Zespół parlamentarny działa dopiero od 8 stycznia, ale już jest o nim głośno. Bynajmniej nie dlatego, że jego założyciele przyczynili się do choćby jednej potrzebnej zmiany w naszym kraju. Zespół, podobnie jak wiele innych działających w polskim Sejmie, od początku jest narzędziem walki politycznej. Tym razem jednak, to jego założycielka Beata Kempa sama stała się pierwszą ofiarą i musi tłumaczyć się z wyjazdu do Malezji sprzed pół roku.
Zespół założony przez prawicowych posłów to 139. zespół parlamentarny działający w polskim Sejmie. Istnienie niektórych z nich wydaje się być w pełni uzasadnione. Nikt nie będzie bowiem kwestionował konieczności działania zespołu ds. Białorusi, chorób rzadkich, czy też osób niepełnosprawnych. Są też nieco bardzie egzotyczne zespoły posłów, którzy chcą działać na rzecz popularyzowania badmintona, wspierać język esperanto, czy też rozwój hokeja na trawie. Jest jednak i taka część zespołów, które zostały powołane po to, aby nadać szumu prowadzonej przez siebie walce politycznej.
Bartłomiej Biskup, politolog z Uniwersytetu Warszawskiego zauważa, że zespoły parlamentarne nie uciekną od polityki, która z biegiem lat, odgrywa w nich coraz większą rolę. – Do tej pory była taka praktyka, że te zespoły były kółkami fanów czegoś lub gromadziły ludzi zajmujących się danym problemem. Rzeczywiście teraz niektóre z nich zmieniły tę tradycję i jawią się jako skoncentrowane na komunikatach politycznych – mówi politolog.
Jednym z nich bez wątpienia jest właśnie Parlamentarny Zespół "Stop ideologii gender!", na którego czele stanęła nieco zapomniana w ostatnich miesiącach posłanka Solidarnej Polski Beata Kempa. Wiele osób twierdzi, że nie bez przyczyny walcząca o miejsce na scenie politycznej SP, wzięła na swoje barki "gender", które zostało okrzyknięte słowem roku 2013. Okazało się, że sama stałą się pierwszą ofiarą tego zespołu. Znana filozofka wyciągnęła z kalendarza wyjazd Beaty Kempy w czerwcu 2013 r. na Światowy Szczyt Kobiet w Kuala-Lumpur w Malezji, który dotyczył między innymi... zwalczanego przez nią gender.
Nadal jednak członkowie zespołu mogą się wybić na tej awanturze. – Będą częściej w mediach – mówi politolog. – Jako partia, która nie ma za dużego poparcia, zależy im na tym. Będzie jakiś temat obyczajowy, to dziennikarz zaprosi kogoś z zespołu walki z gender, po drugiej stronie da się prof. Środę i będzie się działo – wyjaśnia Bartłomiej Biskup. I w tym sensie praca zespołu parlamentarnego przyniesie skutek, pozytywny przede wszystkim dla danej partii.
Autodebata
Beata Kempa odpowiedziała już prof. Środzie tłumacząc, że na kongresie poruszano nie tylko sprawy gender. To wszystko pokazuje jednak, że Parlamentarny Zespół "Stop ideologii gender!" będzie kolejną areną politycznej bitwy, a nie realnej pracy. I nie jest ważne to, że zespoły te powinny być tworzone nie według klucza politycznego, a problemowo. Gdy spojrzy się na skład omawianego zespołu widać, że zasiadają w nim jedynie przedstawiciele Solidarnej Polski oraz Anna Grodzka, która na przekór dołączyła do zespołu.
Wśród czterdziestu członków Zespołu ds. Przeciwdziałania Ateizacji Polski są zaś wyłącznie posłowie Prawa i Sprawiedliwości. Równie upolityczniony skład miał mieć zespół ds. skutków działalności Komisji Weryfikacyjnej Antoniego Macierewicza, który powołali członkowie Twojego Ruchu. Mieli jednak pecha, bo ich narzędzie walki z Antonim Macierewiczem znalazło się w rękach posłów PiS. Ci bowiem wtargnęli na pierwsze spotkanie zespołu w liczbie około 50 osób i wybrali władze zespołu - członków PiS. Takie zespoły parlamentarne, które za bardzo przypominają walki w kisielu, to jednak pewna nowość.
Bo nie zawsze było tak, że zespół parlamentarny tworzyli jedynie przedstawiciele jednej partii. – Zazwyczaj te zespoły były złożone z ludzi wywodzącymi się z różnych opcji, np. bo ktoś lubił Azję, a teraz jest więcej takich, które są powoływane przez polityków jednej partii politycznej i jej służą – mówi Bartłomiej Biskup. Prawdziwa praca ustawodawcza przebiega bowiem w komisjach sejmowych.
– Na przykład zespół przyjaciół kanarków, czy innych rybek, to powiedzmy że być może coś lobbują itd. Natomiast te bardziej medialne zespoły służą do pracy politycznej, czyli informowania ludzi i mediów swoich sprawach – mówi politolog z Uniwersytetu Warszawskiego.
Pani poseł Kempa zapewne albo rzeczywiście była zainteresowana, czym jest gender, albo była zainteresowana egzotyczną podróżą zagraniczną za pieniądze podatników. Na Światowy Szczyt Kobiet przyjeżdżają kobiety, które zarządzają korporacjami, przedstawicielki świata biznesu i wielkiej polityki. CZYTAJ WIĘCEJ