– Dzisiaj w Polsce muzułmanów zbytnio nie widać, to bardzo mała społeczność – ocenia poseł PiS Witold Waszczykowski w "Bez autoryzacji", zapytany o zagrożenie ze strony wyznawców islamu, o którym przekonuje Polska Liga Obrony. Jak podkreśla, nie możemy porównywać się pod tym względem do Wielkiej Brytanii czy Francji, bo tam muzułmanów jest znacznie więcej. – U nas to, póki co, bardzo nikłe zjawisko – dodaje.
W naszym kraju powstała Polska Liga Obrony – złożona z młodych ludzi. Bronią oni, czasem niezbyt delikatnie, polskich kobiet przed muzułmanami. Uważa Pan, że takie organizacje powinny działać w Polsce?
Witold Waszczykowski: Przyznam szczerze, że nie słyszałem o tym jeszcze. Oczywiście, jeśli ta działalność ma charakter przemocy, to jest to sprawa kryminalna i powinna być ścigana przez policję. Jeśli stanie się to szerszym zjawiskiem, to na pewno policja powinna reagować jako pierwsza. Jeśli ktoś czuje się przez nich poszkodowany, dyskryminowany albo kobietom dzieje się krzywda – tym bardziej powinny być skargi na policję czy prokuraturę.
To temat, póki co, tylko dla policji i organów ścigania, czy również już dla polityków?
Jeśli będzie to zjawisko ogólnopolskie, to wtedy można podjąć na ten temat dyskusje w polityce, działania przeciwko rasizmowi. Jeśli okaże się, że ta organizacja ma podłoże rasistowskie.
Muzułmanie, pana zdaniem, są jakimkolwiek zagrożeniem dla Polski? W naszych mediach coraz więcej mówi się o "islamizacji Europy". To tylko histeria wywołana tym, co dzieje się na zachodzie Europy: w Francji, Wielkiej Brytanii?
Dzisiaj w Polsce muzułmanów zbytnio nie widać, to bardzo mała społeczność. Czasem ujawniają się przy dyskusjach o świecie muzułmańskim, media zasięgają od nich opinii. Oddzielną kwestią są jeszcze polscy tatarzy. Ale większym problemem mogą być ci, którzy dokonują konwersji pod wpływem indoktrynacji politycznej. Tyle, że jak narazie to też jest bardzo nikłe zjawisko. Europa Zachodnia jest jednak w innej sytuacji. Wielka Brytania i Francja to byłe kraje kolonialne, więc muzułmanie napływali do nich jako stolicy imperiów.
Czyli póki co, zagrożenia nie ma. Muzułmanie mogliby stać się w Polsce w ogóle problematyczni?
Nie wykluczam, że w odległej przyszłości, jeśli Polska będzie postrzegana jako część Zachodu, społeczność islamska może rosnąć. I może za kilkadziesiąt lat jakieś problemy, na podobieństwo Europy Zachodniej, zaczną z tego wynikać. Ale to w dalekiej perspektywie.
A meczet np. w Warszawie byłby jakimś zagrożeniem? Kiedyś toczyły się na ten temat dyskusje, przestraszeni mieszkańcy protestowali, ale budowa trwa.
To inna kwestia, bo meczet może być świątynią religijną, ale często są one też wykorzystywane do innych celów. Jako centra kultury, szkoły, prowadzą działalność misyjną i tu już mogą pojawiać się problemy. Ale to kwestia do dyskusji. Od siebie mogę zadeklarować, że jeśli są w Polsce przedstawiciele mniejszości muzułmańskiej i czują się zagrożeni bądź mają wiedzę o jakichś problemach muzułmanów, jako wiceszef komisji spraw zagranicznych jestem gotowy i otwarty na rozmowę o tych rzeczach i ich upublicznianie. Zresztą sprawy świata arabskiego, muzułmańskiego, są mi trochę znane – byłem ambasadorem w Iranie i wiceministrem spraw zagranicznych przez lata współpracującym z krajami arabskimi. .
Zamknijmy więc temat muzułmanów. Wojciech Czuchnowski pisze dziś w "Wyborczej", mimo umorzenia śledztwa ws. raportu WSI, że raport Antoniego Macierewicza jest kłamliwy, a poseł pozostaje bezkarny...
Zacznę od tego, że dziennikarstwo pana Czuchnowskiego nie jest dla mnie żadną wykładnią, nie jest to żaden wiarygodny autorytet. Wydaje mi się, że sprawa jest zamknięta. Prokuratura wydała decyzję: umorzyła śledztwo.
Wiele osób już w komentarzach do decyzji prokuratury wskazuje, że Macierewicz powinien odpowiadać za kłamstwa w swoim raporcie. Prokuratura umorzyła sprawę, bo uznała, że poseł "myślał, że pisze prawdę". Zdaniem wielu osób, to nie zwalnia od odpowiedzialności za kłamstwo.
Wchodzenie w jakieś retoryczne łamańce, wyciąganie wyrywkowo zdań z decyzji prokuratury, to dla mnie mało interesująca przygoda intelektualna.
Natomiast jest tak, że pewne środowiska, związane z "Gazetą Wyborczą", czy słyszałem też dziś o tym dywagacje w TOK FM, i oczywiście Twój Ruch, podnoszą tę kwestię absolutnie instrumentalnie. Twój Ruch od paru lat próbuje zaistnieć w Polsce na fali lewicowości kulturalnej, antyklerykalizmu, marihuany i tych rzeczy. Brnięcie w te hasła nie przysparza procentów, a wręcz notowania idą w dół. Angażowanie się w te kwestie kulturowe, lewicowe, nie powiodło się, natknęli się na kontę środowisk feministycznyh po wojnie z Wandą Nowicką, nie powiodła się idea anty-SLD-owska w postaci Europy+. Próbują więc szukać instrumentu, który wyciągnąłby w górę Twój Ruch. TR odwołuje się do środowisk WSI, może sądzą, że tak jak niektórzy stamtąd przyznawali się do zakładania PO, tak i teraz znajdzie się tam wsparcie.
To skuteczna metoda zdobywania wyborców?
To fałszywa droga. Za kilka tygodni sondaże do eurowyborów pokażą, że Twojemu Ruchowi nie przyrasta poparcia i pewnie przerzucą się na kolejną dziedzinę, kolejną sprawę. Może zaczną walczyć z Platformą o kwestie wydawania unijnych pieniędzy czy spierać o przyszłość Europy. Natomiast wracając do tematu: nie ma sprawy Macierewicza, to rzecz instrumentalnie podnoszona prze Twoj Ruch w celu zaistnienia.
Przychyla się Pan do opinii, jakoby politycy Twojego Ruchu byli uwikłani w środowiska byłych służb, WSI? Takie głosy padły po tym, jak partia ta znalazła kolejnego "eksperta" od raportu Macierewicza właśnie z WSI.
Nie mogę wykluczyć, że ktoś z nich jest uwikłany. Znaczna część tych osób nie ma przeszłości politycznej, zostali wyciągnięci przed wyborami w 2011 roku i osiągnęli spory sukces. Nie wiem, czy to zasługa tylko pieniędzy Palikota, czy może były tam jakieś ukryte wpływy, manipulacje środowisk – nie wykluczam tego. Ale w tej chwili wydaje mi się, że kontakty z WSI to motyw instrumentalnej próby szukania nośnych haseł. Retoryka antyMacierewiczowska jest w niektórych środowiskach stałym elementem. Może Twojemu Ruchowi wydaje się, że jest to niezagospodarowane środowisko, o które można powalczyć i przejąć.