
Skazani za przyśpiewki antysemickie kibice Legii odwołują się od wyroku. "Krzyczałem z innymi, nie wiedziałem co to znaczy" – tłumaczą swoje zachowanie podczas meczu. Nie chcą także oglądać filmu o żydowskim kibicu, który w ramach kary kazał im zobaczyć warszawski sąd.
REKLAMA
Sędzia warszawskiego sądu nie miał wątpliwośći – treść okrzyków wyrażała wrogie uczucia wobec Żydów. Kibice Legii podczas meczu mieli wyciągać ręce z zaciśniętą pięścią i krzyczeć: "Hamas, Hamas, Juden auf den Gas!", czyli "Hamas, Hamas, Żydzi do gazu".
W październiku 2013 roku sędzia Wojciech Łączewski uznał antysemickie przyśpiewki za przestępstwo i nawoływanie do nienawiści na tle narodowościowym i wyznaniowym. Warszawski sąd w wymierzaniu kary wyszedł w tym przypadku poza orzeczniczą sztampę i oprócz prac społecznych, wpłat 20 procent pensji na Związek Gmin Wyznaniowych Żydowskich, nakazał kibicom także obejrzenie filmu Izabelli Cywińskiej "Cud purymowy".
– Wiem, co to znaczy "Hamas, Hamas…", to "Żydzi do gazu". Bardzo żałuję. Nie jestem rasistą. Do historii Żydów podchodzę z szacunkiem. Nie wiem, dlaczego krzyczałem. Tłum krzyczał i ja krzyczałem z nim – tłumaczył się przed sądem jeden z kibiców uczestniczący w pamiętnym meczu.
Zgodnie z orzeczeniem treść okrzyków nie znieważała kibiców Widzewa, ale osoby pochodzenia żydowskiego. Od wyroku warszawskiego sądu odwołuje się student z Lublina i czterech innych kibiców. Pozostali przyznali się do winy, jednak filmu Cywińskiej oglądać nie zamierzają.
źródło: wyborcza.pl
