Pod koniec grudnia Wielka Brytania zmagała się z licznymi powodziami, które wielu Brytyjczykom odebrały nie tylko cały dorobek, ale i życie. I gdy wszyscy zastanawiali się, jak w przyszłości ustrzec Zjednoczone Królestwo przed podobnymi skutkami globalnego ocieplenia, jeden z polityków rosnącej w siłę UKIP Nigela Farege'a niespodziewanie znalazł prawdziwą przyczyną kataklizmów. "To małżeństwa gejowskie sprowadziły powodzie" - grzmi David Silvester.
David Silvester jeszcze przed rokiem był wiernym członkiem Partii Konserwatywnej, ale z wspierania polityki Davida Camerona zrezygnował, gdy premier Wielkiej Brytanii przeforsował prawo gwarantujące osobom homoseksualnym zawieranie małżeństw. Właśnie dlatego torysi są uważani dziś za wzór nowoczesnej prawicy, ale zdaniem Silvestera, Wyspy własnie płacą za to niezwykle wysoką cenę.
Polityk, który dziś działa już pod egidą populistycznej Parti Niepodległości Zjednoczonego Królestwa (UKIP), na łamach prasy postanowił otworzyć Brytyjczykom oczy na grzechy rządu, za które Wielką Brytanię właśnie ukarał Bóg. "Od kiedy przyjęto ustawę o małżeństwach jednopłciowych, naród jest nękany naprawdę poważnymi burzami i powodziami" - wyjaśnia prawicowiec.
Choć brytyjscy naukowcy od lat przekonują, iż Wyspy stają się jedną z największych ofiar zmian klimatycznych, za którymi stoi degradacja środowiska naturalnego, David Silvester przekonuje, iż o wiele bardziej wiarygodnych danych należy szukać w Biblii. Polityk przypomina, iż ręką Boga napisano w niej przecież, że geje są winni nie tylko powodziom, ale też wojnom i zarazom.
Zdaniem partyjnego kolegi Nigela Farage'a, wszystkich klęsk żywiołowych Wielka Brytania mogła tymczasem skutecznie uniknąć. Już w kwietniu 2012 roku Silvester wysłał bowiem na Downing Street 10 dokumentację, z której wynikało, że Bóg zemści się na Zjednoczonym Królestwie, gdy tylko pierwsi geje założą ślubne obrączki. I sugeruje, że nie tylko przed Bogiem David Cameron może zapłacić za zbagatelizowanie tych jednoznacznych przecież ostrzeżeń.
A to scenariusz całkiem realny. Z najnowszych sondaży wynika, iż nacjonaliści z UKIP cieszą się większą popularnością niż rządząca Partia Konserwatywna. W kampanii przez zbliżającymi się wyborami do Parlamentu Europejskiego ekipę Nigela Farage'a popiera już 26 proc. Brytyjczyków, gdy torysów tylko 23 proc. Na całe szczęście dla Camerona, liderami sondaży wciąż są laburzyści, którzy po wyborach parlamentarnych obejdą się z nim zapewne łagodniej niż nacjonaliści.