– Jeden dzień zdjęciowy na Torwarze, drugi w hali w Ursusie – odpowiada Tomasz Bagiński na pytanie o to, gdzie realizowano zdjęcia do rewelacyjnego klipu BBC, promującego transmisje igrzysk olimpijskich w Soczi. – Filmowe góry w stu procentach powstały w studiu – mówi reżyser w rozmowie z naTemat.
Polscy internauci z euforią przyjęli najnowsze dzieło Tomasza Bagińskiego – spot zatytułowany "Natura", który powstał na zlecenie BBC i ma promować olimpijskie transmisje z Soczi na antenie stacji BBC Sport. Utrzymany w stylistyce filmów fantasy 90-sekundowy filmik rzeczywiście wprawia w zachwyt.
Udało się nam skontaktować z jego reżyserem: Tomasza Bagińskiego zastaliśmy na lotnisku. W oczekiwaniu na samolot znalazł dla nas kilka minut, by opowiedzieć o swojej najnowszej produkcji.
“Polacy zrobili film dla BBC” – pęcznieje z dumy polski internet. Czy rzeczywiście klip promujący transmisje z igrzysk jest w stu procentach dziełem Polaków?
Tomasz Bagiński: No nie, to by była przesada (śmiech). Zarówno scenariusz, jak i cała kreacja leżały po stronie londyńskiej agencji RKCR/Y&R, a producentem spotu jest renomowane studio produkcyjne Stink. Natomiast jego wykonanie rzeczywiście jest niemal w stu procentach dziełem polskiego zespołu.
Dlaczego niemal?
Bo choć tu odbywała się postprodukcja, a nawet aktorzy, których widzimy na ekranie, są Polakami, to narratorem klipu jest znany angielski aktor Charles Dance – to on w serialu “Gra o tron” wciela się w postać Tywina Lannistera.
Gdyby więc patrzeć całościowo, projekt jest polsko-angielski.
Tak jest. Natomiast warto podkreślić, że współpraca układała się bardzo dobrze. Zarówno klient jak i agencja mówili jednym głosem, co chyba widać także na ekranie.
Czy zdjęcia także powstały w Polsce?
Tak. Konkretnie w Warszawie. Jeden dzień zdjęciowy na Torwarze, drugi w hali w Ursusie.
Zaraz, zaraz. Nie było żadnych plenerów? A te góry? Niektórzy internauci zdążyli się już pokłócić, czy to naprawdę Kaukaz, czy tylko polskie Tatry.
Ani jedno, ani drugie. Filmowe góry w stu procentach powstały w studiu.
Choć projekt firmowany jest pana nazwiskiem, zapewne pracował nad nim cały sztab ludzi. Na czym dokładnie polegała pana rola jako reżysera?
To trudne pytanie…
Dlaczego?
Bo reżyser to taka osoba, która właściwie nic konkretnego nie robi, ale jak go nie ma, to projekt momentalnie się rozsypuje (śmiech). Moją rolą była koordynacja działań całego zespołu, byłem taką “bramką decyzyjną”: w każdym konkretnym elemencie mówiłem “tak” albo “nie”. Ale pamiętajmy, że film to przede wszystkim ekipa wielu utalentowanych ludzi. Ja miałem tylko przyjemność być ich kapitanem.
Rosyjskie igrzyska wzbudzają wiele emocji. Kontrowersji jest sporo: łamanie praw człowieka, brak poszanowania zasad demokracji, itd. Wielu polityków rozważa nawet bojkot tej imprezy. Czy nie towarzyszyły panu tego typu rozterki?
Zawsze staram się trzymać z dala od polityki, tak było i tym razem: film nie ma politycznego wydźwięku, nie jest też promocją igrzysk, a jedynie zachętą do śledzenia transmisji w BBC Sport. Patrzę na niego przede wszystkim jako na znakomity projekt, który można odczytywać na różne sposoby.