie mając lepszego pomysłu, skrzyknął dawnych kumpli i w 2008 roku reaktywował grupę. Ale tym razem nie postawił wszystkiego na jedną kartę – założył też własną wytwórnię płytową JK Music.
Człowiek orkiestra
Żadnemu z członków rozpad zespołu 'N Sync nie wyszedł aż tak na dobre. W kuluarach szeptano, że wybił się, bo jako jedyny z zespołu umiał śpiewać. Najważniejsze jest jednak, że w przypadku Justina Timberlake'a pozytywne aspekty odejścia było widać na każdym polu. Po pierwsze, ściął na krótko swoje wełniste, tlenione na żółte włosy. Poza tym, rozwinął umiejętności taneczne. Wreszcie, ku radości fanek, rozstał się z Britney Spears. I zaczął robić pieniądze na wszystkim, czego się tknął. O ile była to muzyka. Po sukcesie drugiej płyty, Justin znudził się śpiewaniem i postanowił spróbować swoich sił na srebrnym ekranie. Rolami w „Social Network”, „To tylko seks” i "Złej kobiecie", zbliżył się raczej do początków kariery, niż czasów solowej świetności.
Jeden na milion
Tak naprawdę Just 5, którego liderem był Bartek Wrona, to jedyny polski boysband. Swoją sławę budował na uroczej buźce najmłodszego w zespole Bartka. W 1997 roku w jednym z warszawskich klubów piętnastolatek z Just 5 występował na scenie tuż po koncercie 'N Sync. Czuł wtedy, że świat należy do niego. A wszystkie nastolatki marzyły, żeby znaleźć się w jego „kolorowych snach”. Po rozwiązaniu zespołu w 1999 roku Bartek ruszył na podbój sceny muzycznej w pojedynkę. W produkcji solowych albumów poszedł raczej na ilość niż na jakość - wyprodukował aż cztery krążki. A później rozoczął trasę koncertową po wioskach i miasteczkach. Sukcesu nie odniósł, ale zgodnie ze słowami tekstu swojego największego przeboju, odnalazł "jedną na milion". Bartek Wrona jest szczęśliwym mężem i ojcem Amelii oraz Darii Wiktorii. Dawne fanki Just 5 nie muszą jednak czuć się zaniedbane, były lider cały wolny czas poświęca na pisanie książki o historii zespołu.