- Młodzi ludzie powinni mieć to swoje miasto, przyjazne dla siebie, także sportowo. Myślę, że to słuszne – rozbudzajmy podmiotowość i obywatelskie zaangażowanie także najmłodszych - mówi Andrzej Halicki z PO w "Bez autoryzacji". O zamieszaniu wokół jego osoby przy okazji ustawy o "bestiach" powtarza zaś: - Nie zgłaszałem żadnej poprawki.
Dziś "Rz" donosi, że Platforma chce swojej komisji ws. Macierewicza. Komisji potrzebnej?
Nie wiem, o czym pisze "Rzeczpospolita", więc nie mogę się do tego odnieść. Ale jeśli chodzi o Antoniego Macierewicza i jego działalność, to wszyscy wiemy, że osoby opisane w jego raporcie zostały narażone na straty wizerunkowe, a procesy w tych sprawach bardzo często kończyły się wyrokami dowodzącymi, że zarzuty były bez podstaw, bez dowodów. To był nierzetelny raport. Sposób jego opublikowania budził dużo wątpliwości, a okoliczności tej publikacji, które poznali członkowie komisji ds. służb specjalnych, każą postawić podwójny znak zapytania co do sposobu realizacji tamtej ustawy. I intencji, które przyświecały upublicznieniu raportu. Ale oczywiste też jest, że wizerunkowo traci na tym państwo polskie. Sposób wykonania wtedy ustawy likwidującej WSI naraził naszą wiarygodność i współpracowników służb na poważne konsekwencje. Tego się nie da oszacować wyrokami.
Wróćmy do podstawowej kwestii – komisja śledcza jest potrzebna? Prokuratura przecież umorzyła śledztwo w tej sprawie.
Prokuratura wydała dziwny komunikat w tej sprawie. Nie wchodząc jednak w zbędne szczegóły: jeśli urzędnik źle wykonuje swoje zadanie, a tu chyba nie mamy wątpliwości co do tego, że on swoją pracę spartaczył, do tego z naruszeniem prawa – tu powstaje pytanie jak daleko zostało wtedy naruszone prawo czy regulaminy – to powinien za to ponosić konsekwencje. Nie może być tak, że konsekwencje dotyczą tylko budżetu państwa. Odpowiedzialność Macierewicza musi zostać nazwana, określona, a w jakiej formule to się stanie – to już do dyskusji. Będziemy o tym rozmawiać i rozstrzygać to na najbliższym posiedzeniu klubu.
Zmieniając więc temat: jak Pan ocenia pomysł, by w Warszawie nad budżetem głosowali nieletni? Limitu wieku nie będzie...
Bardzo pozytywnie. Wiele inicjatyw lokalnych to także zagospodarowanie służące młodym – place, skate parki i inne tego typu rzeczy, których zawsze brakuje. Młodzi ludzie powinni mieć to swoje miasto, przyjazne dla siebie, także sportowo. Myślę, że to słuszne – rozbudzajmy podmiotowość i obywatelskie zaangażowanie także najmłodszych. Nie mówimy tu przecież o dzieciach w wieku przedszkolnym, ale ludzie w wieku gimnazjalnym czy licealnym to już osoby bardzo poważnie myślące i pełne inicjatyw.
Porównuje się to do pomysłu Jarosława Gowina, by rodzice dostawali dodatkowe głosy za swoje dzieci w wyborach.
To zupełnie co innego, rzecz nieporównywalna. Demokracja to jednak sytuacja, w której każdy ma jeden głos i one są równe, więc nie można czynić jakichś głosów kwalifikowanymi. Myślę, że tamten pomysł nie ostał się nawet w samej Polsce Razem. W Warszawie zaś mówimy o inicjatywach, które mogą i mają służyć młodszym i wychodzić naprzeciw ich oczekiwaniom.
Jeśli już mowa o pomysłach, które się nie ostały: w niedzielę TVN24 napisał, że Pan zgłaszał do ustawy o "bestiach" poprawkę mogącą "wysadzić" całą ustawę...
Powtórzę jeszcze raz: nigdy nie będę głuchy na uwagi ekspertów, którzy uczestniczą w danej komisji czy podkomisji. Mówiąc o uwagach co do treści ustawy, i to były w tym wypadku uwagi prof. Kruszyńskiego, prosiłem też by nie obradować za zamkniętymi drzwiami – zwłaszcza, że sam profesor był na tej komisji nieobecny. Mówiłem, że trzeba się przyjrzeć jego uwagom. I nigdy nie zrobiłbym inaczej – wydawało mi się, że trzeba było wysłuchać tych uwag.
To nie była zgłoszona poprawka. Gdybym chciał i rzeczywiście miał się zaangażować, to przyszedłbym na komisję, bo przecież każdy poseł ma do tego prawo. Rzeczywiście potem, na korytarzu sejmowym, w dwóch zdaniach potwierdziłem to, co jest też w sms-ie: że prof. Kruszyński i inni eksperci mają uwagi co do jednego, zbyt ogólnego zapisu w treści ustawy. Można było ją doprecyzować, ale to nie wywracałoby sensu ustawy.
To zamieszanie i oskarżenia pod Pana adresem to zemsta Pana konfliktu z wiceministrem Królikowskim?
Nie przesadzajmy, w tej sprawie powstało jakieś zamieszanie niewarte zachodu. Powtórzę tylko: zawsze, jeżeli poważni eksperci – karnista w tym wypadku – zwracają uwagę na jakieś szczegóły, to warto te uwagi rozstrzygnąć i im się przyjrzeć, przysłuchać. Uczyniłbym dokładnie tak samo, zwracając kolegom i koleżankom uwagę, gdybym się o tym dowiedział.